niedziela, 3 marca 2013

40. Namaluję dzień Twoją ręką na Ziemi pojawi się cud.

Nie wyszłam z pokoju przez cały dzień. Nie miałam siły udawać, że wszystko jest ok, że jestem taka silna.. Słyszałam na korytarzu kroki, wszyscy wszędzie biegali, krzyczeli.. W końcu jutro wielki dzień.. Co jakiś czas ktoś wchodził do mojego pokoju, ale udawałam że śpię. Dopiero gdy Winiarski i Żygadło weszli do mojego pokoju  i położyli się obok mnie, nie miałam wyjścia i musiałam otworzyć oczy..
-Mówiłem, że nie śpi-
-Winiar, to myśmy ją obudzili, jak takie cielska się koło niej położyły..-
-Nie spałam-
-Mówiłem- Winiar podniósł się na łokciach i odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.
-Jak się czujesz?-
-A jak wyglądam?-
-Hmm, Ziomek chyba jest źle...-
-Ja Ci dam!- Rzuciłam się z pięściami na Winiara i zaczęliśmy się szarpać tak mocno, że Ziomek próbował mnie od niego oderwać, ale zamotaliśmy się tak, że Winiar spadł na podłogę, Ziomek miał nogi koło twarzy, a ja głowę pod poduszką, a nogi zwisały mi z łóżka.
-Co tu sie..- Do pokoju weszła Dagmara - acha! Tu się schowaliście, zamiast pomagać w ostatnich poprawkach!- pogroziła im palcem, podeszła do Michała, ale ten złapał ją z a nogi i przewróciła się na łóżko.
Śmialiśmy się tak głośno, że w drzwiach pojawiła się grupka ludzi. Pozbieraliśmy się lekko, obiecałam że się ogarnę i zejdę do nich. Wszyscy wyszli, został tylko Grzesiek Łomacz
-Ładnie wyglądasz jak się uśmiechasz, zdecydowanie wolę tą wersje Ciebie- posłał mi swój promienny uśmiech od ucha do ucha, puścił oczko i zamknął za sobą drzwi. Mimowolnie się uśmiechnęłam, ogarnęłam twarz, nałożyłam chłodzący krem, żeby choć troche zniwelować opuchliznę po płaczu i zeszłam na dół. Większość siedziała w kuchni, rozmawiała, śmiała się. Na szczęście dzisiaj już bez alkoholu. Dosiadłam się do Magneto i Igły, to znaczy, bardziej wcisnęłam się między nich, żeby czuć się bezpiecznie. Dostałam talerz z kawałkiem zapiekanki czy czegoś podobnego, wyglądało średnio, ale smakowało bardzo dobrze, tym bardziej że nie jadłam cały dzień..
Nagle drzwi się otworzyły i wszedł zdyszany Bartman w dresie i dopadł wodę w butelce, która stała na półce. Nikt się nie odzywał, wydało się to trochę dziwne.. Bartman bez słowa wyszedł.
Popatrzyłam znacząco na Kubiaka, wzruszył ramionami i pokazał głową drzwi do wyjścia. Po chwili rozmawaliśmy
-On tak zawsze.-
-Nie rozumiem.-
-Zawsze jak jest zły na coś, po przegranym meczu, niewyspany to bez kija lepiej nie podchodź, stado os, dzikich świń, jeleni i hien jest milsze nawet gdy nie jadło tydzień.-
-A teraz jest zły? Przecież nie ma powodu?-
-Dziewczyna go zdradziła. JEGO, przecież to Zbyszek, każda o nim marzy, żadna nie powinna go zdradzać.-
-Takie ma mniemanie o sobie?-
-Na to wygląda, nikt do tego nie doszedł nigdy, bo nie daje ze sobą pogadać, zawsze się wycofuje i wraca jak jest gotowy..-
-Ale dlaczego?-
-Chciałbym wiedzieć, ale nawet mi się nie zwierzał.-
-Idę do niego.-
-Jesteś pewna?-
-A mam coś do stracenia?-
-W sumie.. A jak się czujesz?-
-Coraz lepiej, jakoś trzeba się trzymać, w końcu muszę być w formie na jutrzejszą zabawę - uśmiechnęłam się i weszliśmy z powrotem do kuchni.
-Em! - Kama mnie odciągnęła - Ja wiem, że nie masz humoru, ochoty itp.. ale w związku z tą sytuacją.. posadziłam Cię i Bartmana koło siebie.. mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko ?-
-Nie, co Ty, mi pasuje- uśmiechnęłam się do niej, ale zaraz zniknęła mi z pola widzenia i pobiegła załatwiać milion innych spraw...Poszłam w stronę pokoju Zbyszka. Pukałam ale nikt nie otwierał, nacisnęłam klamkę i drzwi ustąpiły. Weszłam do znanego mi pokoju i stanęłam na balkonie, w pokoju było zimno, wszystkie okna pootwierane. Stałam i patrzyłam w uchylone drzwi łazienki..
