piątek, 4 stycznia 2013

35. Is there any way that i could stay in your arms ?


Zjedliśmy jak zawsze pyszną jajecznicę, Zbyszek ciągle nie chciał mi zdradzić tajemnego składnika o co prawie sie pokłóciliśmy. Nasze krzyki widocznie obudziły Igłę, bo lekko zaspany wszedł do kuchni.
-Czemu tak głośno..- skrzywił się
-Oj Krzysiu.. trzeba tyle nie pić tyle chyba- mówiąc to poklepał go po plecach
-Stary, ratuj mnie, bo chyba zaraz umrę.. a coś mi się wydaje że nie tylko ja- powiedział, bo do kuchni wszedł Kubiak, cały rozczochrany
-Oj ja widzę, że chyba trzeba zajść do sklepu po jogurciki bo zaraz nam tu poumieracie- powiedział, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.

-W pore się zmyliśmy, zaraz przyjdzie reszta jęczących.-
-Jesteś taki nieczuły! Zamiast im współczuć..-
-Ej no ale myśmy też pili, a tak nie wyglądamy. Więc trzeba mieć umiar kochana- uśmiechnął się i otworzył mi drzwi. -A teraz uratujmy ich, bo zamierzam się dobrze bawić na panieńsko kawalerskim!-



Wróciliśmy do kuchni i zobaczyliśmy masę zwieszonych głów. Zbyszek otworzył drzwi i zawołał
-Mam coś dla Was!-
-Nie tak głośno!-
-Pojebało Cię ? -
-Oj tam, oj tam, nie narzekajcie. Zaraz ożyjecie i bierzemy się za sprzątanie, bo gdyby właściciel to widział..- powiedziałam, a Zbyszek rozdał jogurty i maślanki. Wszyscy rzucili się i pili, po chwili
-Zbychu, jesteś naszym bogiem..-

Sprzątaliśmy chwilę, na kacu na serio ciężko to idzie.. Co chwile słyszeliśmy tylko jak Kama poucza reszte, że mają się nie obijać, tylko sprzątać. Wynosiłam właśnie śmieci na tyły budynku gdy zobaczyłam z dala nadjeżdżające auto, i to nie byle jakie auto tylko... nasze auto!
 Szybko rzuciłam worek i pobiegłam w stronę wejścia. Stanęłam na ganku i patrzyłam jak nadjeżdża Ben.. z Asią!! stanęłam jak wmurowana i zdążyłam tylko powiedzieć
-Co do chole..- gdy na ganek wyszedł Zbyszek z komórką przy uchu
-No widzę, widzę. Czekam.-
Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona..
-Asi popsuło się auto po drodze, a że akurat jechał Ben to chciał jej pomóc i się zgadali że jadą w to samo miejsce i zostawili auto na najbliższym parkingu-
-Aa..- kiwnęłam głową i zeszłam ze schodków..
Ben wyszedł z auta i podszedł do mnie. Wziął mnie za ręce i okręcił dookoła i pocałował.
-Co Ty tu robisz tak wcześnie ? -
-Mile mnie witasz..- zaśmiał się i położył na ziemi.- Gdybyś miała włączony telefon to wiedziałabyś że jadę, bo Błażej dał mi wolne-
-No tak.. pewnie jest gdzieś w pokoju..-
-To ja się mogę martwić.. Dobrze ze Asię spotkałem, nie musiałem się już tak martwić, bo zadzwoniła do Zbyszka..- Złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Po drodze zobaczyłam uwieszoną na szyi Bartmana Asię i jego który wlepiał w nią swoje zielone ślepia.
-Chodźmy, każde ręce się przydadzą do sprzątania..-
-O nie nie nie kochanie! Ben się zatrzymał, ja z Asią zabierzemy bagaże i się rozpakujemy, a wy naśmieciliście to posprzątacie- zaśmiał się i mrugnął do Aśki.
-To niesprawiedliwe!- skrzywił się Zibi. Asia wspięła się na palce i cmoknęła go w policzek, po czym udała się w stronę samochodu, by po chwili wyciągnąć z niego wielki worek na ubrania, pewnie ze swoją kreacją.
Przysunęłam się do Zbyszka
-Daj mi mój klucz-powiedziałam
-O kurde, faktycznie ja go mam- zrobił zaskoczone oczy, wyjął klucz z tylnej kieszeni, z innej wyciągnął swój i rzucił do Bena i Aśki, instruując gdzie znajdują się pokoje.
Chwile jeszcze posprzątaliśmy, ale podczas naszej nieobecności siatkarze dali sobię doskonale radę.
-Gotowe- rzucił radosny Kubiak i wskoczył Zibiemu na plecy. Ten tylko się skrzywił z bólu, ale pobiegł z Kubiakiem na rundkę dookoła stołu.
-Słuchajcie, jest sprawa- powiedział ak głośno Zati, że nawet śmiejący się do szaleństwa Kubiak i Igła przestali na moment. W tym czasie do kuchni zeszli roześmiani Ben i Aśka - może dziewczyny zrobią listę co nam jest potrzebne na dzisiejszy wieczór, my zajdziemy na zakupy, podzielimy się na grupy i przygotujemy nasz panieńsko-kawalerski wieczór część pierwsza ? Najlepiej zrobić zakupy na jutrzejszy poranek i jutrzejszy dzień, żeby móc się lenic resztę czasu.-
-Ty to masz łeb stary.- poklepał go po plecach Wlazły
-Dobra dziewczyny, to robimy listę zakupów- zawołała Paulina W. i wokół niej utworzyło się koło wzajemnej adoracji.

Stworzyłyśmy listę co może być nam potrzebne. Złożyliśmy się, bo stwierdziliśmy, że to w naszej intencji jest zorganizowanie takiego wieczoru. Odesłaliśmy przyszłe małżeństwo do ich apartamentu i obiecaliśmy, że zajmiemy się wszystkim i nie mają się o co martwić. Kama tylko przewróciła oczami i spojrzała na Kurka i Jarosza szepczącego coś na boku..
**
W drodze do pokoju zatrzymał mnie Winiar, który szedł pod rękę z żoną
-Mała pamiętaj co mi obiecałaś-
-Ja Ci obiecywałam? To Ty mi obiecałeś!- Dagmara podejrzanie na nas patrzyła i zapytała
-Czy mogę dowiedzieć się o czym mówicie?!-
-Po prostu mamy jeden obiecany taniec.. Spokojnie kochanie- cmoknął ją w policzek, puścił mi oczko i poszedł.
Po drodze zobaczyłam Bartmana z Aśką, Cichego Pita który biegł spóźniony za chłopakami go sklepu, Igłę z aparatem, który biegł za nim i krzyczał, żeby poczekał. Stanęłam przed jednym z okien z widokiem na wjazd i zobaczyłam parkujący samochód. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom- wysiadł z niego sam Łukasz Żygadło z żoną, szczena mi opadła. Jeden z najlepszych rozgrywających Polski... pokręciłam trochę głową z niedowierzaniem i poszłam.

Stałam przed pokojem, ale nie mogłam go otworzyć, bo mój mistrz Ben zabrał klucze ze sobą i poszedł do sklepu z siatkarzami. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu, zasłonił usta i trzymał za ręce, i prowadził w kierunku jakiegoś pokoju. Usłyszałam tylko śmiechy i chichy, i poznałam do kogo należą...
Gdy tylko mnie puścili powiedziałam
-Jarosz! Kurek! idioto ! chcecie żebym zawału dostała ? -
-Nie hahaha.. my tylko... hahhaa- Kuba nie mógł się opanować
-Wymyśliliśmy co masz zrobić....- Bartek pękał ze śmiechu.
-Więc cwaniaczki, co macie dla mnie ? -
-Choć z nami do pokoju to wszystkiego się dowiesz- tajemniczo powiedział Bartek i pociągnął mnie za sobą do wielkiego pokoju w którym był zakwaterowany i pokazał mi tajemniczą torbę...
-Wiesz co trzeba z tym zrobić?- pokiwał głową i wystawił za drzwi
"już ja im pokaże' pomyślałam..


~~
Wszystkiego dobrego kochane w 2013, żeby ta 13 nie była pechowa dla nikogo :*

znowu taka przerwa... przepraszam, jedynie to słowo kolejny raz przychodzi mi do głowy.. aktualnie siedzę w domu, cały czas na tyłku bo...

7 komentarzy:

  1. bo gipsior :d ale Domii Twoja kochana zrobi Ci prezencik i nie będziesz się smucić ;*
    nie kończ w takich momentach, bo będę się teraz nocami zastanawiać co dalej ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. złamana? jejuś, współczuję! :*

    pijani siatkarze są tacy słodcy, już nie mówiąc o widoku Kubiaka na plecach Zbysia. :D nawet przyjazd gwardii Narodowej bym przeżyła, ale Aśka? no nie, czy ta kobieta kiedyś stąd zniknie, najlepiej raz na zawsze?
    znając pomysłowość Kurka i Jarosza, wymyślili coś bardzo, ale to bardzo debilnego. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez kończenie rozdziału w takich momentach nie mogę spać po nocach ;p Kurde no, czy ten głupi Ben i Aśka musieli się zjawić?! Ja mam nadzieję, że doszło pomiędzy nimi do czegoś i te dwa chore związki się rozpadną, a Em i Zibson będą razem :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :D Życzę szybkiego powrotu do zdrowia, bo mi nie musisz mówić, co to znaczy 'nie mieć' jednej nogi :(
    nulka :*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech ci noga szybko zdrowieje! :D

    zapraszam do siebie :
    maybevolleylove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. wiem co to znaczy, sama teraz przez to przechodzę :C tylko niestety mam na całą nogę :C ale wracaj do zdrowia :*

    no i oczywiście czekam na następny rozdział (;

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, tak jak i cały blog ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział! Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń