P O L E C A M
10000 wyświetleeen !! oh oh oh !!
Dojechaliśmy na miejsce, wcześniej zadzwoniłam do Kamy, że za chwilę będziemy.
-Cześć kochana- rzuciła mi się na szyję i wycałowała, to samo zrobiła z Bartmanem. i nerwowo się śmiała ciągle. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenia z Zibim i wiedzieliśmy, żę na trzeźwo to chyba nikt nie będzie spędzał tu tych ostatnich dni przed weselem..
Podszedł do nas Bartek i pomógł zanieść rzeczy do naszych pokoi, dobrze że on jeszcze w miarę ogarnięty. Weszłam do swojego pokoju, aż mi dech zaparło, wielkie łoże, uroczy stolik, komoda, i fotele, do tego łazienka w uroczym stylu lat 40.. Nagle wparował do niego też Zibi, strasznie podekscytowany
-Wow, Twój też jest taki.. fajny- i rzucił się na łóżko
-No jeeeeeest- przeciągnęłam i wskoczyłam na łóżko koło niego tak, że przyturlał się do mnie, ja straciłam równowagę i stworzyliśmy swego rodzaju krzyżyk. Zaczęliśmy się tak panicznie śmiać, że nie mogliśmy się uspokoić, aż do pokoju wpadła Kama, Jarski, Zati i Cichy Pit. Dziwnie na nas popatrzyli dopóki Pit nie zawołał KANAPKA! i wszyscy rzucili się na nas.. Biedny Zibi na dole, choć leżał na bardzo wygodnym i miękkim łóżku to i tak wydawał z siebie dziwne dźwięki :)
Wszyscy już tak śmiesznie wyglądali, a była dopiero 15.. dlatego stwierdzili, że teraz nasza kolej na wypróbowanie weselnej wódki i zaciągnęli nas na doł do kuchni. W ośrodku nikogo nie było aż do piątku rana, właściciele zostawili go dla nas, bo Kama i Zati chcą urządzić sobie podwójny kawalersko-panieński.
Usiedliśmy wokół wielkiego blatu wypiliśmy po 2 kolejki i ulotniliśmy się jak reszta. Zibi stwierdził, że idziemy na spacer, bo obiecywałam mu jak tam jest pięknie. Wyszliśmy na ganek, który pięknie obrosły jakieś kolorowe pnącza, w takiej scenerii to chyba wszyscy chcieliby brać ślub. Szliśmy chwilę śmiejąc się z Pita który cały czas się uśmiechał z niewiadomego powodu, gdy zobaczyliśmy fontannę w kształcie tańczącej pary. Jak już mówiłam piękny widok, a Zibi stwierdził, że jakbyśmy tak stanęli to wyglądałoby lepiej. Zaczęliśmy się wygłupiać, stanęliśmy na murku i robiliśmy głupie pozycje, jak baletnice, jakieś góralki czy tańczące roboty. Myślałam, że pęknę ze śmiechu, właśnie odstawialiśmy taniec robota, gdy Zibi machnął tak ręką, że straciłam równowagę i ... wpadłam do wody na tyłek. Na początku byłam wściekła i zrobiłam taką minę, ale widząc przerażenie w oczach Zbyszka coś wpadło mi do głowy..
-No podaj mi rękę, masz szczęście że nic mi nie jest- Wyciągnął dłoń, złapałam za nią obiema rękami i pociągnęłam do siebie. Taki plusk, że bałam się że całą woda z fontanny wyleci :D dobrze że wyszliśmy bez telefonów, bo pewnie nie przetrwałyby tego pojedynku, chlapaliśmy się jak małe dzieci, co w moim wypadku jakoś brzmi, ale MAŁE w przypadku BARTMANA to już sprzeczność totalna.. Po wyczerpującej walce usiedliśmy na brzegu murka i patrzyliśmy w zachodzące słońce, dobrze że to sierpień i było gorąco, dlatego ubrania powoli na nas wysychały..
-Asia na serio jest fajna-powiedział nagle
-Czy ja coś mówię?-
-Nie, ale przez to co ja mówiłem o niej może masz o niej jakieś inne zdanie.. -
-Praca jak każda inna, czemu miałabym mieć inne zdanie? Temu że jesteś ZB9 i każda inna dziewczyna siedziałaby na dupie w domu i skakała dookoła Ciebie, bo masz fajną klatę i tatuaż ? no i zarabiasz kupe forsy ? No i w ogóle czemu miałabym mieć dobre zdanie o niej, zależy Ci na tym?- wow, tyle słów w jednej wypowiedzi.
-Serio myślisz, że mam fajną klatę ? - no nie wierzę, że tylko tyle wychwycił z tej wypowiedzi! już miałam coś powiedzieć, kiedy dodał - Tak po prostu jakbyście się polubiły, to może byłaby okazja się częściej widywać..-
-Czyli trzeba jakieś specjalnej okazji, żeby się widywać ?-
-Wcale nie, gdyby się dało to ja bym nawet chętnie z Wami zamieszkał, żeby widzieć codziennie ten dołeczek w Twojej brodzie jak się uśmiechasz.-
-Bartman, bo się zaczerwienię !- poczochrałam go po włosach, żeby rozluźnić atmosferę, bo stawała się trochę niezręczna..