Zbyszek nie wychodził dłuższy czas, zaczęłam się już martwić, bo szum wody był jednostajny, czyli nic nie przerywało jego biegu..
-Nie patrzę- weszłam do łazienki z zasłoniętymi oczami. Zobaczyłam Zbyszka siedzącego koło umywalki, w tym samym dresie co wcześniej. Zakręciłam wodę i usiadłam obok niego. Miał schowaną twarz w swoich ramionach. Objęłam go ręką, ledwo, ale jakoś mi się udało. Chwyciłam go za brodę i podniosłam jego twarz, tak że była na wysokości mojej. Miał zamknięte oczy, których lał się potok łez..
-Zbyszek..-
-Zostaw mnie!- odepchnął mnie od siebie, tak że prawie się przewróciłam.
-Nie wyjdę z stąd.- Przybliżyłam się znowu. Chciał się podnieść, ale nie dał rady.Był wycieńczony bieganiem, płaczem..
-Jadłeś coś dzisiaj?-
-Zostaw mnie- zawarczał.
-Popatrz na mnie.- nie podniósł wzroku- popatrz! - złapałam jego nieogoloną twarz w dłonie i zmusiłam zeby patrzył na mnie. -Nie poddam się, nie zostawię Cię tu. Rozumiesz?!-
Wydostał twarz z moich objęć.
-Nie jesteś sam - przytuliłam się do jego pleców
-Jestem, kurwa, sam jestem z tym wszystkim.-
-Bo sam tego chcesz! Nie rozumiesz tego? Nie widzisz, że wszyscy chcą Ci pomóc, a Ty się zamykasz na nich? i potem cierpisz, i myślisz że pobiegasz i Ci minie? Że dzieki temu to zniknie? To nie zniknie, trzeba się nauczyć z tym żyć, bo życie kopie nas w dupę bardzo często, czy tego chcemy, czy nie. Trzeba mieć siłę i chęci. Na jednej osobie świat się nie kończy, choć byłam bliska stwierdzenia że jednak tak. Że tyle lat, byłam z nim, że nic więcej mnie już nie czeka. Ale tak nie jest. Otwórz się do cholery przed kimś raz a porządnie, i nie udawaj pieprzonego chojraka, bo nim nie jesteś.-
Popatrzył na mnie..
Opowiedział mi wtedy o wszystkich jego słabościach, o tym czego się boi, co mu nie pasuje, co mu nie wychodzi, co chce zrobić.. Słuchałam go dopóki nie zasnął.. Jednak podłoga w łazience nie jest zbyt wygodna
-Zbyszek.. Zbyszek, wstań..- lekko nim potrzęsłam. Otworzył oczy, podniósł się lekko, wstał, pomógł mi wstać, wypchnął mnie za drzwi, uśmiechnął się
-Idę się w końcu na serio umyć, współczuję Ci, że musiałaś mnie wąchać- zaśmiał się i zamknął drzwi. Była 2 nad ranem, na korytarzu cisza.. Pobiegłam do kuchni i przygotowałam parę rzeczy i wróciłam szybko do jego pokoju.
-Ubierz coś na siebie- zarządziłam, bo jak zawsze stał w samych bokserkach. Posłusznie się ubrał, jednak jak ubierał koszulkę stanęłam za nim i zawiązałam mu oczy chustką.
-Ej! co się dzieje ?-
-Niespodzianka! Zaraz zobaczysz-
Mieliśmy parę przygód po drodze, prawie rozwaliłam mu nos, wyłamałam bark, bo źle obliczyłam szerokość przejścia, ale w końcu usiadł w kuchni przed blatem
-Nie rób mi więcej takich niespodzianek, proszę.- zaśmiał się. - co to za zapach?-
-Moja niespodzianka dla Ciebie-
-Długo jeszcze, głodny jestem strasznie.-
-Minutka!-
-Mogę już to zdjąć?-
-Nie!- krzyknęłam.
Postawiłam przed nim patelnię, wzięłam widelec i dałam mu spróbować
-Mmmm! pyszna! Odkryłaś mój tajny składnik?-
-Nie, ale starałam się odtworzyć ten smak wszystkim czym się dało i chyba mi się udało - zaśmiałam się, stanęłam koło siedzącego Zbyszka i zdjęłam mu opaskę z oczu. Odwrócił się tylko i.. zaczął mnie całować, oddałam pocałunek, objął mnie mocniej i przysunął do siebie, oderwałam się od niego niechętnie.
-Zjedz bo wystygnie..-

~~~~
no to się dzieje ;)) dzięki że jesteście, to specjalnie dla Was piszę rozdział, a nie uczę sie miliona innych rzeczy które mi są potrzebne do szczęścia, tak jak skakanka babci.
Dziękuje za wszystkie komentarze, im więcej tym lepiej się pisze, więc komentujcie, polecajcie i się uśmiechajcie <3