-Zbyszek..- powiedziałam ledwo żywa.. - Zbyszek-
-Mhm?- mruknął zaspany
-Podaj mi telefon, nie słyszysz jak dzwoni?-
Ledwo żywy obrócił się i podał mi telefon, włączyłam drzemkę na 10 minut, ale po chwili byłam już całkiem rozbudzona i patrzyłam w sufit wsłuchując się w miarowy oddech wielkoluda. Po jajecznicy wróciliśmy do pokoju i zasnęliśmy w swoich ramionach.. Wydostałam się z jego objęć i poszłam pod prysznic, chłodna woda to idealne wyjście z niewyspanej nocy, przed na prawdę ciężkim dniem.. Owinęłam się w ręcznik i wyszłam z łazienki
-Idę do siebie-
-Zostaw mi mój ręcznik chociaż-
-Nie- pokazałam mu język i wybiegłam z jego pokoju do swojego.
Szukałam ubrań, owinięta w ręcznik, gdy do pokoju wszedł Bartman
-Oddaj mi ręcznik, tez chce się umyć-
-Zabierz mój, jest w łazience-
-Chce swój- zbliżył się do mnie, chwycił za biodra obrócił do siebie i patrzył mi w oczy. Jego zielone tęczówki z rozszerzonymi do granic możliwości błyszczały w blasku porannego słońca.. Zbliżał twarz do mojej, jednak przerwała nam Kama
-Emma, pomóż- wbiegła z krzykiem, od Zbyszka dostałam buziaka w czubek nosa.
-To ja nie przeszkadzam. Gdzie Twój ręcznik?- zapytał, a Kama stała z otwartą buzią. Weszłam do łazienki z ciuchami, rzuciłam mu ręcznik, ubrałam się i wyszłam do Kamy, która siedziała na łóżku z dziwną miną
-Co jest Kamcia, stało się coś-
-Tak! Nie! To znaczy... co to było to przed chwilą ?-
-Nic, ręcznik musiałam mu pożyczyć, bo zabrałam jego-
-Czemu?-
-Długa historia, nie o tym dzisiaj !-
-Ale, że coś między Wami?-
-Przyjaźń przede wszystkim-
-Nie wnikam, ale wrócimy do tego. Więc.. Emma.. denerwuje się i nie wiem co zrobić ze sobą... o 14 jedziemy do kościoła, nie śpie od 6.. Paweł jest na piętrze niżej, żebyśmy się nie widzieli przed.. Denerwuje się, pomylę się, przewróce, popłacze..-
-Kochana, nie myśl o takich rzeczach, przede wszystkim myśl o czymś przyjemnym, podróż poślubna, to jak za chwile będę miziać Cię swoimi mięciutkimi pedzelkami, szelest sukni ślubnej, dzwięk dzwonów.. - objęłam ją ramieniem i położyłam na łóżku - odpręż się, zaraz przyniosę Ci coś na rozluźnienie..- zostawiłam ją w pokoju i poszłam w stronę kuchni. Po drodze spotkałam siatkarzy, każdy z nich chodził bez celu, pewnie wybranki ich serca wyrzuciły ich z pokoju a same rzuciły się w wir przygotowywań..
Zabrałam z kuchni potrzebne rzeczy i wróciłam do pokoju. Nalałam Kamie kieliszek wina, które chłodziło się w kuchni, poleżała jeszcze chwile, ale nie było nam dane dłużej napawać się ciszą, bo do pokoju wkroczyła mama Kamy, siostra i ojciec. Przywitaniom nie było końca, w końcu jednak udało mi się wydostać Kamę do łazienki i zaczęłam robić jej makijaż, co chwilę oczywiście ktoś musiał nam przeszkodzić, ale w końcu nam się udało, Kama wyglądała przepięknie. Wyszła z łazienki i poszła po odpoczywać jeszcze chwilę, zanim wciśnie się w sukienkę, a ja zaczęłam malować resztę kobiet z rodziny Kamy. Przed 13 wszyscy byli pięknie wystrojeni, koło 13:30 w końcu musieliśmy jechać do kościoła i tam czekać na Parę Młodą. Wszyscy byli wystrojeni... oprócz mnie. Brawo miszczu! pomyślałam i pobiegłam do łazienki na szybki prysznic. Owinięta w sam ręcznik wybiegłam żeby pozbierać potrzebne mi rzeczy z pokoju, w którym siedział.. no kto inny jak nie Bartman.
-Gotowa?- zapytał
-Jak widzisz nie, często widujesz mnie w ręczniku, jednak to nie jest mój wyjściowy strój dzisiaj..- pozbierałam rzeczy i wbiegłam do łazienki. Usłyszałam jeszcze tylko
-Za pół godziny trzeba się zbierać..-
Szybko suszyłam włosy, zrobiłam prosty ale wyjściowy makijaż, zakręciłam włosy i upięłam w niedbałego koka, a pojedyncze kosmyki opadały na odkryte ramię.. Do tego czerwone usta i moja czerwona koronkowa sukienka. Ale żeby zobaczyć się całą musiałam wyjść i przejrzeć się w lustrze na szafie,
-UUUU! - Zibi uniósł brwi i wstał z łóżka, a ja w tym czasie założyłam cieliste szpilki zabrałam kopertówkę i żakiet. -Wyglądasz.. oszałamiająco.- dopiero teraz zauważyłam że Bartman ma czerwone guziki koszulki, które pasują do sukienki.
-Jesteś chyba najszybszą kobietą na świecie-
-Nie raz Cię jeszcze zadziwię...- uśmiechnęłam się i puściłam mu oko.
-No ja mam nadzieję- uśmiechnął się, nachylił się nade mną, jak do pocałunku, ale cofnął głowę i dostałam buziaka w czoło. Objął mnie w pasie, otworzył drzwi i przepuścił.
-Stój! Musisz zabrać parę rzeczy jeszcze!- Zawróciłam i podałam mu kuferek z kosmetykami i najpotrzebniejszymi rzeczami.
-Kobiety...-
-Nie kobiety, tylko Panna Młoda musi wyglądać pięknie przez całą noc- uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju, a za mną Zbyszek z małą walizeczką.
Myślałam, że to my będziemy ostatni, ale staliśmy na ganku z Ziomkiem, Woickim, Cupkiem i Alkiem. Później powoli schodziła się reszta, komplementując swój wygląd na każdym kroku. Faktycznie, tego dnia wszyscy wyglądali wyjątkowo dobrze :) A widzieć tylu wysokich, dobrze zbudowanych mężczyzn w garniturach to coś niesamowitego, przynajmniej dla mnie. Wszyscy w końcu się zebrali, piękni, pachnący i uśmiechnięci pojechaliśmy samochodami do kościoła.
Uroczystość była piękna tak samo jak Para Młoda, nie mogłam się napatrzeć, tak samo jak reszta. Kiedy Kama wchodziła w pięknej sukni do kościoła, wszyscy patrzyli z zachwytem. Nie myślałam w tej chwili o tym co dzieje sie z Benem, czy jest z Aśką, czy sam.. nie to było ważne w tym momencie. Po zakończeniu pierwsze goście wychodzili z kościoła a na końcu Nowożeńcy, których wszyscy obsypali płatkami kwiatów, grosikami, ryżem, cukierkami :) Setki kolorów latało przed kościołem, słychać było śmiechy i okrzyki zachwytu, na szczęście jakiś kuzyn też interesuje się fotografią i mógł zastąpić Bena w tej chwili. Stałam wśród siatkarzy, wszyscy mieli na twarzy widoczne rządki białych ząbków. Teraz życzenia, każdy poschodził parami, więc zostałam z Bartmanem..Podeszliśmy do Młodej Pary
-No cóż... My zostaliśmy sami, ale za to macie od Nas podwójny prezent- każde z nas wręczyło im pudełko
-A ja nie jestem takim materialistą i życzę Wam dużo szczęścia ze sobą, szczerości, wytrwałości, owocnych nocy i żeby ten piękny uśmiech nigdy nie schodził Wam z buziek- potem oczywiste trzy razy cmok cmok w policzek jak nakazuje polska tradycja i odeszliśmy na bok.
Powoli pozbieraliśmy się do samochodów i pojechaliśmy w stronę domu weselnego. Jechaliśmy w samochodzie z Moniką i Kubiakiem, istny wesoły autobus, no dobra - wesołe auto :D
Wszyscy goście czekali na państwa Zatorskich pod wejściem. Gdy zajechali do nas piękną limuzyną i wysiedli, jak na siatkarzy przystało w górę poleciały... piłki do siatkówki ! Ale oczywiście tak żeby nic nikomu się nie stało. Okrzykom radości, kolejnym życzeniom, śmiechom nie było końca
-Jeść mi się chce..- ktoś wymamrotał pod nosem za moimi plecami. Odwróciłam się i kogo zobaczyłam ? Gregora we własnej osobie.
-Biedny.. ja też bym już coś zjadła..-
-Chcesz?-wyjął z kieszeni mentosy i poczęstował mnie jednym - Na chwilę zabijają głód, ale ileż można..-
-Nie wierze, że masz dość mentosków..-
-Mentosów nigdy dość! Ale jakis normalny posiłek to też bym zjadł-
-I ja też- Dziku założył ręce na brzuchu- już mi burczy w brzuchu-
-Spokojnie chłopaki, zaraz będziemy wcinać tak, że aż się nam odechce.- W tej chwili wszyscy ruszyli w stronę sali, było koło 16 a Słońce pięknie oświetlało okolicę ..
Ustawiliśmy się w wielkim kole (wielkim, bo tyle ludzi i wielkim bo sami wysocy siatkarze xP ) trzymając w ręku kieliszek z szampanem, który każdy dostał przy wejściu na salę i patrzyliśmy jak Paweł przenosi Kamilę na rękach przez próg
-Witamy Państwa Zatorskich!- zawołał wodzirej, wszyscy zaczęli klaskać..
~~~~
kolejny post... mam nadzieję, że się spodobał :) nie mam pojęcia kiedy będzie następny, mam nadzieję, że wena wróci, ale brak telewizora i słaby internet uniemożliwiają mi oglądanie meczy. a zawsze to napawało mnie do tego by pisać :( a do domu nie ma co wracać, bo mam praktyki do 19 lipca.. więc siedzę, opalam się na balkonie i podziwiam piękny Kraków, w końcu jest szansa coś pozwiedzać :P