niedziela, 30 września 2012

30.It's like wishing for rain when you're standing in destert.

Spędziłam jeszcze w Krakowie parę samotnych dni, Ben dzwonił, ale tylko raz dziennie, bo miał dużo pracy..
Siatkarze też się nie odzywali za bardzo bo trwały przygotowania do Memoriału Wagnera.  Siedziałam w domu sama i nudziłam się, aż do czwartku przed memoriałem. Siedziałam z kubkiem kakaa w kuchni gdy nagle.

-Mam dla Ciebie niespodziankę!- krzyknął na wejściu Ben
-Ben? Co Ty tu robisz? Przecież miałeś wrócić dopiero w niedziele..-
-Uciekłem, powiedzieli że jestem za dobry i wysłali mnie do domu.-
-Ta, jasne już Ci wierze.. Jaka niespodzianka?!-
-Nic za darmo, daj całusa- rzuciłam się na niego i cmoknęłam w usta.
-Tylko tyle?-
-Powiedz co to za niespodzianka, to może będzie więcej...- usiadłam na blacie, rozchyliłam nogi tak, że stał pomiędzy nimi, twarzą do mnie. Wyjął jakąś kopertę z tylnej kieszeni i zamachał mi przed nosem.
-Co to ? - wyrwałam mu ją -Aaaa! nie wierze!- rzuciłam się na niego i zaczęłam namiętnie całować. Rękami błądziłam po jego ciele, a on po moim. Nasze stęsknione siebie ciała szybko połączyły się w jedność na kuchennej podłodze. A na blacie leżała koperta z której wystawały dwa bilety do Londynu..

 ***

Ben miał wolny piątek więc spożytkowaliśmy jak najlepiej ten czas.. oczywiście w łóżku. Od czasu do czasu wychodziliśmy posiedzieć na huśtawce czy w kuchni na przygotowaniu jedzenia. W całym tym zamieszaniu nie myślałam o tym, że prawie całowałam sie z Bartmanem... No dobra troche myślałam, ale nie tyle żeby się tym zaniepokoić.
W piątek wieczorem otuleni kocem, z gorącym kakao usiedliśmy przed TV i obejrzeliśmy mecz Polska- Iran, bo zaczął się już memoriał. Oczywiście ten mecz wygraliśmy do zera. Tak samo jak kolejne następnych dni. Odbierając złoto i nagrody indywidualne cieszyłam się bardzo że znam właśnie tych ludzi.
Po niedzielnym meczu i dekoracji Ben poszedł się umyć, a ja siedziałam na huśtawce i patrzyłam w gwiazdy.

'Nam nadzieje że patrzysz teraz w niebo tak jak ja. To był dobry weekend, miejmy nadzieję, że forma nie zniknie do igrzysk..'

'Też mam taką nadzieje Zibi. No i znowu zgadłeś, siedzę i patrzę w niebo, wyjątkowo piękne dzisiaj ;)'

'Ben wrócił ? Czy sama siedzisz?'

'Jest, zrobił mi niespodziankę w czwartek wrócił z.... BILETAMI DO LONDYNU!!-

'Fajnie, że będziesz :) nawet nie wiesz jak się cieszę. Asia też ma być, może w jakiś wieczór uda nam sie wyjść z wioski razem, co Ty na to?'

'Z Tobą zawsze. :) a tak w ogóle to gratuluje zwycięstwa! Pozdrów chłopaków ode mnie, bo lecę do Bena. Buźka :*'

'Chłopaki dziękują, a ja lece spać, jutro wielkie pakowanie i Londyn czeka.. całuski :* '

uśmiechnęłam się po odczytaniu tej wiadomości, jakie to słodkie gdy taki wielki mężczyzna używa takich słów jak 'całuski' :)

W poniedziałek we wszystkich wiadomościach można było natknąć się na wzmiankę o siatkarzach.. teraz sobie przypomnieli. Koło południa odlecieli trenować. A ja... pakowałam nasze rzeczy, nocujemy w kolegi Bena, więc o tyle mamy taniej, że nie musimy wydawać na hotele. Wylecieliśmy 3 dni później, pozwiedzaliśmy trochę miasta, obejrzeliśmy inaugurację w telewizji, byliśmy na 3 meczach... 3 przegranych.. Widziałam miny chłopaków, po 1 meczu, jeszcze mieli w oczach nadzieję.. po 3  już nie było w nich nic.. każdy z nich szedł ze spuszczoną głową i gdzieniegdzie pojawiły się pojedyncze łzy, każdy z nich przytulił się do kogoś z rodziny kto był na meczu. Stałam koło barierki, gdy przechodził Zbyszek i mnie zauważył przecisnął się między ludźmi i mocno się do mnie przytulił. Tulił się i tulił, nie potrzebował żadnych słów.. Szepnął tylko, że 'Asia musiała po 1 meczu jechać..' głos mu drżał.. Brakowało mi oddechu, bo tak mocno mnie tulił, ale nie przeszkadzało mi to. W końcu puścił i bez słowa odszedł z resztą w stronę szatni.

-Co to było ?!- zapytał Ben
-Przyjacielski uścisk-
-Tak długo?-
-Zrozum, przegrali, a wszyscy na nich liczyli.. pomyśl co teraz czują, każdy z nim potrzebuje wsparcia, tym bardziej że jego dziewczyna musiała wyjechać i jest tu sam.-
Na słowa jego dziewczyna, Ben jakoś spuścił z tonu. Wyszliśmy z hali.


~~
jeny, tyle wejść, 8 komentarzy pod ostatnim postem.. coś niesamowitego, postaram się poprawić, no ale od jutra zajecia. :) Ciekawe czy uda sie to wszystko połączyć. Niby wena mi zniknęła, ale ustawiłam motywujące tapety z siatkarzami więc jest lepiej :)
Pozdrowienia z Krakooowa :*

sobota, 22 września 2012

29. Ze mna można tylko pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko.

Wracałam samochodem z Warszawy do Krakowa. Była noc, bo obudziliśmy się dopiero koło 17, i mimo sprzeciwu chłopaków i tak pojechałam, przynajmniej uniknę korków. Na samą myśl o tym co działo się w nocy cała trzęsę się ze śmiechu.  Jadę w krótkich spodenkach Zibiego, które sięgają mi do  połowy łydki i w jego koszulce, która jest dłuższa od moich sukienek. Chuck siedział sobie z tyłu i opierał głowę na mojej torbie, Biedny trochę przeżył tej nocy.
Wyszliśmy z taxi i wepchnęliśmy Bartka do windy. Na 4 piętrze musieliśmy wysiąść, bo mistrzowi zrobiło się niedobrze. 3 piętra od ściany do barierki..3 schody do góry, dwa do dołu, ważne ze 1 na plusie został :) Chyba godzine wchodziliśmy i zatykaliśmy Kurasiowi buzię żeby tyle nie mówił, bo sąsiadów obudzi. Gdy doszliśmy Bartek od razu poszedł do sypialni spać, a ja do łazienki zmyć makijaż.
-Idziemy na spacer?- zajrzał do łazienki Zibi. Dziwnie na niego spojrzałam- w sensie z Chuckiem.-
-No jasne, tylko... pożycz jakąś bluzę, proszę- Założyłam na stanik to co mi podał, wielka bluza z kapturem, do tego znalazłam jakieś legginsy. Jeszcze przy wyjściu zobaczyliśmy czy z Bartkiem ok, ale ten spał jak małe dziecko. Zabraliśmy Chucka i wyszliśmy z mieszkania. Spacer w ciszy, to coś co lubię.
-Nie jest Ci zimno?-
-Nie, Twoja bluza jest wyjątkowo ciepła- uśmiechnęłam się - Dziękuje.-
-Ale nie tylko za bluzę dziękuje, za to że mogę się u Ciebie zatrzymać.-
-Daj spokój. Przyjemność po mojej stronie.- ukłonił się. Uderzyłam go po ramieniu i zaczęłam uciekać.
-Ała, za co to ?! Chuck ! gonimy ją !- i rzucili się w pogoń za mną.. No gdzie ja tam do uciekania.. Zbyszek złapał mnie i przewiesił sobie przez ramię.
-Powoli zaczynam się przyzwyczajać do tego, że wszędzie mnie nosisz-
-Proszę bardzo. Takie obciążenie to dla mnie nic - zaśmiał się i postawił mnie na ławce, stałam i pierwszy raz byłam od niego wyższa. Odwrócił się żeby odpiąć Chucka, gdy się wyprostował wskoczyłam mu na plecy
-Wio koniku!-
Myślałąm że zacznie jęczeć i mnie odstawi, a on zaczał biec po parku, między drzewkami, tak że musiałam się w niego wtulić, żeby nie przywalić głową w jakieś drzewo. W końcu padł zmęczony i zeszłam z niego.
-Gupek z Ciebie! Mam do Ciebie radę na przyszłość, nie zostawiaj mnie z Bartkiem sam na sam już.-
-Hahaha a co Ci zrobiła ta wielka małpa?-
-Jeszcze nic, ale kto to wie co on tam ma w głowie-
Usiedliśmy na ławce, słońce lekko wysuwało się już nad horyzont.
-Asia doleciała?-
-Tak napisała sms..-
-Nie dzwoniła?-
-Nie, musiała lecieć się ogarnać na na sesję..-
-Chciałabym tak, ale tylko na parę dni-
-Mogę zostać Twoim fotografem-
-Mam swojego w domu-
-No fakt, Ban robi fajne zdjęcia-
-To nie zdjecia są fajne, tylko ja na nich-
-Skromność przede wszystkim-
-No a jak!- dumnie wypięłam pierś.-
-Zróbmy sobie zdjecie!- wyjął telefon
-Ale że taką sweet focie z ręki ?-
-No dajesz!-
Przysunęłam się do niego, tak że nasze policzki się stykały,
-To może pierwsze zróbmy takie normalne..- nie zrozumiałam o co chodzi.
Uśmiechnęłam się i zrobił zdjęcie, nawet bez makijażu dobrze wyglądam- skromność przede wszystkim!
-Głupie miny teraz -
-Co? - zapytałam z zdziwieniem i dziwnie na niego popatrzyłam, ale on pokazał język i zrobił zdjęcie. Miałam otwartą buzię i uniesione brwi w geście zdziwienia.
-Jeszcze raz, bo nie byłam gotowa!- I tym razem oboje wpadliśmy na pomysł żeby pokazać języki.
-Ale fajnie wyszło!-
-No bo z takimi to nie ma wyjścia, żeby wyszło inaczej-
-Teraz to Ty jesteś taki skromny, że chyba muszę się od Ciebie tego nauczyć-zaśmiałam się- wyślesz mi go potem ?- zapytałam i popatrzyłam na jego twarz, on zrobił praktycznie to samo w tej samej chwili i nasze nosy się dotykały. Jednak żadne z nas nie cofnęło głowy, patrzyliśmy tak chwilę, nasze usta były coraz bliżej, jednak Chuck przybiegł i przyniósł patyk.. Zbyszek potrząsnął głową, zabrał patyk i mu rzucił.
-Przepraszam-
-Za co ? Przecież nic się nie stało, nie ma co gadać- powiedziałam i zadrżałam, bo zrobiło mi się zimno. Nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Objął mnie ramieniem i poszliśmy w stronę mieszkania w całkowitej ciszy..
Weszliśmy i usłyszeliśmy tylko głośne chrapanie..
-Kurewa! nie pomyślałem- przeklnął Zibi.
-O czym ? -
-Że została tylko sofa do spania... bo Bartek śpi na całym łóżku, a nawet jakbym go przeniosł na jedna stronę, to ja i tak nie chce z nim spać, Ty chyba też..- popatrzył na mnie
-No nie.. A sofa się rozkłada?-
-Chyba tak, nie sprawdzałem nigdy-
Pomęczyliśmy się, ale udało się rozłożyć kanapę. Do tego ja dostałam wielki ciepły koc, a Zibi zabrał sobie jakiś mały skrawek. Jako że jędzą nie jestem, przykryłam go swoim kocem, ale nie zauważył bo już spał, tak niewinnie.. Obróciłam się na drugi bok i zasnęłam..



~~~~
dziękuje za 6 tysiaków wejść,  raduję się jak małe dziecko :D
Musiałam jeszcze to opisać, teraz już będzie szybciej wszystko.. Następny post będzie dodany z nowego mieszkania z Krakowa! <3
Czekam na komentarze, pokazujcie się, bo to mnie napędza.

wtorek, 18 września 2012

28. Takie to życie dziwne jest, miłość tęsknota scigają się.

Poszliśmy do kuchni, Zbyszek pokroił pizzę, zabraliśmy po kawałku i usiedliśmy na sofie w salonie, wokół małego stolika.
-Nawet dobre- powiedziałam z pełną buzią
-Nie mówi się z pełną buzią- mówiąc to Bartkowi wypadł kawałek pizzy z buzi
-Odezwał się- wymamrotał pod nosem Zibi, oczywiście z zapchaną buzią. Zaczęliśmy się śmiać i krztusić. Na szczęście był Chuck, który 'poodkurzał' resztki dookoła nas. Zjedliśmy wszystko więc pora sie jakoś przygotować. Ja zabrałam swoje kosmetyki i stałam w przedpokoju przed lustrem. Bartek grzebał w szafie Zibiego, a sam właściciel mieszkania prasował sobie koszulę i przyglądał się mi.
-Co robisz? -
- Podkręcam rzęsy..-
-Aa- zrobił dziwną minę i pewnie zastanawiał się nam milionem innych rzeczy których używałam, a o których on nie miał pojęcia. Bartek wybiegł z sypialni Zbyszka
-Mogę?- pokazał niebieską koszulę w kratę
-Jak nie zniszczysz to możesz-
Szybko ją ubrał, Zbyszek skończył prasować i też założył swoją. No no, wyglądali nieziemsko, ależ my mamy przystojnych siatkarzy ! Stałam i się im przyglądałam.
-Co Ty tak paczysz?-
-Po to mam oczy, żeby paczeć. A poza tym to świetnie wyglądacie. Na pewno chcecie iść ? -
-A czemu mielibyśmy nie chcieć ?-
-Po 1. milion napalonych fanek, po 2. ja z milionem napalonych fanek. Nie macie szans przeżyć.-
-Ona ma racje Zbychu, zamknijmy ją w łazience i uciekamy!- powiedział Bartek i wziął mnie na ręce. Dostał pięściami po plecach, prawie bym go kopła, ale Zbyszek trzymał moje nogi, dopiero jak zagroziłam że będę gryźć, Bartek stwierdził, że on się nie bawi, i musi mnie odłożyć, bo to bardzo boli. Zbychu powiedział, że z niego mięczak, a Kuraś, że nie musi niczego udowadniać i że może on sam się kiedyś przekona i go zrozumie. Filozoficzne gadki siatkarzy zawsze spoko. Poprawiłam sukienkę, pogłaskałam Chucka, ubrałam żakiet i szpilki, i mogliśmy wychodzić. Wsiedliśmy do taksówki i ruszyliśmy w stronę centrum, mówiłam, że mogę zabrać auto, no ale oni od razu 'jak to tak bez picia, to nie impreza' itp, no i że nie zmieszczą się tam po pijaku.. Już po drodze było tyle śmiechu, że nawet kierowca nie mogł się powstrzymać. Siedziałam z przodu, a dwa wielkoludy z tyłu.
-Trzeba było zamówić taksówkę bagażową, albo tira, żebyście się mogli pomieścić.- powiedziałam, gdy po raz kolejny Zbyszek wbił mi kolano w plecy przez fotel - Bardziej do przodu się nie przesunę, bo będę jak glonojad przyczepiona do szyby- każdy z nas to sobie wyobraził i znowu w salwach śmiechu dostałam 5 razy kolanem po plecach, na szczęście dojechaliśmy na miejsce, oczywiście nie obyło się bez autografów do pana kierowcy.
Weszliśmy do klubu który znajdował się w piwnicy, było trochę chłodno, ale zostałam zapewniona że mnie rozgrzeją za chwilę. Oczywiscie po drodze chłopaków zaczepiło parę dziewczyn, ale było juz w sumie koło 23, więc każda była troche wstawiona, dlatego łatwo było nam uciec od nich :D
Podeszliśmy do baru
-Co pijemy?-
-Drinki?-
-No co wy chłpaki ? i będziemy tak siedzieć i sączyć drinki jak laseczki ? Shoty !-
-Jesteś tego pewna Emm?-
-W końcu studiuję.. mam wprawę.-
-Zaczynamy od kamikaze ? -
-Może być-
Złożyliśmy zamówienie, wypiliśmy po 3 na dobry początek i.. chłopaki porwali mnie do tańca. Co to był za taniec, nie to co można spotkać na innych imprezach, nikt nie zachodzi mnie od tyłu i nie obmacuje.. Kolejna przerwa, tym razem pijemy już czystą wódkę, po 2 i znowu na parkiet. I tak w kółko, nie obyło się bez robienia sobie jaj, jak na przykład tańczenie nie do rytmu, skakanie  i inne wygłupy przy wolnych piosenkach. Podeszliśmy do baru
-Ja dziękuje, mała przerwa, bo nie doprowadzicie mnie do domu- powiedziałam- ide przypudrować nosek, czekajcie na mnie!- pogroziłam im palcem i zostawiłam. W toalecie spotkałam się z paroma wrogimi spojrzeniami, ale co tam, przecież ja się ich nie boję, mam dwóch osobistych ochroniarzy przy sobie. Wróciłam do nich, ale Bartka nie było, porozumiewawczo machnęłam głową do Zbyszka a on tylko wzrokiem wskazał mi Bartka na parkiecie z jakaś brunetką. Do tego ledwo się trzymał na nogach..
-Jak on wygląda..- załamałam ręce
-No, może się zbieramy? Zanim narobi tu małych Kurasiąteczek..- zaśmialiśmy się
-Ciężko będzie go on niej odczepić..-
-Wierzę, że Ci się to uda, pokuś go ja ide złapać taksówkę- cmoknął w powietrzu i skierował się do wyjścia.
-Tak, zostaw mnie z tym wielkim nawalonym, napalonym olbrzymem samą, co tam..- skierowałam się na parkiet i zakręciłam koło Kurasia. Zauważył mnie, jednak brunetka nie dawała za wygraną, ocierała się o niego, traktowała jak rurkę w tanim barze go-go.. Podeszłam bliżej, wspięłam sie na palce i wyszeptałam mu coś do ucha. Ten od razu opuścił blondynkę, podszedł do baru po jakiegoś drinka i udaliśmy się do wyjścia.
-Po co mu ten drink?-
-Rano będzie mi się chciało pić.- wymamrotał Bartek-
-Jak go tu sprowadziłaś ? -
-Moja slodka tajemnica -
-Dobra wpakujmy go, może do przodu, żeby było mu wygodniej, nie wiadomo co wymyśli-
-Ja nic nie wymyśle, bo nie myyyyśle- śpiewająco stwierdził Bartek. Zaczęliśmy się śmiać i pomogliśy mu wstać i wcisnąć się w taksówkę.
Siedząc ze Zbyszkiem z tyłu poczułam tylko jego głowę na swoim ramieniu, spojrzałam na niego i zobaczyłam że zasnął.. Niestety musiałam go obudzić, bo zbliżyliśmy się do mieszkania.
-Zibi..- pogłaskałam go po twarzy - Zbyszek- potrząsnęłam - Zbigniew!- krzyknęłam do ucha. Dopiero taki wstrząs go obudził.
-Co jest, co się stało ?-
-Dojechaliśmy, trzeba Bartka wyciągnąć, bo też zasnął..-


~~~~
i jak ? dzięki za wszystkie komentarze, to serio mnie motywuje :) Choć pod koniec tygodnia będzie ciężko, bo w poniedziałek się wyprowadzam, to i tak znajde czas żeby pisać :*

Jak będę tak pisać, to do igrzysk dojdziemy za 20 rozdziałów, musze trochę chyba przyspieszyć akcję.. :)

sobota, 15 września 2012

27. Nie poganiaj mnie bo tracę oddech.

Stwierdziłam, że nigdzie mi się nie spieszy i mogę stać pod prysznicem tyle ile chce.. Niestety moje plany pokrzyżował brak ciepłej wody, po około 10 minutach..
-Zajebiście- mruknęłam pod nosem.
Wyszłam, owinęłam się ręcznikiem, na włosach zrobiłam turban. Już otwierałam torbę, żeby zobaczyć co w ogóle zapakowały mi dziewczyny gdy usłyszałam głośne
-Kurewa!- wybiegłam z łazienki żeby zobaczyć co się stało. Bartek stał i trzymał się za czoło, a Zibi zwijał się ze śmiechu, gdy mnie zobaczyli ucichli. No tak mam na sobie ręcznik ledwo zakrywający pośladki i pełno kropelek wody na ramionach.
-Co sie stało?- zapytałam
-Otwierałem półkę no i...- Zibi znowu zaczął się śmiać. - Bartek stał i dostał drzwiczkami.- teraz to i ja buchnęłam śmiechem.
-Bardzo, kurewa śmieszne. Jak tak dalej pójdzie to będę miał więcej siniaków i innych zadrapań po tym wieczorze niż po całym sezonie..-
-Z Wami jak z dziećmi.- wróciłam do łazienki i wyjęłam z torby kosmetyczkę, myjąc zęby szukałam w torbie jakiegoś dresu, ale dziewczyny zapakowały mi same... sukienki, które przeznaczone są na imprezy i wielką kposmetyczkę. Nawet nie ma koszulki do spania. A wszystkie rzeczy po dzisiaj są brudne..
-Zajebiście.- kolejny raz w ciągu 5 minut takie słowo. Co miałam zrobić, chodzić nago? Ubrałam jakaś wygodną sukienkę, no ale co z tego jak to była obcisła, bandażowa mini..
Wyszłam z łazienki, a chłopaki nakrywali do stołu. Zibi podniósł głowę i na mnie popatrzył i nakrywał dalej, ale naraz popatrzył po raz drugi i otworzył buzie. Bartek miał oczy jak spodki filiżanek.
-Co Ty masz na sobie?- Zbyszek odzyskał mowę.
-Noo..- zaczęłam się jąkać- tylko to znalazłam w torbie, którą spakowały dziewczyny..-
-No to się laski postarały- Bartek podszedł bliżej i zlustrował mnie z góry do dołu. -Zjedzmy coś i wybywamy z domu, nie marnujmy takiej okazji, jak Emma tak wygląda, co nie Zbychu?-
-No w sumie..- Zbyszek wyglądał jakby mu zaschło w gardle.. 
-Zbyszek, dałbyś m jakaś koszulkę, żebym mogła w niej zjeść i się nie ubrudzić ?- zrobiłam słodka minkę.
-Jasne, już Ci czegos szukam w szafie- i poszedł do sypialni. W tym czasie Bartek podszedł bliżej i szepnął mi na ucho 'kusisz'. Tylko się uśmiechnęłam i zrobiłam krok w stronę kuchni, żeby uniknąć jakiegokolwiek kontaktu cielesnego z Kurkiem.
Usiedliśmy przy stoliku, ja w wielkiej koszulce Zbyszka, która była dłuższa niż moja sukienka.. Zapadła niezręczna cisza..
-Pizza będzie za 10 minut..-
-To ja wyjdę z Chuckiem jeszcze, żeby potem mieć więcej czasu się ogarnać.- zaoferował.. Zbyszek. Wygląda to jakby chciał nas zostawić samych albo po prostu tak polubił Chucka..
-Zostaw, ja z nim wyjdę.-
-W takich ubraniach ?- zapytał.. No tak, gdzie ja w długiej koszulce.. albo w sukience która ledwo zasłania tyłek.
- No fakt..-
-To idę- pozbierał się, ubrał bluzę i poszedł, a my z Bartkiem znowu zostaliśmy sami, czułam się trochę nieswojo, ale zadzwonił mój telefon
-Halo? Cześc Ben- powiedziałam
-Byłam z dziewczynami w Warszawie, a teraz czekam na kolację..- to chyba nie kłamstwo? Bartek tylko dziwnie na mnie spojrzał i podszedł trochę bliżej.
-Tak, tak uważam na siebie i nie robię głupot- zaakcentowałam ostatnie słowa i spojrzałam na Kurasia. Był blisko mnie, za blisko.. - A Ty jak tam ? Fajnie jest ? - zapytałam
-Oo impreza powitalna mówisz... Fajnie się masz, może tez gdzieś wyskoczę.-
-Ja Ciebie też- cmoknęłam do telefonu.
-Ładnie tak kłamać?-
-Nie okłamałam go przecież, tylko ominęłam parę szczegółów.-
Bartek tylko pokręcił głową i poszedł do kuchni. Udałam się za nim.
-Chyba już- powiedział i wskazał na piekarnik. Zobaczyłam że ser na górze nie jest już żółty a raczej brązowy..
-Jasne ze już! Spali się zaraz- powiedziałam i szybko otworzyłam piekarnik, znalazłam jakąś ścierkę i wyjęłam blachę z pizzą, ale przy pokładaniu jej na blat poparzyłam dłoń od środka.. szybko odłożyłam pizzę i syknęłam z bólu i złapałam za rękę.
-Co jest ?  Pokaż mi to-
-Ale to boli- zaskomlałam.
-Włożymy pod zimną wodę i będzie dobrze- pociągnął mnie za rękę w stronę zlewu, nie puszczając mojej dłoni, stanął za mną i skierował dłoń pod wodę.
-Ałć-
-Niezdara z Ciebie-
-Ze mnie ? A kto wylądował dzisiaj na tyłku tyle razy i porwał koszulkę ? - podniosłam głowę żeby zobaczyć jego twarz. Była tak blisko..
-No ale jesteś kobietą, w kuchni nie powinny zdarzać Ci się takie wypadki.-
-Co ? Szowinistyczna świnia, myślisz że jak kobieta to tylko do kuchni ?- wyrwałam rękę i zaczęłam bić go po klacie,
-Holla holla Mała.- złapał mnie za nadgrastki i przyciągnął do siebie
-Przestań! Jesteś okropny, traktujesz mnie jak przedmiot i wykorzystujesz swoją siłe przeciwko mnie- zaczęłam mówić, i nadawałabym dłużej tylko że... zatkał mi buzię swoją wielką dłonią. Więc go ugryzłam.
-Ała!- krzyknął.
W tej chwili wszedł Zbyszek i zobaczył każdego z nas trzymającego się za dłoń.
-Chyba spaliliście moje dzieło.. czuć w całym bloku. Co się wam stało?-
-Ugryzła mnie!-
-Oparzyłam się- powiedzieliśmy jednocześnie.
 -Daj, mam w apteczce spray na oparzenia..- Zbyszek wziął mnie za ręke i poszedł do łazienki.
-Auć, boli i szczypie-
-Jak to zrobiłaś?-
-Przy wyciąganiu pizzy..-
-Ty ją wyciągałaś?  Ależ z tego Kurasia dżentelmen..- zaśmiał się.- powinno pomóc- spryskał mi dłoń. -Więcej nic się nie działo ?-
-Ben dzwonił..-
-i co mu powiedziałaś?-
-Że byłam w warszawie a teraz czekam na kolację..-
-Ale nie powiedziałaś że z nami?-
-ominęłam parę szczegółów..-

~~~
wrzesnien to chyba pechowy miesiąc
1 wybuchła wojna
11 WTC
no i 16...

wtorek, 11 września 2012

26. Wake me up in July!

Po paru nieciekawych przygodach, dodaję... może nie zniknie tym razem
**

-Ciekawe jak on wysiądzie z tej windy.-
-To Kuraś, da se rade-
-Dałby, gdybyś nie dorzucił tej torby w ostatniej chwili..- zaśmiałam się. Staliśmy tak chwilę w ciszy..
-Fajnie, że Asia dała radę jednak być.-
-No, ale tyle ją widziałem co na lotnisku.. Nie ma co się teraz rozczulać, winda w końcu zjechała, pakujemy się!-
Wszystko w windzie ja z tyłu podtrzymuje torbę żeby na mnie nie spadła, bo mądry Zbyś, położył jedna na drugiej i wyskoczył z tekstem
-Daj Chucka, wyprowadzę go i zrobie małe zakupy po drodze, zaraz wrócę- Zabrał m ismycz z ręki, wcisnął 7 i zamknął drzwi windy.. Nie zdążyłam nic powiedzieć.
Dotarłam na 7 piętro, ale tak szarpnęło, że torba spadła mi na nogę, przeklinając pod nosem zobaczyłam że ktoś otwiera mi drzwi, był to Bartek... BEZ KOSZULKI!
-Czemu jesteś topless? -  zapytałam gdy pomógł mi podnieść torbę ZB9, patrzyłam w podłogę by ukryć zachwyt? no takie ciało mieć.. zawsze mnie to pociągało, no ale wracajmy do rzeczywistości..
-Wyciągając torby wpadłem na barierkę i trochę się porwała, to ją zdjąłem- no tak, bo lepiej paradować z gołą klatą niż w porwanej koszulce..W końcu udało się wszystko wyjąć z windy, gdy mistrz spostrzegawczości zauważył
-Gdzie jest Zbychu?-
-Poszedł po jakieś zakupy z Chuckiem.-
-Aa.. - zamyślił się - dobra nie stójmy tak, otwieraj drzwi-
-Przecież nie mam klucza, Ty tez nie masz?!-
-No jajebie.- pacnął się otwartą dłonią w czoło.. -Jak Zibi coś wymyśli..-
Zrezygnowani usiedliśmy na schodach, oparłam sie na łokciach na schodku wyżej, a Bartek siedział, dwa schodki niżej. Miałam bardzo fajny widok na jego plecy, które były tak wielkie, że przesłaniały mi pół świata.
-Masz cos do jedzenia kobieto ?-
-Kobieto ? Ty jako samiec alfa powinieneś sobie coś sam upolować.-
-Widzę przed sobą całkiem fajny kawałek mięsa, trochę kościsty ale jest..- wstał i zbliżył się do mnie, oparł ręce na schodku gdzie miałam łokcie i nachylił się do mojej szyi, przeszedł mnie niesamowity dreszcz, nie mogłam się poruszyć.. Schylił się i delikatnie dotknął ustami mojej szyji, przesuwał się w stronę środka twarzy, popatrzył mi w oczy i ... odsunął się bo właśnie usłyszeliśmy, że winda się otwiera. Nie wiedziałam co się dzieje, czy gdyby nie winda byśmy się całowali ?!
-O kurewa! zapomniałem Wam dać klucze..- Zibi chciał zrobic facepalm, ale uniemożliwiły mu to ręce zajęte pełnymi reklamówkami i smyczą. Doszedł do drzwi, i nie wiem jak ale wyjął z kieszeni klucze i otworzył swoje królestwo.
-Uwaga, może być troche kurzu, dawno tu nie byłem.- i poszedł do kuchni.
Mieszkanie było fajnie urządzone, tak nowocześnie ale bez przesady. Zabrałam swoja torbę i weszłam do środka, za mną Bartosz targał się ze swoim bagażem.
-Kuraś, czemu Ty nie masz koszulki ? Emma Cie tak załatwiła ? - zażartował Zibi.
-Długa historia stary ..-
Znieśli wszystkie torby, część wywalili i włożyli od razu do pralki.
-Jako że śmierdzisz najmniej z nas wszystkich, idziesz się myć ostatnia- zaśmiał się Kurek i wszedł do łazienki. W tym czasie poszłam do kuchni zobaczyć co robi Pan Bartman.
-Co robisz? - zapytałam i usiadłam na blacie.
-Rozpakowuje zakupy, pomogłabyś..-
-Widzę że dobrze Ci idzie- zaśmiałam się i dostałam.. garścią mąki!
-Co Ty robisz? - zeskoczyłam i zaczęłam strząsać z siebie biały proszek
-Zasłużyłaś.- powiedział poważnie, a ja zbliżyłam się w tym czasie do zlewu i ochlapałam go wodą.
-Wojna!- krzyknął i rzucił się na mnie
-Niee!! jesteś cały mokry!-
-Ciekawe dlaczego?- zaczęłam uciekać, ale za bardzo nie miałam dokąd, złapałam pierwsze co miałam pod ręką i schowałam za plecami, gdy sie do mnie zbliżył, dostał po głowie z.. ogórka! I to był nokaut, położył się na ziemi i trzymał za głowę i jęczał.
-Jezu! zabiłam Cię ? -powiedziałam
-Ała, nic nie widzę na oko- leżał i zwijał się. Pochyliłam się nad nim i wtedy
-Mam Cię!- rzucił się na mnie i zaczęliśmy się turlać po podłodze, szarpaliśmy się tak, że podciągnęłam mu koszulkę na głowę, a on całkiem ściągnął mi moją, wtedy z łazienki wyszedł [w samych bokserkach] Bartosz
-Co Ty masz na plecach ? I co Wy kurewa  robicie?! Co tu się dzieje?-
-Co masz na plecach, co masz na plecach- Zibi szybko się pozbierał i obejrzał mnie z góry do dołu.-Czemu tego wcześniej nie widziałem ? -
-Hmm... może dlatego że się przed Toba nie rozbierałam ? Jak mnie łaskotaliście to nie było widać.-
-Fajny ten tatuaż.. Może też sobie zrobie - Bartek ręką dotknął moich róż na plecach, znowu ten dziwny dreszcz!
 -Bartman idz się myć, bo też chce zacząć juz ten wieczór, wyskoczyć z jednego wygodnego dresiwa w drugie- klepnęłam po tyłku wstającego Zibiego, ten w odwecie złapał mnie za rękę, pociągnął do góry, wziął na ręce i wystawił na balkon. Na 7 piętrze. W samym staniku i dresie. No i zamknął drzwi patrząc mi prosto w oczy, jeszcze cwaniak oczko mi puścił.. i poszedł się myć.
-To są chyba jakieś żarty.- powiedziałam i oparłam się o barierkę, - Bartek wpuść mnie, proszę- zrobiłam oczy jak ze Shreka..
-Nic za darmo- powiedział i lekko uchylił drzwi i przytrzymał je nogą.
-Zimno mi już, no weź, to nie jest takie śmieszne- próbowałam przepchnąć drzwi, no ale jak przy takim wielkoludzie dać sobie radę..
-Mówię Ci, nic w życiu za darmo się nie dostaje.-
-Dobra. Co chcesz?- zapytałam
Puścił drzwi i pociągnął mnie za rękę do środka i objął w pasie.
-Co robisz?- zapytałam gdy patrzył mi w oczy i powoli się pochylał.. Dobrze że wtedy mnie nie sparaliżowało
-Przecież jesteś moją dziewczyną.-
-To była ściema, przecież wiesz że mam narzeczonego..-
-Narzeczony nie ściana, można go przesunąć- szepnął mi do ucha.. obejmował mnie tak, że nie mogłam się wyrwać. Postanowiłam zagrać w jego grę i przysunęłam się do jego szyi i lekko ugryzłam. Widać że go to zdziwiło, bo lekko zwolnił uścisk i wtedy się uwolniłam. Uciekłam do kuchni, po drodze zabrałam jakąś pierwszą lepszą koszulkę, włączyłam radio i zabrałam sie do przygotowywania pizzy, bo zobaczyłam wszystkie składniki i przepis przypięty do szafki. Przygotowałam wszystkie składniki do ciasta, pokroiłam paprykę, szynkę, pieczarki, brokuły.. Bartosz przyszedł w połowie, ubrany w spodnie od dresu, ale bez koszulki. Uświadomiłam sobie że to jego koszulkę mam na sobie.
-Oddasz mi ją?-
-Serio? Teraz ją chcesz? -
-Tak. Chcę. Oddaj- wyciągnął dłoń.
Hmm chyba trochę go zdenerwowałam
-Proszę.- zdjęłam jego koszulkę, a on ją założył. Dobrze, że w tej chwili Zibi wyszedł z łazienki. Bez słowa zabrałam swoje rzeczy i weszłam do zaparowanego pomieszczenia. Wychyliłam sie tylko i rzuciłam
-jak wyjdę to chce mieć coś do picia i jedzenia na stole chłopaki!-
-Tak jest pani sierżant- zaśmiał się Zibi a Kurek nie powiedział nic.


~~~~
taki zwrot akcji, co Wy na to ? :) zapraszam do komentowania, to motywuje! :*

a w Krk będę chodziła w stroju ludowym xd co nie Bożenko ? hahaha

czwartek, 6 września 2012

25. Ta krew jest słodka, ta krew, ta krew..

-Czemu nie powiedziałaś, że będziesz ?-
-Do końca nie wiedziałam, obudziłam sie w samochodzie, z dziewczynami, które mnie uprowadziły jak spałam.. Widzisz ze w dresiwie jestem jeszcze-
-Oj tam, ładnemu we wszystkim ładnie przecież.-
-Widziałam, że Asia jednak była..-
-No tak, o właśnie idzie, poznasz ją- powiedział zadowolony, gdy zobaczyliśmy zbliżającą się do nas dziewczynę z wielką walizką.
-Kochanie, to Emma, wspominałem Ci o niej.-
-Tak, tak, widziałam parę Twpoich filmików, na serio są fajne- uśmiechnęłą się i podała mi rękę - Niestety, za godzinę mam samolot do Hiszpani - i tu zwróciła się do Zbyszka - odprowadzisz mnie, bo odprawa sie już zaczęła-
-Jasne, do zobaczenia Em- powiedział i zabrałwalizkę Asi..


Doszłam pod samochód, gdzie czekali siatkarze z dziewczynami
-No nareszcie, ileż można czekać.-
-To nie moja wina, że umiem sie zgubić koło domum, a co dopiero w wielkiej Warszawie!-
-Rachunki za nasze auta, pozostawione na parkingu koło lotniska będą kosmiczne..- powiedział Jarski
-Wygraliście grubą forsę, to chociaż będzie na parking- zaśmiałam sie i wypuściłam Chucka z auta. Siatkarze od razu sie na niego rzucili i zaczęli sie z nim bawić, choć przecież to bulterier, do najsłodszych psów nie należy.. Staliśmy tak chwilę, gdy dołączył do nas Zbyszek. Michał zapytał
-Poleciała?-
-Jeszcze nie, ale siedzi już w samolocie i czeka..-
-Ważne, że była, choć na chwilę- poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Dobra chłopaki dość tego dobrego, pakujemy sie z Chuckiem do auta i komu w drogę temu czas.-
-Nigdzie nie jedziesz.- stanowczo powiedział Zbyszek. Popatrzyłam na niego z dziwną miną
-Przenocujesz u mnie, nie opłaca się po prostu jechać, za długo by to trwało i w ogole..- zaczął się tłumaczyć- Kuraś też u mnie zostaje dzisiaj, bo auto jest ciągle u mechanika... mistrz- powiedział z ironia w głosie.
-No skąd mogłem wiedzieć, że mu to tyle zajmie.. głupie auta.-
-To jak będzie?- popatrzył na mnie, a Kuraś wyglądał zza niego z błagalną miną.
-Zgódź się, będzie fajnie !-
-Ocho, juz się zaczynam bać, ale chyba nie mam innego wyjścia..-
-Huuuraaaa- wiadomo, Bartka lubi czasem ponieść, i w tej chwili zaczął mnie miażdżyć w swoich wielkich ramionach.
-Idioto, zaraz z ją połamiesz!- Jarski próbował mnie wyciągnąć z jego objęć i na szczęście mu się to udało.
-Do zobaczenia Emm- powiedział i przytulił mnie Misiek, a zaraz za nim rękę podała mi Monika, która przyjechała po niego. Potem pożegnałam się z Kubą, Agą, Kamą i Zatim. Po drodze pomachał nam jeszcze Winiar z auta. Staliśmy tak w 3 i zapadła niezręczna cisza. Każdy z nich miał koło siebie dwie duże torby..
-A Ty nie masz auta? Zwróciłam sie do ZB9-
-Nie, bo przyjechałem z Miśkiem i Monią..- i podrapał się po głowie.
-Jakoś musimy się zmieścić..-
-Nie ma innego wyjscia- każdy z nas podrapał się po głowie, zastanawiająć jak to wszystko pomieścić w małym bagażniku..
-Zbychu, bedziesz trzymał psa na kolanach z tyłu, a koło Ciebie wrzuci się jeszcze jedną torbę i będzie spoko-
-Czemu ja z tyłu ?!-
-Bo jesteś mniejszy-
-Wielkolud się odezwał-
-Nie kłócić mi się tu. Nie musicie jechać jak się Wam nie podoba-
-Dobra, dobra już będziemy grzeczni.-
-Wielkie dzieci z Was-
-Ciagle to słyszymy, sprzątaczki w hotelach najczęściej tak mówią-
-I maja rację, a teraz wbijać sie do środka i tłumaczcie Cioci Emmi gdzie jechać-
-Taka z Ciebie ciocia, jak z Kurasia tancerka go-go-
-Hmm ,przekonamy się wieczorem, Kurek obiecywał, że będzie fajnie..- zaśmiałam się.
-No właśnie, mówił że bedzie FAJNIE -zaakcentował to słowo Zibi
-Ej, możecie mnie nie obgadywać jak jestem obok ? wredoty. strzelam focha.-
-Strzelaj se strzelaj, możesz spać na wycieraczce pod mieszkaniem.- dobry szantaż nie jest zły 3:)
Po paru sprzeczkach i 'kurewach' na innych kierowców, dotarliśmy wreszcie na całkiem ładną okolicę, gdzie było pełno nowych bloków. Zbyszek powiedział gdzie mam zaparkować, i zaczęliśmy sie zbierać z auta... Torby się poklinowały, że przy wyciąganiu Bartosz tak ciągnął że urwał ucho torby i wylądował na tyłku. Prawie płakaliśmy ze śmiechu. Udało się w końcu wszystko wyciągnąć, ale teraz jak to zabierzemy...
-Pomogę Wam, mogę zabrać jedną torbę jakoś..-
-Masz Chucka, swoją torbę, poza tym połamiesz się przy tym.-
-Nie zaczynaj Zbigniewie.-
-Ty se grabisz...- i machnął torbę żeby mnie uderzyć, jednak odskoczyłam i zaskoczony Kuraś znowu wylądował na ziemi..
-Ejjaaaa, - prawie miał łzy w oczach..- ja chce przeżyć ten dzień..- i pozbierał się. Obładowaniu ruszyliśmy w stronę wejscia.
-Dobrze że jest winda, i Kuraś się wpakował ze swoimi walizkami do środka, Zbyszek dołożył jeszcze jedna swoją, wcisnął 7 i zamknął drzwi.. Słyszeliśmy tylko jakieś przekleństwa Kurasia.
-Jaki Ty niedobry- zaśmiałam się,
-Przecież i tak byśmy się nie zmieścili..- powiedział i diabelsko się uśmiechnął.

~~~~
średni taki post.. gdzieś mi zniknęła wena z poprzedniego ;)

poniedziałek, 3 września 2012

24. Na prawdziwą miłość, pierwszą, drugą, siódmą masz tylko pięć minut..

Wsiadłam do auta, już jako kierowca, dziewczyny wygodnie usadowiły się z tyłu, a Chuck siedział koło mnie i patrzył przez okno, biedaczek.. Jechałam wg trasy wyznaczonej przez GPS, minęłyśmy znak informujący nas, że jesteśmy w Warszawie
-To teraz tylko tysiące uliczek, korków i jesteśmy na miejscu- stwierdziłam z przekąsem, bardziej sama do siebie, bo zobaczyłam w lusterku że dziewczyny śpią. Po paru soczystych 'kurewach' dojechałam w końcu na miejsce. Zaparkowałam w pobliżu, przecież nie będę płacić milionów za parking koło lotniska...
-Laski, budzimy się!- krzyknęłam, te się ocknęły.
-mamy jeszcze 20 minut zanim wysiądą i sie ogarną- powiedziała Aga po przeczytaniu sms-
-No to idziemy !- powiedziała Kama i spojrzała na mnie znacząco
-Nigdzie nie idę, jestem w dresie, bez make-upu- zobaczyłam ich oczy, jak koty ze Shreka.- poza tym ktos musi zostać z Chuckusiem- próbowałam sie wykręcić. Ale Kama bez słowa wyjęła z torebki tusz do rzęs i podkład
-To Ci powinno wystarczyc, a dres jak najbardziej spoko, taki wyjściowy nawet- próbowała tłumić śmiech.
-Spadaj małpo! O wszystkim pomyślałyście a o spodnioach dla mnie to już nie ?-
-Wszystko jest, na wszelki wypadek, ale w bagażniku w torbie..-
-INTELIGENTY!-
Szybko pomalowałam sie w lusterku, w sumie ładnemu we wszystkim ładnie, liczy się wygoda, a dres jest chyba najlepszym wynalazkiem wszech czasów. Najlepszym i najwygodniejszym.
-Idziemy i bez gadania, Chuckowi zostawimy uchylone okno, postaramy się szybko wrócić.-
No i oto tym sposobem dałam się namówić.. Powinnam poćwiczyć przed lustrem asertywność.

Weszłyśmy na lotnisko i zobaczyłyśmy tłum nastolatek i nie tylko z kartkami, flagami, w koszulkach. Stanęłyśmy gdzieś z boku, gdy nagle jakaś kobieta zaczęła machać na Agę
-Aga, Aga, chodzcie tutaj- zawołała, stała w wyznaczonym miejscu z boku, ale tak że było z niego wszystko widać, koło niej stały inne kobiety, dzieci, ludzie, jednak nie byli wymieszani z resztą przybyłych. Okazało się, że to specjalnie wytyczone miejsce dla rodziny.
Dziewczyny spojrzały na mnie
-Idzcie, ja tu postoję.-
-Nie zostaniesz tu, wkręcimy Cię tam- powiedziała Kama i pociągnęła mnie za rękę w stronę wyznaczonego miejsca. Wołającą kobietą okazała się żona Rucka. Pan z ochrony dziwnie na nas spojrzał,
-Agnieszka Jarosz- powiedziała i uśmiechnęła się jak najładniej umiała - a to narzeczona PAwła Zatorskiego- pokazała na Kamę - A to..- zastanowiła się - dziewczyna Bartka Kurka - stanęłam jak wryta i tylko zmierzyłam ją wzrokiem. Ochroniarz popatrzył na żonę Rucka, ta tylko kiwnęła głową, a ten nas wpuścił. Gdy juz się oddaliłyśmy od niego
-pojebało Cię !? Nie mogłabym być czyjąś siostrą? Tylko do razu dziewczyną? i to Kurka?! jajebie.-
-Spokojnie, ważne że nie poniesie nas tłum nastolatek- zagotowało się we mnie. Nawet nie zwróciłam uwagi, że stoi koło mnie żona Winiara, rodzice Zbyszka (poznałam po jego tacie), a koło nich chuda, wysoka blond włosa dziewczyna, pewnie Asia, do tego żony, narzeczone, dziewczyny i pewnie reszta rodzin. Stałam zła i zdenerwowana, jednak wszystko ze mnie uszło, gdy na horyzoncie pojawili się siatkarze i wszyscy zaczęli śpiewać hymn, a póżniej 'Dzię - ku- je - my '. Niesamowite chwile. Mimowolnie się uśmiechnęłam, a Aga objeła mnie ramieniem. Oj, niech nie myuśli sobie, żew tak łatwo jej to odpuszczę, no ale nie psujmy tej chwili. Usłyszeliśmy tylko
-Drodzy Państwo! Polska Reprezentacja Siatkarzy i ich złote medale! Prosimy nagródźmy ich wielkimi brawami.- nawet już nie pamiętam co się wtedy działo. Ludzie zaczęli się poruszać w ich stronę, prosić o autografy i zdjęcia a żony i rodziny spokojnie czekały z boku, choć było widać, że mają ochotę rzucić się im w ramiona. Potem poproszono o parę wywiadów, komentarzy i po około 1,5 godziny chłopaki mogli rzucić się na rodziny. Stałam jak słup soli na środku i tylko patrzyłam jak wszyscy dookoła witają sie ze soba, całują, płaczą.. To nie był dobry pomysł żebym tam jechała,a Chuck biedny siedzi w aucie.. Nagle zobaczyłam Bartka, choć w sumie trudno go nie zauważyć. Podeszłam do niego od tyłu i wcisnęłam mu palce w żebra.
-Cześć wielkoludzie- zaczęłam niepewnym głosem. On się odwrócił i.. tak po prostu położył torby i mnie porwał w ramiona. Nie spodziewałam się takiej reakcji.
-Jesteś wariatem, puść mnie!- próbowałam się wyszarpać, ale trochę cieżko.. W końcu mnie odstawił i spojrzał, że stoję w strefie dla rodziny i dziwnie na mnie popatrzył
-O nic nie pytaj.. Aga mnie wkręciła, mówiąc, że jestem Twoją dziewczyną..- popatrzyłam na niego niepewnie- Mogła powiedzieć że jestem siostrą, ciocią, cokolwiek, a ta od razu wyskoczyła z takim tekstem, przykro mi..- powiedziałam jednym tchem a on... zaczął się śmiać! po prostu, najzwyczajniej w świecie mnie wyśmiał
-Miliony kobiet chciałoby być na Twoim miejscu, a Ty taka wystrachana hahahaha-
-Strzelam focha!- Bartek sie zamyślił..
-Chodź tu do mnei moja dziewczyno, która ma narzeczonego, idziemy do reszty- objął mnie ramieniem i pociągnął za sobą
-Na serio, jesteś pojebany- zaśmiałam sie i ruszyłam za nim..
Podeszliśmy do paru siatkarzy, którzy zebrali się w jednym miejscu, by pewnie omówić szczegóły dotarcia do Spały za 3 dni.
-Chłopaki, patrzcie kogo Wam przyprowadziłem!- zawołał z daleka.
-Emmaaa!- rzucił się na mnie Kubiak, porwał mnie w ramiona tak, że miałam przed swoją twarzą twarz Zbyszka, uśmiechnęłam się tylko i rzuciłam nieme 'cześć'
-Misiek, wariacie, połamiesz mnie.- objęłam go i przydusiłam a potem potargałam jego włosy.
Ten łaskawie mnie postawił
-Dzięki Ci moja wybawicielko, nie będę spał na wycieraczce!- przytulił mnie Jarski.
Zbyszek podszedł i dał mi buziaka w policzek, wydłużając tą chwilę i powiedział mi na ucho
-czemu nie mówiłaś, że przyjedziesz?- Widząc to, Bartek
-Holla, holla, odczep się od mojej dziewczyny.- Wszyscy na niego dziwnie popatrzyli, ale widzialam że nie powie nic wiecej wiec przejęłam inicjatywę
-Aga m,nie wkręciła w stferę 'vip' - pomachalam palcami - mówiąc, że jestem jego dziewczyną - wskazałam na Kurasia.
-Hahaha co tej mojej Agusi do głowy nie przyjdzie- zaśmiał się Jarski.
-Dobra chłopaki, ja wam nie będę przeszkadzać, ale będę sie zbierała, bo czeka mnie długa podróż do Krakowa.. a Chuck siedzi w aucie i pewnie tęskni biedaczek.-
- Ty chcesz jechać do Krakowa? Teraz? przecież korki są.. w nocy dojedziesz..-
-Ale dojade. Idę po dziewczyny, bo bagaże mają u mnie-
-To my tez idziemy- pwoiedzieli
Popatrzyłam na zgraję siatkarzy idących przed siebie, którzy unikają jak mogą fanek, nie dziwię się im, pewnie zmęczeni. Jarski zabrał Agę pod ramię, ta pomachała na Kamę i wszyscy ruszyli w stronę wyjścia. Szłam z tyłu a koło mnie Zbyszek..

~~~~
za dużo weny mam  :D gdybym chcial skonczyc to pisac to byscie to czytały dwa dni, a za to w nagordę nasttępny post pojawi się dość szybko, bo Czubek [ja] ma wolne ;) buziaki :* piszcie koentarze, uwielbiam je czytać :*