-Czemu nie powiedziałaś, że będziesz ?-
-Do końca nie wiedziałam, obudziłam sie w samochodzie, z dziewczynami, które mnie uprowadziły jak spałam.. Widzisz ze w dresiwie jestem jeszcze-
-Oj tam, ładnemu we wszystkim ładnie przecież.-
-Widziałam, że Asia jednak była..-
-No tak, o właśnie idzie, poznasz ją- powiedział zadowolony, gdy zobaczyliśmy zbliżającą się do nas dziewczynę z wielką walizką.
-Kochanie, to Emma, wspominałem Ci o niej.-
-Tak, tak, widziałam parę Twpoich filmików, na serio są fajne- uśmiechnęłą się i podała mi rękę - Niestety, za godzinę mam samolot do Hiszpani - i tu zwróciła się do Zbyszka - odprowadzisz mnie, bo odprawa sie już zaczęła-
-Jasne, do zobaczenia Em- powiedział i zabrałwalizkę Asi..
Doszłam pod samochód, gdzie czekali siatkarze z dziewczynami
-No nareszcie, ileż można czekać.-
-To nie moja wina, że umiem sie zgubić koło domum, a co dopiero w wielkiej Warszawie!-
-Rachunki za nasze auta, pozostawione na parkingu koło lotniska będą kosmiczne..- powiedział Jarski
-Wygraliście grubą forsę, to chociaż będzie na parking- zaśmiałam sie i wypuściłam Chucka z auta. Siatkarze od razu sie na niego rzucili i zaczęli sie z nim bawić, choć przecież to bulterier, do najsłodszych psów nie należy.. Staliśmy tak chwilę, gdy dołączył do nas Zbyszek. Michał zapytał
-Poleciała?-
-Jeszcze nie, ale siedzi już w samolocie i czeka..-
-Ważne, że była, choć na chwilę- poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Dobra chłopaki dość tego dobrego, pakujemy sie z Chuckiem do auta i komu w drogę temu czas.-
-Nigdzie nie jedziesz.- stanowczo powiedział Zbyszek. Popatrzyłam na niego z dziwną miną
-Przenocujesz u mnie, nie opłaca się po prostu jechać, za długo by to trwało i w ogole..- zaczął się tłumaczyć- Kuraś też u mnie zostaje dzisiaj, bo auto jest ciągle u mechanika... mistrz- powiedział z ironia w głosie.
-No skąd mogłem wiedzieć, że mu to tyle zajmie.. głupie auta.-
-To jak będzie?- popatrzył na mnie, a Kuraś wyglądał zza niego z błagalną miną.
-Zgódź się, będzie fajnie !-
-Ocho, juz się zaczynam bać, ale chyba nie mam innego wyjścia..-
-Huuuraaaa- wiadomo, Bartka lubi czasem ponieść, i w tej chwili zaczął mnie miażdżyć w swoich wielkich ramionach.
-Idioto, zaraz z ją połamiesz!- Jarski próbował mnie wyciągnąć z jego objęć i na szczęście mu się to udało.
-Do zobaczenia Emm- powiedział i przytulił mnie Misiek, a zaraz za nim rękę podała mi Monika, która przyjechała po niego. Potem pożegnałam się z Kubą, Agą, Kamą i Zatim. Po drodze pomachał nam jeszcze Winiar z auta. Staliśmy tak w 3 i zapadła niezręczna cisza. Każdy z nich miał koło siebie dwie duże torby..
-A Ty nie masz auta? Zwróciłam sie do ZB9-
-Nie, bo przyjechałem z Miśkiem i Monią..- i podrapał się po głowie.
-Jakoś musimy się zmieścić..-
-Nie ma innego wyjscia- każdy z nas podrapał się po głowie, zastanawiająć jak to wszystko pomieścić w małym bagażniku..