Wstaliśmy i jeszcze trochę mokrzy wróciliśmy do miejsca wyjścia. Z daleka było słychać śmiechy i czuć zapach grilla. Stanęliśmy na ganku w lekkim osłupieniu, a przynajmniej ja stanęłam. Była tam cała kadra, cała bełchatowska skra, pół jastrzębia, resovii, zaksy i Bóg wie kto jeszcze. Myślałam, że zemdleje z wrażenia, Igła podskoczył na nasz widok i rzucił się do przytulania, a Wlazły zaczął robic zdjęcia. I takim oto sposobem poznałam elitę polskiej siatkówki...
-Ej, czy Ty masz mokry tyłek ?- zapytał Kubiak podczas tego jak porwał mnie na ręce na dzien dobry, a raczej dobry wieczór.
-Upsiii, z wrażenia...- zaśmiałam się z Zibi ze mną, tylko Kubiak odskoczył jak poparzony i wszysy na nas dziwnie popatrzyli..
-Wpadliśmy do fontanny- powiedział Zbyszek.
-Taaa, tak sie teraz mówi- zaśmiał się Winiar
-To my się pójdziemy przebrać i zaraz do Was przychodzimy, nie pijcie bez nas !- krzyknął Zibi i delikatnie popchnął mnie w stronę drzwi.
-15 minut Ci wystarczy?-
-20 i wychodzę piękna i pachnąca i przede wszystkim sucha.-
-No dobra, za 20 minut czekam tutaj.-
-Nie musisz-
-Czego nie muszę ?-
-Czekać.-
-Ale chcę.-
i każde z nas weszło do swoich pokoi.
Napisałam do Bena, że są tu praktycznie wszyscy siatkarze i już może żałować, że dotrze dopiero w piątek, do tego cmok i odłożyłam telefon na szafkę.
Szybki prysznic, włosów nawet nie suszę, lekki podkład, rzęsy, rurki, kolorowa koszulka i lekki sweterek, w sumie nie ma daleko, to jak zrobi się zimno, mogę po coś zajść, o ile będą siły, żeby to zrobić.. ;>
Zobaczyłam że mam jeszcze dwie minuty, położyłam sie na łóżku i wpatrywałam się w piękne motywy na suficie, i zastanawiałam się czy jestem w jakieś bajce, czy mi się to śni.. to zbyt piękne.
Usłyszałam lekkie pukanie i zobaczyłam ciemną czuprynę wyłaniającą się zza nich
-Gotowa?-
-Tak, chodźmy, bo nie zostanie nic dla nas - uśmiechnęłam się i chwyciłam wyciągniętą w moją stronę dłoń..
~~
Tyle wejść, kocham Was :* każdy komentarz się liczy dla mnie bardzo bardzo, lepiej mi się pisze, jak wiem, że mam dla kogo :
niedziela, 28 października 2012
sobota, 20 października 2012
32. What am I suppose to do when the best part of me was always you.
L I S T E N
żeby napisać ten rozdział, musiałam przeczytać pół swojego bloga, żeby przypomnieć sobie co tam sie miało dziać :P
~~
Tydzień przed ślubem Zatorskich przyjechała Aga z Jaroszem, chwilę u nas posiedzieli, a potem pojechali w stronę Bełchatowa. Ja planowałam w czasie jak w jeden poranek przygotować pannę młodą, siebie, Agę i pewnie znajdą się jeszcze jakieś ciotki które też chętnie skorzystają, no bo przecież 'jak już tu jesteś..' :)
4 dni przed ślubem zadzwoniła do mnie Kama z prośbą, żebym już przyjechała, że będę mieszkała już w miejscu gdzie odbędzie się wesele z siatkarzami którzy są wcześniej, a z moim zmysłem pomogę trochę w dekorowaniu sali, otoczenia i ogolnie będę wsparciem dla Kamy która strasznie panikuje.. Zgodziłam się od razu
-Ben- zakręciłam się koło niego, gdy wyszedł z łazienki- od kiedy masz wolne ? -
-Dopiero piątek mam wolny, w czwartek jeszcze mam masę klientek-
-I nie da się nic z tym zrobić ?
-No nie, obiecałem już.. a co się stało?-
-Dzwoniła Kama i chce, żebym już tam pojechała, bo się strasznie stresuje i chce żebym jej pomogła..- objęłam go w pasie i delikatnie chwyciłam za ręcznik, który miał tam przewiązany.
-No nie wiem, nie wiem-nachylił się nade mną-ale pojedziesz pociągiem? Bo nie będziemy potem wracać na dwa auta..- ah! jaki on romantyczny.
-No dobra..- przeciągnełam ostatnią literkę a palcem zakreśliłam linię od jego szyi do pasa, on w tym czasie zaczął gryźć moją szyję
-Spóźnię się do pracy- wycharczał mi do ucha, ale nie przestawał dotykać mojego ciała
-Nie pierwszy i nie ostatni raz- powiedziałam i jednym ruchem zdjęłam ręcznik z jego bioder. Nie pozostał mi dłużny i szybko zrzucił ze mnie moją długą koszulkę do spania, tak że zostałam w samych majtkach. Jednak nawet ich nie miałam długo na sobie...
Ben wyszedł do pracy, a ja zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy, kufer z kosmetykami... uzbierało się tego na serio dużo.. Zastanawiałam się jak to zabrać, gdy zadzwonił telefon
-Halo ? - nawet nie popatrzyłam na wyświetlacz
-Dzwoniła do mnie Kama, i jadę właśnie z Żywca ze swoimi rzeczami i mogę Was zabrać po drodze jak chcecie-
-Po pierwsze CZEŚĆ Panie Bartman, po drugie spadasz mi z nieba, bo Ben dołączy do nas dopiero w piątek i miałam jechać pociągiem a mam milion rzeczy do zabrania...-
-Milion? Tyle mi się nie zmieści do auta, ale pół bagażnika ewentualnie możesz zapełnić- zaśmiał się.
-I Kama tak specjalnie do Ciebie dzwoniła ? -
-Ja dzwoniłem do niej, że już jadę i ona wspomniała coś o Was to stwierdziłem że mogę pomóc i się przydać-
-Czy Ty prowadzisz i ze mną rozmawiasz ? -
-Tak, ale na głośnomówiącym, więc spokojnie. Twój głos rozbrzmiewa mi po całym samochodzie- powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
-O której będziesz?-
-Za 10 minut-
-Co ? Jedziesz z Żywca i dopiero teraz mi dzwonisz? przecież jeszcze muszę dopakować parę rzeczy..-
-Spokojnie, poczekam, mam nadzieję że masz cos w lodówce ?-
-Coś tam się znajdzie..-
-To do zobaczenia za chwilę- powiedział i się rozłączył
zaczęłam biegać po mieszkaniu i panikować, zamiast spokojnie rozplanować co zrobić.. Stwierdziłam że może się ubiorę, choć przecież muszę się pakować, a Zbyszek pewnie głodny i co ja mam teraz zrobić? Miotałam się tak chwilę, gdy usłyszałam klakson. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam jego. W jeansach, sportowych butach, t-shircie, a na nim koszula w kratkę.. do tego okulary przeciwsłoneczne i ten uśmiech, gdy zobaczył Chucka merdającego ogonem na jego widok..
Otworzył sobie bramę i wjechał do środka. Wyszedł z samochodu, a ja otworzyłam drzwi do domu. Zrobił trochę dziwną minę, ale przyszedł i mocno mnie przytulił, i jak to ma w zwyczaju podniósł mnie jeszcze do góry.
-Miałeś tak nie robić- powiedziałam
-Po pierwsze to CZEŚĆ. Po drugie witasz mnie w majtkach i koszulce, po trzecie, lubię Cię tak podnosić.-
teraz sobie uświadomiłam że stoje przed nim w swojej pseudo piżamie, dobrze że chociaż majtki ubrałam :D
-Wejdź, ja się pójdę przebrać a Ty się rozgość-
Byle jaki kok z włosów, make-up no make-up, luzny t-shirt i krótkie spodenki ze starych jeansów, 7 minut i już byłam w kuchni, skąd dochodziły do mnie tajemnicze zapachy
-Co to ?- starałam sie zobaczyć, jednak wielkie ciało siatkarza mi zasłaniało kuchenkę.
-To moja magiczna jajecznica, nie możesz paczeć!-
-Magiczna ? Mam nadzieję, że nie używałeś magicznych grzybków do niej ?-
-Nie znalazłem nigdzie w kuchni, a masz?- zapytał z poważną miną, ale momentalnie zaczął się śmiać.
-Wyjmę jakieś talerze-
-Nie, po co? nie będziemy brudzić, zjemy z patelni, to się nazywa oszczędność moja droga- powiedział i położył patelnie z jajecznicą z pomidorami i szynką przede mną, wręczył mi widelec do ręki, postawił koło tego bułki, które pewnie przywiózł ze sobą, bo ja miałam dopiero iść na zakupy.
-Smacznego- powiedział i zaczął jeść. Jako że byłam nawet głodna, to nie musiał mnie dług zachęcać
-Mmmhmmm pyszne- powiedziałam z pełną buzią- co to za magiczny skladnik?-
-Moja tajemnica, mówiłem, może kiedyś się dowiesz jak zasłużysz- podniósł brwi do góry i uśmiechnął się- a teraz to wcinaj, musisz mieć dużo siły na wesele, bo zamierzam się wytańczyć za wsze czasy- zaśmiał się i dał Chuckowi plasterek szynki, bo ten nie odstępował go na krok. Po zjedzeniu pozbierałam naczynia i chciałam je umyć
-O nie nie, ja zmywam, a Ty idz się pakować bo nie dojedziemy tam dzisiaj..- powiedział i włączył radio.
Szybko spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, przyniosłam je pod drzwi, a Zbyś mył sobie naczynia, nawet te po wczorajszej kolacji..
Przyczaiłam się z tyłu i uderzyłam go w tyłek z całej siły. Przestraszył się podskoczył i głową uderzył w szafkę
-Kobieto! Krzywdę mi kiedyś zrobisz- powiedział i odłożył ostatnią szklankę do półki. Odwrócił się i pochlapał mnie wodą, która ociekała po jego dłoniach.
-Ej, zimne!-
-Może w zamian za guza na głowie miałem jeszcze chlapać Cię ciepłą wodą ?! Nie ma tak dobrze.- Zaśmiał się i zbliżył i.. wytarł ręce w moją koszulkę
-Co Ty robisz ?! jesteś głuuuuuuuuuuuuuuuuuupi- krzyknęłam, ale on tylko objął mnie, podniósł lekko i posadził na blacie. Patrzyliśmy sobie w oczy, nasze twarze sie zbliżyły, jednak w ostatnim momencie odwróciliśmy je tak, że się przytuliliśmy. Odsunął się lekko ode mnie, nieśmiało uśmiechnął i
-Komu w drogę temu czas- powiedział, podał mi rękę żebym mogła zejść i udaliśmy się do samochodu. Chuck został, Ben miał go w piątek odwieźć do znajomych zanim do nas dojedzie.
Usiedliśmy w aucie i az do wyjazdu z Krakowa jechaliśmy w ciszy, potem w radiu zaczęły lecieć fajne piosenki, więc darliśmy się na całego, nawet przy otwartych oknach. Po drodze wstąpiliśmy na gofry, o których ktoś wspomniał w radiu i musieliśmy zatrzymać się koło jakieś budki. Oczywiście Bartman musiał się umazać i dalszą podróż jechał bez koszulki. Panowi z TIR'ów, innych samochodów i chodnika dziwnie na nas patrzyli, miałam już tego dość, dlatego też zdjęłam swoją koszulkę.
Zbyszek tylko popatrzył, pokiwał głową i jechał dalej z uśmiechem na ustach, śpiewając wszystko co leci.
~~~~
przepraszam, że tak długo musiałyście czekać ! :*
pozdrawiam :* :)
żeby napisać ten rozdział, musiałam przeczytać pół swojego bloga, żeby przypomnieć sobie co tam sie miało dziać :P
~~
Tydzień przed ślubem Zatorskich przyjechała Aga z Jaroszem, chwilę u nas posiedzieli, a potem pojechali w stronę Bełchatowa. Ja planowałam w czasie jak w jeden poranek przygotować pannę młodą, siebie, Agę i pewnie znajdą się jeszcze jakieś ciotki które też chętnie skorzystają, no bo przecież 'jak już tu jesteś..' :)
4 dni przed ślubem zadzwoniła do mnie Kama z prośbą, żebym już przyjechała, że będę mieszkała już w miejscu gdzie odbędzie się wesele z siatkarzami którzy są wcześniej, a z moim zmysłem pomogę trochę w dekorowaniu sali, otoczenia i ogolnie będę wsparciem dla Kamy która strasznie panikuje.. Zgodziłam się od razu
-Ben- zakręciłam się koło niego, gdy wyszedł z łazienki- od kiedy masz wolne ? -
-Dopiero piątek mam wolny, w czwartek jeszcze mam masę klientek-
-I nie da się nic z tym zrobić ?
-No nie, obiecałem już.. a co się stało?-
-Dzwoniła Kama i chce, żebym już tam pojechała, bo się strasznie stresuje i chce żebym jej pomogła..- objęłam go w pasie i delikatnie chwyciłam za ręcznik, który miał tam przewiązany.
-No nie wiem, nie wiem-nachylił się nade mną-ale pojedziesz pociągiem? Bo nie będziemy potem wracać na dwa auta..- ah! jaki on romantyczny.
-No dobra..- przeciągnełam ostatnią literkę a palcem zakreśliłam linię od jego szyi do pasa, on w tym czasie zaczął gryźć moją szyję
-Spóźnię się do pracy- wycharczał mi do ucha, ale nie przestawał dotykać mojego ciała
-Nie pierwszy i nie ostatni raz- powiedziałam i jednym ruchem zdjęłam ręcznik z jego bioder. Nie pozostał mi dłużny i szybko zrzucił ze mnie moją długą koszulkę do spania, tak że zostałam w samych majtkach. Jednak nawet ich nie miałam długo na sobie...
Ben wyszedł do pracy, a ja zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy, kufer z kosmetykami... uzbierało się tego na serio dużo.. Zastanawiałam się jak to zabrać, gdy zadzwonił telefon
-Halo ? - nawet nie popatrzyłam na wyświetlacz
-Dzwoniła do mnie Kama, i jadę właśnie z Żywca ze swoimi rzeczami i mogę Was zabrać po drodze jak chcecie-
-Po pierwsze CZEŚĆ Panie Bartman, po drugie spadasz mi z nieba, bo Ben dołączy do nas dopiero w piątek i miałam jechać pociągiem a mam milion rzeczy do zabrania...-
-Milion? Tyle mi się nie zmieści do auta, ale pół bagażnika ewentualnie możesz zapełnić- zaśmiał się.
-I Kama tak specjalnie do Ciebie dzwoniła ? -
-Ja dzwoniłem do niej, że już jadę i ona wspomniała coś o Was to stwierdziłem że mogę pomóc i się przydać-
-Czy Ty prowadzisz i ze mną rozmawiasz ? -
-Tak, ale na głośnomówiącym, więc spokojnie. Twój głos rozbrzmiewa mi po całym samochodzie- powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
-O której będziesz?-
-Za 10 minut-
-Co ? Jedziesz z Żywca i dopiero teraz mi dzwonisz? przecież jeszcze muszę dopakować parę rzeczy..-
-Spokojnie, poczekam, mam nadzieję że masz cos w lodówce ?-
-Coś tam się znajdzie..-
-To do zobaczenia za chwilę- powiedział i się rozłączył
zaczęłam biegać po mieszkaniu i panikować, zamiast spokojnie rozplanować co zrobić.. Stwierdziłam że może się ubiorę, choć przecież muszę się pakować, a Zbyszek pewnie głodny i co ja mam teraz zrobić? Miotałam się tak chwilę, gdy usłyszałam klakson. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam jego. W jeansach, sportowych butach, t-shircie, a na nim koszula w kratkę.. do tego okulary przeciwsłoneczne i ten uśmiech, gdy zobaczył Chucka merdającego ogonem na jego widok..
Otworzył sobie bramę i wjechał do środka. Wyszedł z samochodu, a ja otworzyłam drzwi do domu. Zrobił trochę dziwną minę, ale przyszedł i mocno mnie przytulił, i jak to ma w zwyczaju podniósł mnie jeszcze do góry.
-Miałeś tak nie robić- powiedziałam
-Po pierwsze to CZEŚĆ. Po drugie witasz mnie w majtkach i koszulce, po trzecie, lubię Cię tak podnosić.-
teraz sobie uświadomiłam że stoje przed nim w swojej pseudo piżamie, dobrze że chociaż majtki ubrałam :D
-Wejdź, ja się pójdę przebrać a Ty się rozgość-
Byle jaki kok z włosów, make-up no make-up, luzny t-shirt i krótkie spodenki ze starych jeansów, 7 minut i już byłam w kuchni, skąd dochodziły do mnie tajemnicze zapachy
-Co to ?- starałam sie zobaczyć, jednak wielkie ciało siatkarza mi zasłaniało kuchenkę.
-To moja magiczna jajecznica, nie możesz paczeć!-
-Magiczna ? Mam nadzieję, że nie używałeś magicznych grzybków do niej ?-
-Nie znalazłem nigdzie w kuchni, a masz?- zapytał z poważną miną, ale momentalnie zaczął się śmiać.
-Wyjmę jakieś talerze-
-Nie, po co? nie będziemy brudzić, zjemy z patelni, to się nazywa oszczędność moja droga- powiedział i położył patelnie z jajecznicą z pomidorami i szynką przede mną, wręczył mi widelec do ręki, postawił koło tego bułki, które pewnie przywiózł ze sobą, bo ja miałam dopiero iść na zakupy.
-Smacznego- powiedział i zaczął jeść. Jako że byłam nawet głodna, to nie musiał mnie dług zachęcać
-Mmmhmmm pyszne- powiedziałam z pełną buzią- co to za magiczny skladnik?-
-Moja tajemnica, mówiłem, może kiedyś się dowiesz jak zasłużysz- podniósł brwi do góry i uśmiechnął się- a teraz to wcinaj, musisz mieć dużo siły na wesele, bo zamierzam się wytańczyć za wsze czasy- zaśmiał się i dał Chuckowi plasterek szynki, bo ten nie odstępował go na krok. Po zjedzeniu pozbierałam naczynia i chciałam je umyć
-O nie nie, ja zmywam, a Ty idz się pakować bo nie dojedziemy tam dzisiaj..- powiedział i włączył radio.
Szybko spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, przyniosłam je pod drzwi, a Zbyś mył sobie naczynia, nawet te po wczorajszej kolacji..
Przyczaiłam się z tyłu i uderzyłam go w tyłek z całej siły. Przestraszył się podskoczył i głową uderzył w szafkę
-Kobieto! Krzywdę mi kiedyś zrobisz- powiedział i odłożył ostatnią szklankę do półki. Odwrócił się i pochlapał mnie wodą, która ociekała po jego dłoniach.
-Ej, zimne!-
-Może w zamian za guza na głowie miałem jeszcze chlapać Cię ciepłą wodą ?! Nie ma tak dobrze.- Zaśmiał się i zbliżył i.. wytarł ręce w moją koszulkę
-Co Ty robisz ?! jesteś głuuuuuuuuuuuuuuuuuupi- krzyknęłam, ale on tylko objął mnie, podniósł lekko i posadził na blacie. Patrzyliśmy sobie w oczy, nasze twarze sie zbliżyły, jednak w ostatnim momencie odwróciliśmy je tak, że się przytuliliśmy. Odsunął się lekko ode mnie, nieśmiało uśmiechnął i
-Komu w drogę temu czas- powiedział, podał mi rękę żebym mogła zejść i udaliśmy się do samochodu. Chuck został, Ben miał go w piątek odwieźć do znajomych zanim do nas dojedzie.
Usiedliśmy w aucie i az do wyjazdu z Krakowa jechaliśmy w ciszy, potem w radiu zaczęły lecieć fajne piosenki, więc darliśmy się na całego, nawet przy otwartych oknach. Po drodze wstąpiliśmy na gofry, o których ktoś wspomniał w radiu i musieliśmy zatrzymać się koło jakieś budki. Oczywiście Bartman musiał się umazać i dalszą podróż jechał bez koszulki. Panowi z TIR'ów, innych samochodów i chodnika dziwnie na nas patrzyli, miałam już tego dość, dlatego też zdjęłam swoją koszulkę.
Zbyszek tylko popatrzył, pokiwał głową i jechał dalej z uśmiechem na ustach, śpiewając wszystko co leci.
~~~~
przepraszam, że tak długo musiałyście czekać ! :*
pozdrawiam :* :)
niedziela, 7 października 2012
31. Say my name, say my name, say babe I love you.
W Ł Ą C Z N A D O B R Y P O C Z Ą T E K
Po igrzyskach pojechaliśmy do domu, szybko zasnęliśmy bo przez wielkie korki nasza droga do domu trochę się przeciągnęła. Siatkarze też już wrócili z sali do wioski, tak mówiono w polskiej telewizji, którą udało nam się tam wychwycić. Powoli zasypialiśmy gdy dostałam sms
'dasz radę się spotkać..?'
'teraz?!'
'Tak. Daj adres, będę za chwile, przejdziemy się..'
Wysłałam smsa z adresem i po ciuchu wymknęłam się z łóżka, dobrze że Ben ma taki mocny sen. Ubrałam dresowe spodnie [ chyba zostanę dresiarzem, bo wśród moich ubrań 60 % to dresy..] zabrałam klucze i wymknęłam sie z mieszkania. Zbyszek czekał na ławce niedaleko. Latarnie dokładnie oświetlały drogę, widziałam Zibiego siedzącego na ławce, twarz chował w dłoniach, gdy się zbliżyłam zobaczyłam, że jego ciało drży. Usiadłam obok i położyłam dłoń na jego plecach. On nawet nie spojrzał na mnie tylko mocno się do mnie przytulił. Cały drżał, jakby wstrzymywał się od płaczu. Ręką gładziłam go po plecach. Pociągnął nosem, czyli płakał. Nie dziwie mu się, wszyscy tak na nich liczyli.. Ale ja się nie zawiodłam, wiedziałam, że dali z siebie wszyscy to mogli wtedy dać. Nie musiał nic mówić, ta cisza tłumaczyła wszystko. Tuliliśmy się tak dłuższą chwilę, aż jego oddech się uspokoił. Lekko odsunął się i spojrzał mi w oczy swoimi smutnymi, zielonymi, wilgotnymi od łez oczami i.. wpił się w moje usta. Całował zachłannie, a ja.. nie broniłam się. No która normalna dziewczyna broniłaby się przed takim czymś. Całował bardzo namiętnie, tak jakby tego nie robił długi czas, palcami przeczesywał moje włosy, a ja trzymałam dłonie na jego policzku i wielkim, umięśnionym karku. Nasz języki tańczyły ze sobą jak para tancerzy, znających się od 5 roku życia.. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, były to tylko krótkie chwilę gdy nabieraliśmy powietrza. Jego dłonie coraz mocniej przyciągały moje ciało do jego, ręce z włosów przeszły na plecy, lecz gdy jego ręka wsunęła się pod moją bluzę osunęłam się od niego.
-Zbyszek..-
-Przepraszam.- spojrzał na mnie, a ja opuściłam głowę - Ben, Asia...-
-Chyba wtedy nie myślałeś o nich..-
-No nie.. przepraszam-
-Nie używaj tego słowa tak często, mów go tylko wtedy gdy na prawdę jest potrzebne i gdy czegoś żałujesz. Żałujesz? - podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy
-Nie. Choć przyznam się, że to była chwila słabości, potrzebowałem tej bliskości i nie wiedziałem do kogo się odezwać, bo przecież nie będę się przytulał do Kubiego.. Asia pojechała, nawet nie zadzwoniła. Czasem mam dość tej jej pracy, ale przecież ja robie tak samo, nie ma mnie w domu, nie mam czasu dzwonić, bo treningi, zgrupowania, mecze.. Nie umiemy się zgrać, jak ja mam wolne, to ona ma sesje na drugim końcu świata..-popatrzył w dal i zapytał -Co teraz?-
-Może teraz zmienisz o mnie zdanie, ale niech to zostanie miedzy nami. Nikt nie musi wiedzieć.- patrzyłam pod nogi, bo jednak sytuacja była trochę niezręczna.
-Nie chcę, żeby to co się teraz stało zmieniło coś między nami. Chcę móc zadzwonić do Ciebie i pomęczyć Cię swoimi problemami, wiem że to egoistyczne z mojej strony, ale - nie skończył
-Nic się nie zmieniło, dzwoń zawsze o każdej porze. Tylko daj mi trochę czasu, żeby się trochę oswoić, bo po tym co się stało przed chwilą trochę ciężko wrócić mi do rzeczywistości.-
-Co masz na myśli?- zaciekawiło go to co powiedziałam
-Weź, a jakbyś się czuł gdyby pocałowała Cię Angelina Jolie ? -
-Angelina? Chyba bym się posikał ze szczęścia-
-Hahaha, wariat, teraz rozumiesz o co mi chodzi?-
-Ale przecież nie jestem gwiazdą pokroju Angeliny..-
-Ale jesteś Zbyszek Bartman i to mi wystarczy- uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.
Wstałam, dałam mu buziaka w policzek i powiedziałam
-czas spać, Wy przecież nie możecie tak po prostu sobie wychodzić z wioski..-
-Tajemne przejście znalazłem- poruszał brwiami, zaśmiałam się i odeszłam..
Lipiec mijał sobie spokojnie, cały świat wieszał psy na siatkarzach za to, że nic nie przywieźli z IO. Zbyszek napisał smsa, że jedzie z Asią na wakacje. Między mną a Benem wszystko się układało, Ben pracował a ja szukałam pracy, kręciłam filmiki, biegałam, chodziłam na basen, chociaż musiałąm trochę zwolnić, bo coraz częściej kręciło mi się w głowie, mimo że kupiłam już jakieś witaminy. Wmawiałam sobie, że pójdę do lekarza, ale ciągle odkładałam to w czasie.
Kama wpadła do mnie na parę dni, wróciła pięknie opalona z wakacji z Zatim, zrobiłyśmy parę próbnych makijaży, i wybrałyśmy nasz ideał. Kama stwierdziła, że przyda mi się trochę więcej słońca bo strasznie jestem blada. Byłyśmy oczywiście na zakupach, buty, dodatki, to coś co kochamy obie :D
Do tego Bartek się odezwał. Chciał się spotkać i przedstawić nam swoją.. nową dziewczynę. Chciał spędzić jak najwięcej czasu ze znajomymi zanim wyjedzie do Rosji. Niestety ale pierwsze spotkanie szykowało się najwcześniej w dniu ślubu Zatorskiego. Przeprosił mnie też za swoje zachowanie, ale był przeładowany testosteronem, jak to sam ujął.
~~~~
przepraszam że tak długo musiałyście czekać, muszę wszystko sobie rozplanować w czasie, w końcu studia to poważna sprawa ;p
no i dziękuje, że jesteście ! :*
Po igrzyskach pojechaliśmy do domu, szybko zasnęliśmy bo przez wielkie korki nasza droga do domu trochę się przeciągnęła. Siatkarze też już wrócili z sali do wioski, tak mówiono w polskiej telewizji, którą udało nam się tam wychwycić. Powoli zasypialiśmy gdy dostałam sms
'dasz radę się spotkać..?'
'teraz?!'
'Tak. Daj adres, będę za chwile, przejdziemy się..'
Wysłałam smsa z adresem i po ciuchu wymknęłam się z łóżka, dobrze że Ben ma taki mocny sen. Ubrałam dresowe spodnie [ chyba zostanę dresiarzem, bo wśród moich ubrań 60 % to dresy..] zabrałam klucze i wymknęłam sie z mieszkania. Zbyszek czekał na ławce niedaleko. Latarnie dokładnie oświetlały drogę, widziałam Zibiego siedzącego na ławce, twarz chował w dłoniach, gdy się zbliżyłam zobaczyłam, że jego ciało drży. Usiadłam obok i położyłam dłoń na jego plecach. On nawet nie spojrzał na mnie tylko mocno się do mnie przytulił. Cały drżał, jakby wstrzymywał się od płaczu. Ręką gładziłam go po plecach. Pociągnął nosem, czyli płakał. Nie dziwie mu się, wszyscy tak na nich liczyli.. Ale ja się nie zawiodłam, wiedziałam, że dali z siebie wszyscy to mogli wtedy dać. Nie musiał nic mówić, ta cisza tłumaczyła wszystko. Tuliliśmy się tak dłuższą chwilę, aż jego oddech się uspokoił. Lekko odsunął się i spojrzał mi w oczy swoimi smutnymi, zielonymi, wilgotnymi od łez oczami i.. wpił się w moje usta. Całował zachłannie, a ja.. nie broniłam się. No która normalna dziewczyna broniłaby się przed takim czymś. Całował bardzo namiętnie, tak jakby tego nie robił długi czas, palcami przeczesywał moje włosy, a ja trzymałam dłonie na jego policzku i wielkim, umięśnionym karku. Nasz języki tańczyły ze sobą jak para tancerzy, znających się od 5 roku życia.. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, były to tylko krótkie chwilę gdy nabieraliśmy powietrza. Jego dłonie coraz mocniej przyciągały moje ciało do jego, ręce z włosów przeszły na plecy, lecz gdy jego ręka wsunęła się pod moją bluzę osunęłam się od niego.
-Zbyszek..-
-Przepraszam.- spojrzał na mnie, a ja opuściłam głowę - Ben, Asia...-
-Chyba wtedy nie myślałeś o nich..-
-No nie.. przepraszam-
-Nie używaj tego słowa tak często, mów go tylko wtedy gdy na prawdę jest potrzebne i gdy czegoś żałujesz. Żałujesz? - podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy
-Nie. Choć przyznam się, że to była chwila słabości, potrzebowałem tej bliskości i nie wiedziałem do kogo się odezwać, bo przecież nie będę się przytulał do Kubiego.. Asia pojechała, nawet nie zadzwoniła. Czasem mam dość tej jej pracy, ale przecież ja robie tak samo, nie ma mnie w domu, nie mam czasu dzwonić, bo treningi, zgrupowania, mecze.. Nie umiemy się zgrać, jak ja mam wolne, to ona ma sesje na drugim końcu świata..-popatrzył w dal i zapytał -Co teraz?-
-Może teraz zmienisz o mnie zdanie, ale niech to zostanie miedzy nami. Nikt nie musi wiedzieć.- patrzyłam pod nogi, bo jednak sytuacja była trochę niezręczna.
-Nie chcę, żeby to co się teraz stało zmieniło coś między nami. Chcę móc zadzwonić do Ciebie i pomęczyć Cię swoimi problemami, wiem że to egoistyczne z mojej strony, ale - nie skończył
-Nic się nie zmieniło, dzwoń zawsze o każdej porze. Tylko daj mi trochę czasu, żeby się trochę oswoić, bo po tym co się stało przed chwilą trochę ciężko wrócić mi do rzeczywistości.-
-Co masz na myśli?- zaciekawiło go to co powiedziałam
-Weź, a jakbyś się czuł gdyby pocałowała Cię Angelina Jolie ? -
-Angelina? Chyba bym się posikał ze szczęścia-
-Hahaha, wariat, teraz rozumiesz o co mi chodzi?-
-Ale przecież nie jestem gwiazdą pokroju Angeliny..-
-Ale jesteś Zbyszek Bartman i to mi wystarczy- uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.
Wstałam, dałam mu buziaka w policzek i powiedziałam
-czas spać, Wy przecież nie możecie tak po prostu sobie wychodzić z wioski..-
-Tajemne przejście znalazłem- poruszał brwiami, zaśmiałam się i odeszłam..
Lipiec mijał sobie spokojnie, cały świat wieszał psy na siatkarzach za to, że nic nie przywieźli z IO. Zbyszek napisał smsa, że jedzie z Asią na wakacje. Między mną a Benem wszystko się układało, Ben pracował a ja szukałam pracy, kręciłam filmiki, biegałam, chodziłam na basen, chociaż musiałąm trochę zwolnić, bo coraz częściej kręciło mi się w głowie, mimo że kupiłam już jakieś witaminy. Wmawiałam sobie, że pójdę do lekarza, ale ciągle odkładałam to w czasie.
Kama wpadła do mnie na parę dni, wróciła pięknie opalona z wakacji z Zatim, zrobiłyśmy parę próbnych makijaży, i wybrałyśmy nasz ideał. Kama stwierdziła, że przyda mi się trochę więcej słońca bo strasznie jestem blada. Byłyśmy oczywiście na zakupach, buty, dodatki, to coś co kochamy obie :D
Do tego Bartek się odezwał. Chciał się spotkać i przedstawić nam swoją.. nową dziewczynę. Chciał spędzić jak najwięcej czasu ze znajomymi zanim wyjedzie do Rosji. Niestety ale pierwsze spotkanie szykowało się najwcześniej w dniu ślubu Zatorskiego. Przeprosił mnie też za swoje zachowanie, ale był przeładowany testosteronem, jak to sam ujął.
~~~~
przepraszam że tak długo musiałyście czekać, muszę wszystko sobie rozplanować w czasie, w końcu studia to poważna sprawa ;p
no i dziękuje, że jesteście ! :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)