-Zbychu, bedziesz trzymał psa na kolanach z tyłu, a koło Ciebie wrzuci się jeszcze jedną torbę i będzie spoko-
-Czemu ja z tyłu ?!-
-Bo jesteś mniejszy-
-Wielkolud się odezwał-
-Nie kłócić mi się tu. Nie musicie jechać jak się Wam nie podoba-
-Dobra, dobra już będziemy grzeczni.-
-Wielkie dzieci z Was-
-Ciagle to słyszymy, sprzątaczki w hotelach najczęściej tak mówią-
-I maja rację, a teraz wbijać sie do środka i tłumaczcie Cioci Emmi gdzie jechać-
-Taka z Ciebie ciocia, jak z Kurasia tancerka go-go-
-Hmm ,przekonamy się wieczorem, Kurek obiecywał, że będzie fajnie..- zaśmiałam się.
-No właśnie, mówił że bedzie FAJNIE -zaakcentował to słowo Zibi
-Ej, możecie mnie nie obgadywać jak jestem obok ? wredoty. strzelam focha.-
-Strzelaj se strzelaj, możesz spać na wycieraczce pod mieszkaniem.- dobry szantaż nie jest zły 3:)
Po paru sprzeczkach i 'kurewach' na innych kierowców, dotarliśmy wreszcie na całkiem ładną okolicę, gdzie było pełno nowych bloków. Zbyszek powiedział gdzie mam zaparkować, i zaczęliśmy sie zbierać z auta... Torby się poklinowały, że przy wyciąganiu Bartosz tak ciągnął że urwał ucho torby i wylądował na tyłku. Prawie płakaliśmy ze śmiechu. Udało się w końcu wszystko wyciągnąć, ale teraz jak to zabierzemy...
-Pomogę Wam, mogę zabrać jedną torbę jakoś..-
-Masz Chucka, swoją torbę, poza tym połamiesz się przy tym.-
-Nie zaczynaj Zbigniewie.-
-Ty se grabisz...- i machnął torbę żeby mnie uderzyć, jednak odskoczyłam i zaskoczony Kuraś znowu wylądował na ziemi..
-Ejjaaaa, - prawie miał łzy w oczach..- ja chce przeżyć ten dzień..- i pozbierał się. Obładowaniu ruszyliśmy w stronę wejscia.
-Dobrze że jest winda, i Kuraś się wpakował ze swoimi walizkami do środka, Zbyszek dołożył jeszcze jedna swoją, wcisnął 7 i zamknął drzwi.. Słyszeliśmy tylko jakieś przekleństwa Kurasia.
-Jaki Ty niedobry- zaśmiałam się,
-Przecież i tak byśmy się nie zmieścili..- powiedział i diabelsko się uśmiechnął.
~~~~
średni taki post.. gdzieś mi zniknęła wena z poprzedniego ;)
jakiś taki króciutki? oj kochana, nie postarałaś się :) muszę Ci wybić tych murzynów z głowy :D
OdpowiedzUsuńdobry dobry, ważne,że Bena nie ma :D:D:D ale nie tego wiesz.... ;)
buźka ! ;*;*
Nie ma Aśki, nie ma Bena... JEST IMPREZA!!! :D niech się dobrze bawią u Zbycha, a co :D Bartosz i jego tyłek na ziemi... dobre :D:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, nulka :*
Chyba jakiś krótszy czy mi się wydaje :) Boże kocham rozdziały bez Bena jakoś denerwuje mnie ten osobnik :D
OdpowiedzUsuńCiekawe co Ben na to wszystko powie... :D
OdpowiedzUsuńI dobrze, że wkręciłaś do akcji Kurasia xd
Jezuniu kochany, ależ dawno nic nie komentowałam! Spokojna twoja rozczochrana, Aneto, na bieżąco byłam i zaległości sobie nie narobiłam. ;)
OdpowiedzUsuńEm jako 'dziewczyna' Bartka Kurka, no proszę, jakie 'związki' potrafią się utworzyć przez chwilowe przemyślenie pani Jarosz. :)
Zbyszkowa Asia jest jakaś milutka w tym opowiadaniu, może to dopiero wstęp i jeszcze pokaże swoje pazurki? ;))
Em, Bartek i Zbyszek w małym samochodzie? Sorry memory, nie potrafię sobie tego wyobrazić. :D Dwóch siatkarzy i jedna niewiasta przez noc w jednym mieszkaniu, dlaczego mnie same niemoralne myśli nachodzą. :P
No nic, czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam :*