sobota, 17 listopada 2012

34. Za każdą chwilę z Tobą oddałbym to co najdroższe maleńka..




Weszliśmy z uśmiechami na taras, ciągle trzymając się za rękę. Nawet nie zauważyłam, że to robimy, to było takie naturalne. Dopiero jak nawalony Cichy Pit powiedział, że ładnie wyglądamy, zorientowaliśmy się o co chodzi i lekko od siebie odsunęliśmy zawstydzeni. Dobrze, że większość poszła do kuchni po zapasy chipsów i alkoholu
-No to pijemy- krzyknął Igła niosąc butelkę wódki.
-No to pijemy..- powiedział Zibi i usiadł na wolnym miejscu koło Kubiaka, a ja po skosie na ławce koło Kamili. Igła od razu stwierdził, że musi nam nalać 'karniaki' bo jesteśmy do tyłu. Wypiliśmy po 3 shoty na szybko, bo więcej w tak krótkim czasie mogłoby mnie zabić przecież :)

Impreza się rozkręcała, tym co byli wcześniej dużo do szczescia nie było potrzebne, gdyż swoje już każdy miał wlane. Mi przyjemnie szumiało w głowie, dlatego zgodziłam się na spacer z Kamą.
 Odeszłyśmy kawałek i Kama zaczęła
-Ja wiem, że mam już coś wlane i w ogóle... ale pasujecie do siebie ze Zbyszkiem-

-Co ? Hahaha też Cie kocham Mała - cmoknęłam w  powietrzu


-Jak mogłoby być mi źle z kimś takim, cały czas się dziwię, że mnie to spotkało w ogóle.. Jak bajka. No ale mów mi jak Ty się czujesz, w końcu w sobotę najważniejszy dzień życia..-
-Nawet nie mów, stres jest, ale dobrze że jesteście tu wszyscy, przynajmniej nie wariuję, jak co godzinę ktoś inny każe mi się uspokoić - zaśmiała się i powoli wracałyśmy na taras, gdzie zaczęłam grać jakaś muzyka. Z daleka podbiegł do nas Igła z Pitem i zaciągnęli do tańca. Wszyscy już ledwo trzymali się na nogach, ja już też powoli zaczynałam odlatywać, bo podczas tańca Kurek częstował nas jeszcze shotami. W końcu film mi się urwał.

Obudziłam się rano ledwo żywa, no ale nie takie kace w życiu się już przeżyło. Tyle że ten kac był inny, strasznie ciężki... Powoli otworzyłam oko i zobaczyłam sufit, ten sam, pięknie ozdobiony jak wczoraj. Popatrzyłam w prawo- okno, słońce świeci, ptaki śpiewają. Popatrzyłam w lewo... i zobaczyłam wielkie plecy. Pamiętacie jak zobaczyłam plecy Kurka? Niby przesłoniły mi cały świat, ale te... one go przesłaniają dwa razy. Zaczęłam krzyczeć i próbowałam się wydostać, ale byliśmy tak pozawijani kołdrą, że się nie dało
-Matko, jedyna.. Co to się dzieje- mój towarzysz odwrócił się. Zobaczyłam twarz Zbyszka, miała lekko szarawy kolor z nadmiaru alkoholu, pewnie tak samo jak moja, choć ja to mogłam mieć jeszcze rozmazany tusz.
-Co Ty tu robisz?- zapytałam
-O to samo chciałem zapytać Ciebie.-
-Nie wiem, tańczyłam, a reszty nie pamiętam..-
-To tak jak ja...-
-Myślisz, że inni pamiętają ?-
-Biorąc pod uwagę to, że piliśmy z nimi dopiero wieczorem, a oni pili wcześniej, to śmiem wątpić, że ktokolwiek pamięta coś z wczoraj...-
Zrobiłam zamyśloną minę, nagle się przeraziłam i podniosłam kołdrę. Byłam w samej bieliźnie... Z dwojga złego, dobrze że ją miałam.
-Myślisz, że my...-
-Wątpie, że któreś z nas byłoby w stanie- nerwowo zaśmiał się Zbyszek.
-W sumie fakt..- Rozejrzałam się po pokoju i stwierdziłam, że jesteśmy u mnie. Nasze ubrania leżały dookoła, tak jakby coś serio się stało wczoraj.. W całym 'pałacyku' było jeszcze cicho. Leżałam tak chwilę i myślałam co by było gdyby, gdy usłyszałam ciche sapanie. Bartman zasnął. Szturchnęłam go, żeby się obudził, ale to nic nie poskutkowało. Wybudziłam się na tyle, że wydostałam się z łóżka, poszłam do łazienki, nabrałam wody do dwóch kubków, oczywiście lodowatej i udałam się na pokoju. Tam niestety nie zastałam Zbyszka, za to poczułam na plecach coś mokrego. Ten idiota obudziła się jak poszłam i oblał mnie z tyłu butelką z wodą. w odruchu polałam bo jednym kubkiem, chciałam drugim, ale złapał mnie za rękę i nie dopuścił do tego, przepychaliśmy się jeszcze trochę, aż padliśmy na łóżko, a kubek z wodą polał mniej więcej po równo mnie i jego. Biorąc pod uwagę to, że byliśmy w samej bieliźnie, sytuacja wyglądała dwuznacznie.. Śmialiśmy się jak nienormalni, ale zdałam sobie sprawę, że ktoś może nas usłyszeć i zajrzeć do pokoju, a to nie byłoby za dobre. Dlatego zasłoniłam bartmanowe usta dłońmi, ten chąc się wydostać, zaczął mnie lizać po nich.
-hahahaha idiota, nie rób tak- zaczęłam się zwijać ze śmiechu
-No to co mi zakrywasz usta ? -
-Lepiej, żeby nikt nas nie zastał w takiej sytuacji-
Wtedy on lekko uniósł się na łokciach, pomyślał chwilę i wstał.
-No faktycznie.. Dobra to ja lecę do siebie, póki oni śpią, spotkamy się za pół godziny w kuchni ? -
-No dobra, może się wyrobię - pokazałam mu język. On za to szybko ubrał pogniecioną koszulkę i jeansy, resztę zabrał pod pachę i wyszedł.
Leżałam chwilę na mokrym łóżku... eh.. mogłabym tak codziennie..
Jednak nie było co rozmyślać,  trzeba iść się umyć. Stanęłam pod prysznicem, włączyłam idealną wodę, umyłam włosy, namydliłam ciało.. Woda tak przyjemnie spływała po moim ciele.. W końcu wyszłam, zmyłam z twarzy resztki wczorajszego dnia i owinięta w ręcznik weszłam do pokoju. Tam zobaczyłam, że kołdra i prześcieradło wisi sobie na balkonie i schnie a koło nich stoi Zbyszek i patrzy na mnie.
-Zamykaj drzwi, każdy mógłby tu wejść.-
-Ja się niczego nie boję.- Podeszłam do niego. - Uwielbiam balkony -
-Dziwna rzecz do uwielbiania- zaśmiał się i obrócił w stronę drzew, łąk i ogólnie pięknego widoku.
-Długo czekasz ? Strasznie fajnie mi się stało pod prysznicem..-
-Chwilę tylko, z ciekawości sprawdziłem czy już poszłaś, ale  usłyszałem szum wody, to zostałem.-
-Dzięki za rozwieszenie rzeczy-
-Spoko, przecież też przeze mnie są mokre.- zaśmiał się - No to może się ubierzesz i pójdziemy ? - spojrzał na mnie. No tak, stoję sobie w ręczniku..
-A muszę ? -
-Jak dla mnie to możesz chodzić nawet nago, ale nie wiem jak inni by to odebrali- zaśmiał się i popatrzył w dal. Szybko nałożyłam na siebie bieliznę, krótkie spodenki i luźny t-shirt, włosów nawet nie poczesałam, lekko tylko machnęłam tuszem rzęsy i spryskałam się perfumami.
-Możemy iść - stanęłam w  drzwiach łazienki
-Serio jesteś kobietą ? Za szybko się szykujesz -  puścił mi oczko
-Poczekaj do soboty, wtedy się pokaże ile na serio zajmuje zrobienie sie na bóstwo.-
-Przekonamy się może nawet szybciej- powiedział tajemniczo- a teraz chodź, na śniadanie, bo już południe.-
-To bardziej obiad może ?-
-Nie, to śniadanie, obiad będzie później, a kolacja to w nocy, bo dzisiaj panieńsko-kawalerski część pierwsza, bo dopiero środa.-
-Będą trzy części?-
-Nie, tylko dwie, w piątek każdy musi dobrze już wyglądać, żeby na sobotę być w idealnym stanie-
-Będą striptizerzy ?-
-Nie wystarczy, że my się rozbierzemy?-
-Hm.. ujdzie..-
-Co ? już ja Ci dam, zbliżył się do mnie, przewiesił przez ramię, zamknął drzwi na klucz, włożył go sobie do kieszeni i poszliśmy na dół. Weszliśmy do kuchni, gdzie panował mały bałagan. Słowo mało to oczywiście ironia, to tak jakby powiedzieć, że Bartman nisko skacze. Odstawił mnie na wysokie barowe krzesło
-Czego sobie Pani życzy ?-
-Hmm może jajecznica z tajemniczym dodatkiem ?-
-Ależ proszę bardzo-
Zabrał się za przygotowanie, ja w tym czasie pozbierałam wszystkie puszki, butelki i opakowania po chipsach do worków. Cześć szklanek wstawiałam do zmywarki, gdy usłyszałam
-Zapraszam do stołu- Odwróciłam się i zobaczyłam mniej więcej to co u siebie, patelnia na środku stołu, dwa widelce i bułeczki.


~~~~
znowu tak długo musiałyście czekać... najgorsze to, że wiem co pisać ale nie chce mi się tego przelewać na ekran.. Ale dokończę to opowiadanie.
przepraszam, wiem że trochę zbyt często powtarzam to słowo. W nagrodę, albo mi się wydaję rozdział jest troche dłuższy :)

Przyjemnego czytania ! :))

niedziela, 28 października 2012

33. Trying not to love you..

P O L E C A M  
10000 wyświetleeen !! oh oh oh !!



Dojechaliśmy na miejsce, wcześniej zadzwoniłam do Kamy, że za chwilę będziemy.
-Cześć kochana- rzuciła mi się na szyję i wycałowała, to samo zrobiła z Bartmanem. i nerwowo się śmiała ciągle. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenia z Zibim i wiedzieliśmy, żę na trzeźwo to chyba nikt nie będzie spędzał tu tych ostatnich dni przed weselem..
Podszedł do nas Bartek i pomógł zanieść rzeczy do naszych pokoi, dobrze że on jeszcze w miarę ogarnięty. Weszłam do swojego pokoju, aż mi dech zaparło, wielkie łoże, uroczy stolik, komoda, i fotele, do tego łazienka w uroczym stylu lat 40.. Nagle wparował do niego też Zibi, strasznie podekscytowany
-Wow, Twój też jest taki.. fajny- i rzucił się na łóżko
-No jeeeeeest- przeciągnęłam i wskoczyłam na łóżko koło niego tak, że przyturlał się do mnie, ja straciłam równowagę i stworzyliśmy swego rodzaju krzyżyk. Zaczęliśmy się tak panicznie śmiać, że nie mogliśmy się uspokoić, aż do pokoju wpadła Kama, Jarski, Zati i Cichy Pit. Dziwnie na nas popatrzyli dopóki Pit nie zawołał KANAPKA! i wszyscy rzucili się na nas.. Biedny Zibi na dole, choć leżał na bardzo wygodnym i miękkim łóżku to i tak wydawał z siebie dziwne dźwięki :)

Wszyscy już tak śmiesznie wyglądali, a była dopiero 15.. dlatego stwierdzili, że teraz nasza kolej na wypróbowanie weselnej wódki i zaciągnęli nas na doł do kuchni. W ośrodku nikogo nie było aż do piątku rana, właściciele zostawili go dla nas, bo Kama i Zati chcą urządzić sobie podwójny kawalersko-panieński.
Usiedliśmy wokół wielkiego blatu wypiliśmy po 2 kolejki i ulotniliśmy się jak reszta. Zibi stwierdził, że idziemy na spacer, bo obiecywałam mu jak tam jest pięknie. Wyszliśmy na ganek, który pięknie obrosły jakieś kolorowe pnącza, w takiej scenerii to chyba wszyscy chcieliby brać ślub. Szliśmy chwilę śmiejąc się z Pita który cały czas się uśmiechał z niewiadomego powodu, gdy zobaczyliśmy fontannę w kształcie tańczącej pary. Jak już mówiłam piękny widok, a Zibi stwierdził, że jakbyśmy tak stanęli to wyglądałoby lepiej. Zaczęliśmy się wygłupiać, stanęliśmy na murku i robiliśmy głupie pozycje, jak baletnice, jakieś góralki czy tańczące roboty. Myślałam, że pęknę ze śmiechu, właśnie odstawialiśmy taniec robota, gdy Zibi machnął tak ręką, że straciłam równowagę i ... wpadłam do wody na tyłek. Na początku byłam wściekła i zrobiłam taką minę, ale widząc przerażenie w oczach Zbyszka coś wpadło mi do głowy..
-No podaj mi rękę, masz szczęście że nic mi nie jest- Wyciągnął dłoń, złapałam za nią obiema rękami i pociągnęłam do siebie. Taki plusk, że bałam się że całą woda z fontanny wyleci :D dobrze że wyszliśmy bez telefonów, bo pewnie nie przetrwałyby tego pojedynku, chlapaliśmy się jak małe dzieci, co w moim wypadku jakoś brzmi, ale MAŁE w przypadku BARTMANA to już sprzeczność totalna.. Po wyczerpującej walce usiedliśmy na brzegu murka i patrzyliśmy w zachodzące słońce, dobrze że to sierpień i było gorąco, dlatego ubrania powoli na nas wysychały..
-Asia na serio jest fajna-powiedział nagle
-Czy ja coś mówię?-
-Nie, ale przez to co ja mówiłem o niej może masz o niej jakieś inne zdanie.. -
-Praca jak każda inna, czemu miałabym mieć inne zdanie? Temu że jesteś ZB9 i każda inna dziewczyna siedziałaby na dupie w domu i skakała dookoła Ciebie, bo masz fajną klatę i tatuaż ? no i zarabiasz kupe forsy ? No i w ogóle czemu miałabym mieć dobre zdanie o niej, zależy Ci na tym?- wow, tyle słów w jednej wypowiedzi.
-Serio myślisz, że mam fajną klatę ? - no nie wierzę, że tylko tyle wychwycił z tej wypowiedzi! już miałam coś powiedzieć, kiedy dodał - Tak po prostu jakbyście się polubiły, to może byłaby okazja się częściej widywać..-
-Czyli trzeba jakieś specjalnej okazji, żeby się widywać ?-
-Wcale nie, gdyby się dało to ja bym nawet chętnie z Wami zamieszkał, żeby widzieć codziennie ten dołeczek w Twojej brodzie jak się uśmiechasz.-
-Bartman, bo się zaczerwienię !- poczochrałam go po włosach, żeby rozluźnić atmosferę, bo stawała się trochę niezręczna..
Wstaliśmy i jeszcze trochę mokrzy wróciliśmy do miejsca wyjścia. Z daleka było słychać śmiechy i czuć zapach grilla. Stanęliśmy na ganku w lekkim osłupieniu, a przynajmniej ja stanęłam. Była tam cała kadra, cała bełchatowska skra, pół jastrzębia, resovii, zaksy i Bóg wie kto jeszcze. Myślałam, że zemdleje z wrażenia, Igła podskoczył na nasz widok i rzucił się do przytulania, a Wlazły zaczął robic zdjęcia. I takim oto sposobem poznałam elitę polskiej siatkówki... 
-Ej, czy Ty masz mokry tyłek ?- zapytał Kubiak podczas tego jak porwał mnie na ręce na dzien dobry, a raczej dobry wieczór.
-Upsiii, z wrażenia...- zaśmiałam się z Zibi ze mną, tylko Kubiak odskoczył jak poparzony i wszysy na nas dziwnie popatrzyli..
-Wpadliśmy do fontanny- powiedział Zbyszek.
-Taaa, tak sie teraz mówi- zaśmiał się Winiar
-To my się pójdziemy przebrać i zaraz do Was przychodzimy, nie pijcie bez nas !- krzyknął Zibi i delikatnie popchnął mnie w stronę drzwi.
-15 minut Ci wystarczy?-
-20 i wychodzę piękna i pachnąca i przede wszystkim sucha.-
-No dobra, za 20 minut czekam tutaj.-
-Nie musisz-
-Czego nie muszę ?-
-Czekać.-
-Ale chcę.-
i każde z nas weszło do swoich pokoi.
Napisałam do Bena, że są tu praktycznie wszyscy siatkarze i już może żałować, że dotrze dopiero w piątek, do tego cmok i odłożyłam telefon na szafkę.
Szybki prysznic, włosów nawet nie suszę, lekki podkład, rzęsy, rurki, kolorowa koszulka i lekki sweterek, w sumie nie ma daleko, to jak zrobi się zimno, mogę po coś zajść, o ile będą siły, żeby to zrobić.. ;>
Zobaczyłam że mam jeszcze dwie minuty, położyłam sie na łóżku i wpatrywałam się w piękne motywy na  suficie, i zastanawiałam się czy jestem w jakieś bajce, czy mi się to śni.. to zbyt piękne.
Usłyszałam lekkie pukanie i zobaczyłam ciemną czuprynę wyłaniającą się zza nich
-Gotowa?-
-Tak, chodźmy, bo nie zostanie nic dla nas - uśmiechnęłam się i chwyciłam wyciągniętą w moją stronę dłoń..



~~
  Tyle wejść, kocham Was :* każdy komentarz się liczy dla mnie bardzo bardzo, lepiej mi się pisze, jak wiem, że mam dla kogo :

sobota, 20 października 2012

32. What am I suppose to do when the best part of me was always you.

 L I S T E N
 żeby napisać ten rozdział, musiałam przeczytać pół swojego bloga, żeby przypomnieć sobie co tam sie miało dziać :P
~~

Tydzień przed ślubem Zatorskich przyjechała Aga z Jaroszem, chwilę u nas posiedzieli, a potem pojechali w stronę Bełchatowa. Ja planowałam w czasie jak w jeden poranek przygotować pannę młodą, siebie, Agę i pewnie znajdą się jeszcze jakieś ciotki które też chętnie skorzystają, no bo przecież 'jak już tu jesteś..' :)

4 dni przed ślubem zadzwoniła do mnie Kama z prośbą, żebym już przyjechała, że będę mieszkała już w miejscu gdzie odbędzie się wesele z siatkarzami którzy są wcześniej, a z moim zmysłem pomogę trochę w dekorowaniu sali, otoczenia i ogolnie będę wsparciem dla Kamy która strasznie panikuje.. Zgodziłam się od razu
-Ben- zakręciłam się koło niego, gdy wyszedł z łazienki- od kiedy masz wolne ? -
-Dopiero piątek mam wolny, w czwartek jeszcze mam masę klientek-
-I nie da się nic z tym zrobić ?
-No nie, obiecałem już.. a co się stało?-
-Dzwoniła Kama i chce, żebym już tam pojechała, bo się strasznie stresuje i chce żebym jej pomogła..- objęłam go w pasie i delikatnie chwyciłam za ręcznik, który miał tam przewiązany.
-No nie wiem, nie wiem-nachylił się nade mną-ale pojedziesz pociągiem? Bo nie będziemy potem wracać na dwa auta..- ah! jaki on romantyczny.
-No dobra..- przeciągnełam ostatnią literkę a palcem zakreśliłam linię od jego szyi do pasa, on w tym czasie zaczął gryźć moją szyję
-Spóźnię się do pracy- wycharczał mi do ucha, ale nie przestawał dotykać mojego ciała
-Nie pierwszy i nie ostatni raz- powiedziałam i jednym ruchem zdjęłam ręcznik z jego bioder. Nie pozostał mi dłużny i szybko zrzucił ze mnie moją długą koszulkę do spania, tak że zostałam w samych majtkach. Jednak nawet ich nie miałam długo na sobie...

Ben wyszedł do pracy, a ja zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy, kufer z kosmetykami... uzbierało się tego na serio dużo.. Zastanawiałam się jak to zabrać, gdy zadzwonił telefon
-Halo ? - nawet nie popatrzyłam na wyświetlacz
-Dzwoniła do mnie Kama, i jadę właśnie z Żywca ze swoimi rzeczami i mogę Was zabrać po drodze jak chcecie-
-Po pierwsze CZEŚĆ Panie Bartman, po drugie spadasz mi z nieba, bo Ben dołączy do nas dopiero w piątek i miałam jechać  pociągiem a mam milion rzeczy do zabrania...-
-Milion? Tyle mi się nie zmieści do auta, ale pół bagażnika ewentualnie możesz zapełnić-  zaśmiał się.
-I Kama tak specjalnie do Ciebie dzwoniła ? -
-Ja dzwoniłem do niej, że już jadę i ona wspomniała coś o Was to stwierdziłem że mogę pomóc i się przydać-
-Czy Ty prowadzisz i ze mną rozmawiasz ? -
-Tak, ale na głośnomówiącym, więc spokojnie. Twój głos rozbrzmiewa mi po całym samochodzie- powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
-O której będziesz?-
-Za 10 minut-
-Co ? Jedziesz z Żywca i dopiero teraz mi dzwonisz? przecież jeszcze muszę dopakować parę rzeczy..-
-Spokojnie, poczekam, mam nadzieję że masz cos w lodówce ?-
-Coś tam się znajdzie..-
-To do zobaczenia za chwilę- powiedział i się rozłączył
zaczęłam biegać po mieszkaniu i panikować, zamiast spokojnie rozplanować co zrobić.. Stwierdziłam że może się ubiorę, choć przecież muszę się pakować, a Zbyszek pewnie głodny i co ja mam teraz zrobić? Miotałam się tak chwilę, gdy usłyszałam klakson. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam jego. W jeansach, sportowych butach, t-shircie, a na nim koszula w kratkę.. do tego okulary przeciwsłoneczne i ten uśmiech, gdy zobaczył Chucka merdającego ogonem na jego widok..
Otworzył sobie bramę i wjechał do środka. Wyszedł z samochodu, a ja otworzyłam drzwi do domu. Zrobił trochę dziwną minę, ale przyszedł i mocno mnie przytulił, i jak to ma w zwyczaju podniósł mnie jeszcze do góry.
-Miałeś tak nie robić- powiedziałam
-Po pierwsze to CZEŚĆ. Po drugie witasz mnie w majtkach i koszulce, po trzecie, lubię Cię tak podnosić.-
teraz sobie uświadomiłam że stoje przed nim w swojej pseudo piżamie, dobrze że chociaż majtki ubrałam :D
-Wejdź, ja się pójdę przebrać a Ty się rozgość-
Byle jaki kok z włosów, make-up no make-up, luzny t-shirt i krótkie spodenki ze starych jeansów, 7 minut i już byłam w kuchni, skąd dochodziły do mnie tajemnicze zapachy
-Co to ?- starałam sie zobaczyć, jednak wielkie ciało siatkarza mi zasłaniało kuchenkę.
-To moja magiczna jajecznica, nie możesz paczeć!-
-Magiczna ? Mam nadzieję, że nie używałeś magicznych grzybków do niej ?-
-Nie znalazłem nigdzie w kuchni, a masz?- zapytał z poważną miną, ale momentalnie zaczął się śmiać.
-Wyjmę jakieś talerze-
-Nie, po co? nie będziemy brudzić, zjemy z patelni, to się nazywa oszczędność moja droga- powiedział i położył patelnie z jajecznicą z pomidorami i szynką przede mną, wręczył mi widelec do ręki, postawił koło tego bułki, które pewnie przywiózł ze sobą, bo ja miałam dopiero iść na zakupy.
-Smacznego- powiedział i zaczął jeść. Jako że byłam nawet głodna, to nie musiał mnie dług zachęcać
-Mmmhmmm pyszne- powiedziałam z pełną buzią- co to za magiczny skladnik?-
-Moja tajemnica, mówiłem, może kiedyś się dowiesz jak zasłużysz- podniósł brwi do góry i uśmiechnął się- a teraz to wcinaj, musisz mieć dużo siły na wesele, bo zamierzam się wytańczyć za wsze czasy- zaśmiał się i dał Chuckowi plasterek szynki, bo ten nie odstępował go na krok.  Po zjedzeniu pozbierałam naczynia i chciałam je umyć
-O nie nie, ja zmywam, a Ty idz się pakować bo nie dojedziemy tam dzisiaj..- powiedział i włączył radio.
Szybko spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, przyniosłam je pod drzwi, a Zbyś mył sobie naczynia, nawet te po wczorajszej kolacji..
Przyczaiłam się z tyłu i uderzyłam go w tyłek z całej siły. Przestraszył się podskoczył i głową uderzył w szafkę
-Kobieto! Krzywdę mi kiedyś zrobisz- powiedział i odłożył ostatnią szklankę do półki. Odwrócił się i pochlapał mnie wodą, która ociekała po jego dłoniach.
-Ej, zimne!-
-Może w zamian za guza na głowie miałem jeszcze chlapać Cię ciepłą wodą ?! Nie ma tak dobrze.- Zaśmiał się i zbliżył i.. wytarł ręce w moją koszulkę
-Co Ty robisz ?! jesteś głuuuuuuuuuuuuuuuuuupi- krzyknęłam, ale on tylko objął mnie, podniósł lekko i posadził na blacie. Patrzyliśmy sobie w oczy, nasze twarze sie zbliżyły, jednak w ostatnim momencie odwróciliśmy je tak, że się przytuliliśmy. Odsunął się lekko ode mnie, nieśmiało uśmiechnął i
-Komu w drogę temu czas- powiedział, podał mi rękę żebym mogła zejść i udaliśmy się do samochodu. Chuck został, Ben miał go w piątek odwieźć do znajomych zanim do nas dojedzie.
Usiedliśmy w aucie i az do wyjazdu z Krakowa jechaliśmy w ciszy, potem w radiu zaczęły lecieć fajne piosenki, więc darliśmy się na całego, nawet przy otwartych oknach. Po drodze wstąpiliśmy na gofry, o których ktoś wspomniał w radiu i musieliśmy zatrzymać się koło jakieś budki. Oczywiście Bartman musiał się umazać i dalszą podróż jechał bez koszulki. Panowi z TIR'ów, innych samochodów i chodnika dziwnie na nas patrzyli, miałam już tego dość, dlatego też zdjęłam swoją koszulkę.
Zbyszek tylko popatrzył, pokiwał głową i jechał dalej z uśmiechem na ustach, śpiewając wszystko co leci.


~~~~
przepraszam, że tak długo musiałyście czekać ! :*
pozdrawiam :* :)

niedziela, 7 października 2012

31. Say my name, say my name, say babe I love you.

W Ł Ą C Z     N A     D O B R Y      P O C Z Ą T E K


Po igrzyskach pojechaliśmy do domu, szybko zasnęliśmy bo przez wielkie korki nasza droga do domu trochę się przeciągnęła. Siatkarze też już wrócili z sali do wioski, tak mówiono w polskiej telewizji, którą udało nam się tam wychwycić. Powoli zasypialiśmy gdy dostałam sms


'dasz radę się spotkać..?'

'teraz?!'

'Tak. Daj adres, będę za chwile, przejdziemy się..'

Wysłałam smsa z adresem i po ciuchu wymknęłam się z łóżka, dobrze że Ben ma taki mocny sen. Ubrałam dresowe spodnie [ chyba zostanę dresiarzem, bo wśród moich ubrań 60 % to dresy..] zabrałam klucze i wymknęłam sie z mieszkania. Zbyszek czekał na ławce niedaleko. Latarnie dokładnie oświetlały drogę, widziałam Zibiego siedzącego na ławce, twarz chował w dłoniach, gdy się zbliżyłam zobaczyłam, że jego ciało drży. Usiadłam obok i położyłam dłoń na jego plecach. On nawet nie spojrzał na mnie tylko mocno się do mnie przytulił. Cały drżał, jakby wstrzymywał się od płaczu. Ręką gładziłam go po plecach. Pociągnął nosem, czyli płakał. Nie dziwie mu się, wszyscy tak na nich liczyli.. Ale ja się nie zawiodłam, wiedziałam, że dali z siebie wszyscy to mogli wtedy dać. Nie musiał nic mówić, ta cisza tłumaczyła wszystko. Tuliliśmy się tak dłuższą chwilę, aż jego oddech się uspokoił. Lekko odsunął się i spojrzał mi w oczy swoimi smutnymi, zielonymi, wilgotnymi od łez oczami i.. wpił się w moje usta. Całował zachłannie, a ja.. nie broniłam się. No która normalna dziewczyna broniłaby się przed takim czymś. Całował bardzo namiętnie, tak jakby tego nie robił długi czas, palcami przeczesywał moje włosy, a ja trzymałam dłonie na jego policzku i wielkim, umięśnionym karku. Nasz języki tańczyły ze sobą jak para tancerzy, znających się od 5 roku życia.. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, były to tylko krótkie chwilę gdy nabieraliśmy powietrza. Jego dłonie coraz mocniej przyciągały moje ciało do jego, ręce z włosów przeszły na plecy, lecz gdy jego ręka wsunęła się pod moją bluzę osunęłam się od niego.
-Zbyszek..-
-Przepraszam.- spojrzał na mnie, a ja opuściłam głowę - Ben, Asia...-
-Chyba wtedy nie myślałeś o nich..-
-No nie.. przepraszam-
-Nie używaj tego słowa tak często, mów go tylko wtedy gdy na prawdę jest potrzebne i gdy czegoś żałujesz. Żałujesz? - podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy
-Nie. Choć przyznam się, że to była chwila słabości, potrzebowałem tej bliskości i nie wiedziałem do kogo się odezwać, bo przecież nie będę się przytulał do Kubiego.. Asia pojechała, nawet nie zadzwoniła. Czasem mam dość tej jej pracy, ale przecież ja robie tak samo, nie ma mnie w domu, nie mam czasu dzwonić, bo treningi, zgrupowania, mecze.. Nie umiemy się zgrać, jak ja mam wolne, to ona ma sesje na drugim końcu świata..-popatrzył w dal i zapytał -Co teraz?-
-Może teraz zmienisz o mnie zdanie, ale niech to zostanie miedzy nami. Nikt nie musi wiedzieć.- patrzyłam pod nogi, bo jednak sytuacja była trochę niezręczna.
-Nie chcę, żeby to co się teraz stało zmieniło coś między nami. Chcę móc zadzwonić do Ciebie i pomęczyć Cię swoimi problemami, wiem że to egoistyczne z mojej strony, ale - nie skończył
-Nic się nie zmieniło, dzwoń zawsze o każdej porze. Tylko daj mi trochę czasu, żeby się trochę oswoić, bo po tym co się stało przed chwilą trochę ciężko wrócić mi do rzeczywistości.-
-Co masz na myśli?- zaciekawiło go to co powiedziałam
-Weź, a jakbyś się czuł gdyby pocałowała Cię Angelina Jolie ? -
-Angelina? Chyba bym się posikał ze szczęścia-
-Hahaha, wariat, teraz rozumiesz o co mi chodzi?-
-Ale przecież nie jestem gwiazdą pokroju Angeliny..-
-Ale jesteś Zbyszek Bartman i to mi wystarczy- uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.
Wstałam, dałam mu buziaka w policzek i powiedziałam
-czas spać, Wy przecież nie możecie tak po prostu sobie wychodzić z wioski..-
-Tajemne przejście znalazłem- poruszał brwiami, zaśmiałam się i odeszłam..

Lipiec mijał sobie spokojnie, cały świat wieszał psy na siatkarzach za to, że nic nie przywieźli z IO. Zbyszek napisał smsa, że jedzie z Asią na wakacje. Między mną a Benem wszystko się układało, Ben pracował a ja szukałam pracy, kręciłam filmiki, biegałam, chodziłam na basen, chociaż musiałąm trochę zwolnić, bo coraz częściej kręciło mi się w głowie, mimo że kupiłam już jakieś witaminy. Wmawiałam sobie, że pójdę do lekarza, ale ciągle odkładałam to w czasie.
Kama wpadła do mnie na parę dni, wróciła pięknie opalona z wakacji z Zatim, zrobiłyśmy parę próbnych makijaży, i wybrałyśmy nasz ideał. Kama stwierdziła, że przyda mi się trochę więcej słońca bo strasznie jestem blada. Byłyśmy oczywiście na zakupach, buty, dodatki, to coś co kochamy obie :D

Do tego Bartek się odezwał. Chciał się spotkać i przedstawić nam swoją.. nową dziewczynę. Chciał spędzić jak najwięcej czasu ze znajomymi zanim wyjedzie do Rosji. Niestety ale pierwsze spotkanie szykowało się najwcześniej w  dniu ślubu Zatorskiego. Przeprosił mnie też za swoje zachowanie, ale był przeładowany testosteronem, jak to sam ujął.

~~~~
przepraszam że tak długo musiałyście czekać, muszę wszystko sobie rozplanować w czasie, w końcu studia to poważna sprawa ;p

no i dziękuje, że jesteście ! :*

niedziela, 30 września 2012

30.It's like wishing for rain when you're standing in destert.

Spędziłam jeszcze w Krakowie parę samotnych dni, Ben dzwonił, ale tylko raz dziennie, bo miał dużo pracy..
Siatkarze też się nie odzywali za bardzo bo trwały przygotowania do Memoriału Wagnera.  Siedziałam w domu sama i nudziłam się, aż do czwartku przed memoriałem. Siedziałam z kubkiem kakaa w kuchni gdy nagle.

-Mam dla Ciebie niespodziankę!- krzyknął na wejściu Ben
-Ben? Co Ty tu robisz? Przecież miałeś wrócić dopiero w niedziele..-
-Uciekłem, powiedzieli że jestem za dobry i wysłali mnie do domu.-
-Ta, jasne już Ci wierze.. Jaka niespodzianka?!-
-Nic za darmo, daj całusa- rzuciłam się na niego i cmoknęłam w usta.
-Tylko tyle?-
-Powiedz co to za niespodzianka, to może będzie więcej...- usiadłam na blacie, rozchyliłam nogi tak, że stał pomiędzy nimi, twarzą do mnie. Wyjął jakąś kopertę z tylnej kieszeni i zamachał mi przed nosem.
-Co to ? - wyrwałam mu ją -Aaaa! nie wierze!- rzuciłam się na niego i zaczęłam namiętnie całować. Rękami błądziłam po jego ciele, a on po moim. Nasze stęsknione siebie ciała szybko połączyły się w jedność na kuchennej podłodze. A na blacie leżała koperta z której wystawały dwa bilety do Londynu..

 ***

Ben miał wolny piątek więc spożytkowaliśmy jak najlepiej ten czas.. oczywiście w łóżku. Od czasu do czasu wychodziliśmy posiedzieć na huśtawce czy w kuchni na przygotowaniu jedzenia. W całym tym zamieszaniu nie myślałam o tym, że prawie całowałam sie z Bartmanem... No dobra troche myślałam, ale nie tyle żeby się tym zaniepokoić.
W piątek wieczorem otuleni kocem, z gorącym kakao usiedliśmy przed TV i obejrzeliśmy mecz Polska- Iran, bo zaczął się już memoriał. Oczywiście ten mecz wygraliśmy do zera. Tak samo jak kolejne następnych dni. Odbierając złoto i nagrody indywidualne cieszyłam się bardzo że znam właśnie tych ludzi.
Po niedzielnym meczu i dekoracji Ben poszedł się umyć, a ja siedziałam na huśtawce i patrzyłam w gwiazdy.

'Nam nadzieje że patrzysz teraz w niebo tak jak ja. To był dobry weekend, miejmy nadzieję, że forma nie zniknie do igrzysk..'

'Też mam taką nadzieje Zibi. No i znowu zgadłeś, siedzę i patrzę w niebo, wyjątkowo piękne dzisiaj ;)'

'Ben wrócił ? Czy sama siedzisz?'

'Jest, zrobił mi niespodziankę w czwartek wrócił z.... BILETAMI DO LONDYNU!!-

'Fajnie, że będziesz :) nawet nie wiesz jak się cieszę. Asia też ma być, może w jakiś wieczór uda nam sie wyjść z wioski razem, co Ty na to?'

'Z Tobą zawsze. :) a tak w ogóle to gratuluje zwycięstwa! Pozdrów chłopaków ode mnie, bo lecę do Bena. Buźka :*'

'Chłopaki dziękują, a ja lece spać, jutro wielkie pakowanie i Londyn czeka.. całuski :* '

uśmiechnęłam się po odczytaniu tej wiadomości, jakie to słodkie gdy taki wielki mężczyzna używa takich słów jak 'całuski' :)

W poniedziałek we wszystkich wiadomościach można było natknąć się na wzmiankę o siatkarzach.. teraz sobie przypomnieli. Koło południa odlecieli trenować. A ja... pakowałam nasze rzeczy, nocujemy w kolegi Bena, więc o tyle mamy taniej, że nie musimy wydawać na hotele. Wylecieliśmy 3 dni później, pozwiedzaliśmy trochę miasta, obejrzeliśmy inaugurację w telewizji, byliśmy na 3 meczach... 3 przegranych.. Widziałam miny chłopaków, po 1 meczu, jeszcze mieli w oczach nadzieję.. po 3  już nie było w nich nic.. każdy z nich szedł ze spuszczoną głową i gdzieniegdzie pojawiły się pojedyncze łzy, każdy z nich przytulił się do kogoś z rodziny kto był na meczu. Stałam koło barierki, gdy przechodził Zbyszek i mnie zauważył przecisnął się między ludźmi i mocno się do mnie przytulił. Tulił się i tulił, nie potrzebował żadnych słów.. Szepnął tylko, że 'Asia musiała po 1 meczu jechać..' głos mu drżał.. Brakowało mi oddechu, bo tak mocno mnie tulił, ale nie przeszkadzało mi to. W końcu puścił i bez słowa odszedł z resztą w stronę szatni.

-Co to było ?!- zapytał Ben
-Przyjacielski uścisk-
-Tak długo?-
-Zrozum, przegrali, a wszyscy na nich liczyli.. pomyśl co teraz czują, każdy z nim potrzebuje wsparcia, tym bardziej że jego dziewczyna musiała wyjechać i jest tu sam.-
Na słowa jego dziewczyna, Ben jakoś spuścił z tonu. Wyszliśmy z hali.


~~
jeny, tyle wejść, 8 komentarzy pod ostatnim postem.. coś niesamowitego, postaram się poprawić, no ale od jutra zajecia. :) Ciekawe czy uda sie to wszystko połączyć. Niby wena mi zniknęła, ale ustawiłam motywujące tapety z siatkarzami więc jest lepiej :)
Pozdrowienia z Krakooowa :*

sobota, 22 września 2012

29. Ze mna można tylko pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko.

Wracałam samochodem z Warszawy do Krakowa. Była noc, bo obudziliśmy się dopiero koło 17, i mimo sprzeciwu chłopaków i tak pojechałam, przynajmniej uniknę korków. Na samą myśl o tym co działo się w nocy cała trzęsę się ze śmiechu.  Jadę w krótkich spodenkach Zibiego, które sięgają mi do  połowy łydki i w jego koszulce, która jest dłuższa od moich sukienek. Chuck siedział sobie z tyłu i opierał głowę na mojej torbie, Biedny trochę przeżył tej nocy.
Wyszliśmy z taxi i wepchnęliśmy Bartka do windy. Na 4 piętrze musieliśmy wysiąść, bo mistrzowi zrobiło się niedobrze. 3 piętra od ściany do barierki..3 schody do góry, dwa do dołu, ważne ze 1 na plusie został :) Chyba godzine wchodziliśmy i zatykaliśmy Kurasiowi buzię żeby tyle nie mówił, bo sąsiadów obudzi. Gdy doszliśmy Bartek od razu poszedł do sypialni spać, a ja do łazienki zmyć makijaż.
-Idziemy na spacer?- zajrzał do łazienki Zibi. Dziwnie na niego spojrzałam- w sensie z Chuckiem.-
-No jasne, tylko... pożycz jakąś bluzę, proszę- Założyłam na stanik to co mi podał, wielka bluza z kapturem, do tego znalazłam jakieś legginsy. Jeszcze przy wyjściu zobaczyliśmy czy z Bartkiem ok, ale ten spał jak małe dziecko. Zabraliśmy Chucka i wyszliśmy z mieszkania. Spacer w ciszy, to coś co lubię.
-Nie jest Ci zimno?-
-Nie, Twoja bluza jest wyjątkowo ciepła- uśmiechnęłam się - Dziękuje.-
-Ale nie tylko za bluzę dziękuje, za to że mogę się u Ciebie zatrzymać.-
-Daj spokój. Przyjemność po mojej stronie.- ukłonił się. Uderzyłam go po ramieniu i zaczęłam uciekać.
-Ała, za co to ?! Chuck ! gonimy ją !- i rzucili się w pogoń za mną.. No gdzie ja tam do uciekania.. Zbyszek złapał mnie i przewiesił sobie przez ramię.
-Powoli zaczynam się przyzwyczajać do tego, że wszędzie mnie nosisz-
-Proszę bardzo. Takie obciążenie to dla mnie nic - zaśmiał się i postawił mnie na ławce, stałam i pierwszy raz byłam od niego wyższa. Odwrócił się żeby odpiąć Chucka, gdy się wyprostował wskoczyłam mu na plecy
-Wio koniku!-
Myślałąm że zacznie jęczeć i mnie odstawi, a on zaczał biec po parku, między drzewkami, tak że musiałam się w niego wtulić, żeby nie przywalić głową w jakieś drzewo. W końcu padł zmęczony i zeszłam z niego.
-Gupek z Ciebie! Mam do Ciebie radę na przyszłość, nie zostawiaj mnie z Bartkiem sam na sam już.-
-Hahaha a co Ci zrobiła ta wielka małpa?-
-Jeszcze nic, ale kto to wie co on tam ma w głowie-
Usiedliśmy na ławce, słońce lekko wysuwało się już nad horyzont.
-Asia doleciała?-
-Tak napisała sms..-
-Nie dzwoniła?-
-Nie, musiała lecieć się ogarnać na na sesję..-
-Chciałabym tak, ale tylko na parę dni-
-Mogę zostać Twoim fotografem-
-Mam swojego w domu-
-No fakt, Ban robi fajne zdjęcia-
-To nie zdjecia są fajne, tylko ja na nich-
-Skromność przede wszystkim-
-No a jak!- dumnie wypięłam pierś.-
-Zróbmy sobie zdjecie!- wyjął telefon
-Ale że taką sweet focie z ręki ?-
-No dajesz!-
Przysunęłam się do niego, tak że nasze policzki się stykały,
-To może pierwsze zróbmy takie normalne..- nie zrozumiałam o co chodzi.
Uśmiechnęłam się i zrobił zdjęcie, nawet bez makijażu dobrze wyglądam- skromność przede wszystkim!
-Głupie miny teraz -
-Co? - zapytałam z zdziwieniem i dziwnie na niego popatrzyłam, ale on pokazał język i zrobił zdjęcie. Miałam otwartą buzię i uniesione brwi w geście zdziwienia.
-Jeszcze raz, bo nie byłam gotowa!- I tym razem oboje wpadliśmy na pomysł żeby pokazać języki.
-Ale fajnie wyszło!-
-No bo z takimi to nie ma wyjścia, żeby wyszło inaczej-
-Teraz to Ty jesteś taki skromny, że chyba muszę się od Ciebie tego nauczyć-zaśmiałam się- wyślesz mi go potem ?- zapytałam i popatrzyłam na jego twarz, on zrobił praktycznie to samo w tej samej chwili i nasze nosy się dotykały. Jednak żadne z nas nie cofnęło głowy, patrzyliśmy tak chwilę, nasze usta były coraz bliżej, jednak Chuck przybiegł i przyniósł patyk.. Zbyszek potrząsnął głową, zabrał patyk i mu rzucił.
-Przepraszam-
-Za co ? Przecież nic się nie stało, nie ma co gadać- powiedziałam i zadrżałam, bo zrobiło mi się zimno. Nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Objął mnie ramieniem i poszliśmy w stronę mieszkania w całkowitej ciszy..
Weszliśmy i usłyszeliśmy tylko głośne chrapanie..
-Kurewa! nie pomyślałem- przeklnął Zibi.
-O czym ? -
-Że została tylko sofa do spania... bo Bartek śpi na całym łóżku, a nawet jakbym go przeniosł na jedna stronę, to ja i tak nie chce z nim spać, Ty chyba też..- popatrzył na mnie
-No nie.. A sofa się rozkłada?-
-Chyba tak, nie sprawdzałem nigdy-
Pomęczyliśmy się, ale udało się rozłożyć kanapę. Do tego ja dostałam wielki ciepły koc, a Zibi zabrał sobie jakiś mały skrawek. Jako że jędzą nie jestem, przykryłam go swoim kocem, ale nie zauważył bo już spał, tak niewinnie.. Obróciłam się na drugi bok i zasnęłam..



~~~~
dziękuje za 6 tysiaków wejść,  raduję się jak małe dziecko :D
Musiałam jeszcze to opisać, teraz już będzie szybciej wszystko.. Następny post będzie dodany z nowego mieszkania z Krakowa! <3
Czekam na komentarze, pokazujcie się, bo to mnie napędza.

wtorek, 18 września 2012

28. Takie to życie dziwne jest, miłość tęsknota scigają się.

Poszliśmy do kuchni, Zbyszek pokroił pizzę, zabraliśmy po kawałku i usiedliśmy na sofie w salonie, wokół małego stolika.
-Nawet dobre- powiedziałam z pełną buzią
-Nie mówi się z pełną buzią- mówiąc to Bartkowi wypadł kawałek pizzy z buzi
-Odezwał się- wymamrotał pod nosem Zibi, oczywiście z zapchaną buzią. Zaczęliśmy się śmiać i krztusić. Na szczęście był Chuck, który 'poodkurzał' resztki dookoła nas. Zjedliśmy wszystko więc pora sie jakoś przygotować. Ja zabrałam swoje kosmetyki i stałam w przedpokoju przed lustrem. Bartek grzebał w szafie Zibiego, a sam właściciel mieszkania prasował sobie koszulę i przyglądał się mi.
-Co robisz? -
- Podkręcam rzęsy..-
-Aa- zrobił dziwną minę i pewnie zastanawiał się nam milionem innych rzeczy których używałam, a o których on nie miał pojęcia. Bartek wybiegł z sypialni Zbyszka
-Mogę?- pokazał niebieską koszulę w kratę
-Jak nie zniszczysz to możesz-
Szybko ją ubrał, Zbyszek skończył prasować i też założył swoją. No no, wyglądali nieziemsko, ależ my mamy przystojnych siatkarzy ! Stałam i się im przyglądałam.
-Co Ty tak paczysz?-
-Po to mam oczy, żeby paczeć. A poza tym to świetnie wyglądacie. Na pewno chcecie iść ? -
-A czemu mielibyśmy nie chcieć ?-
-Po 1. milion napalonych fanek, po 2. ja z milionem napalonych fanek. Nie macie szans przeżyć.-
-Ona ma racje Zbychu, zamknijmy ją w łazience i uciekamy!- powiedział Bartek i wziął mnie na ręce. Dostał pięściami po plecach, prawie bym go kopła, ale Zbyszek trzymał moje nogi, dopiero jak zagroziłam że będę gryźć, Bartek stwierdził, że on się nie bawi, i musi mnie odłożyć, bo to bardzo boli. Zbychu powiedział, że z niego mięczak, a Kuraś, że nie musi niczego udowadniać i że może on sam się kiedyś przekona i go zrozumie. Filozoficzne gadki siatkarzy zawsze spoko. Poprawiłam sukienkę, pogłaskałam Chucka, ubrałam żakiet i szpilki, i mogliśmy wychodzić. Wsiedliśmy do taksówki i ruszyliśmy w stronę centrum, mówiłam, że mogę zabrać auto, no ale oni od razu 'jak to tak bez picia, to nie impreza' itp, no i że nie zmieszczą się tam po pijaku.. Już po drodze było tyle śmiechu, że nawet kierowca nie mogł się powstrzymać. Siedziałam z przodu, a dwa wielkoludy z tyłu.
-Trzeba było zamówić taksówkę bagażową, albo tira, żebyście się mogli pomieścić.- powiedziałam, gdy po raz kolejny Zbyszek wbił mi kolano w plecy przez fotel - Bardziej do przodu się nie przesunę, bo będę jak glonojad przyczepiona do szyby- każdy z nas to sobie wyobraził i znowu w salwach śmiechu dostałam 5 razy kolanem po plecach, na szczęście dojechaliśmy na miejsce, oczywiście nie obyło się bez autografów do pana kierowcy.
Weszliśmy do klubu który znajdował się w piwnicy, było trochę chłodno, ale zostałam zapewniona że mnie rozgrzeją za chwilę. Oczywiscie po drodze chłopaków zaczepiło parę dziewczyn, ale było juz w sumie koło 23, więc każda była troche wstawiona, dlatego łatwo było nam uciec od nich :D
Podeszliśmy do baru
-Co pijemy?-
-Drinki?-
-No co wy chłpaki ? i będziemy tak siedzieć i sączyć drinki jak laseczki ? Shoty !-
-Jesteś tego pewna Emm?-
-W końcu studiuję.. mam wprawę.-
-Zaczynamy od kamikaze ? -
-Może być-
Złożyliśmy zamówienie, wypiliśmy po 3 na dobry początek i.. chłopaki porwali mnie do tańca. Co to był za taniec, nie to co można spotkać na innych imprezach, nikt nie zachodzi mnie od tyłu i nie obmacuje.. Kolejna przerwa, tym razem pijemy już czystą wódkę, po 2 i znowu na parkiet. I tak w kółko, nie obyło się bez robienia sobie jaj, jak na przykład tańczenie nie do rytmu, skakanie  i inne wygłupy przy wolnych piosenkach. Podeszliśmy do baru
-Ja dziękuje, mała przerwa, bo nie doprowadzicie mnie do domu- powiedziałam- ide przypudrować nosek, czekajcie na mnie!- pogroziłam im palcem i zostawiłam. W toalecie spotkałam się z paroma wrogimi spojrzeniami, ale co tam, przecież ja się ich nie boję, mam dwóch osobistych ochroniarzy przy sobie. Wróciłam do nich, ale Bartka nie było, porozumiewawczo machnęłam głową do Zbyszka a on tylko wzrokiem wskazał mi Bartka na parkiecie z jakaś brunetką. Do tego ledwo się trzymał na nogach..
-Jak on wygląda..- załamałam ręce
-No, może się zbieramy? Zanim narobi tu małych Kurasiąteczek..- zaśmialiśmy się
-Ciężko będzie go on niej odczepić..-
-Wierzę, że Ci się to uda, pokuś go ja ide złapać taksówkę- cmoknął w powietrzu i skierował się do wyjścia.
-Tak, zostaw mnie z tym wielkim nawalonym, napalonym olbrzymem samą, co tam..- skierowałam się na parkiet i zakręciłam koło Kurasia. Zauważył mnie, jednak brunetka nie dawała za wygraną, ocierała się o niego, traktowała jak rurkę w tanim barze go-go.. Podeszłam bliżej, wspięłam sie na palce i wyszeptałam mu coś do ucha. Ten od razu opuścił blondynkę, podszedł do baru po jakiegoś drinka i udaliśmy się do wyjścia.
-Po co mu ten drink?-
-Rano będzie mi się chciało pić.- wymamrotał Bartek-
-Jak go tu sprowadziłaś ? -
-Moja slodka tajemnica -
-Dobra wpakujmy go, może do przodu, żeby było mu wygodniej, nie wiadomo co wymyśli-
-Ja nic nie wymyśle, bo nie myyyyśle- śpiewająco stwierdził Bartek. Zaczęliśmy się śmiać i pomogliśy mu wstać i wcisnąć się w taksówkę.
Siedząc ze Zbyszkiem z tyłu poczułam tylko jego głowę na swoim ramieniu, spojrzałam na niego i zobaczyłam że zasnął.. Niestety musiałam go obudzić, bo zbliżyliśmy się do mieszkania.
-Zibi..- pogłaskałam go po twarzy - Zbyszek- potrząsnęłam - Zbigniew!- krzyknęłam do ucha. Dopiero taki wstrząs go obudził.
-Co jest, co się stało ?-
-Dojechaliśmy, trzeba Bartka wyciągnąć, bo też zasnął..-


~~~~
i jak ? dzięki za wszystkie komentarze, to serio mnie motywuje :) Choć pod koniec tygodnia będzie ciężko, bo w poniedziałek się wyprowadzam, to i tak znajde czas żeby pisać :*

Jak będę tak pisać, to do igrzysk dojdziemy za 20 rozdziałów, musze trochę chyba przyspieszyć akcję.. :)

sobota, 15 września 2012

27. Nie poganiaj mnie bo tracę oddech.

Stwierdziłam, że nigdzie mi się nie spieszy i mogę stać pod prysznicem tyle ile chce.. Niestety moje plany pokrzyżował brak ciepłej wody, po około 10 minutach..
-Zajebiście- mruknęłam pod nosem.
Wyszłam, owinęłam się ręcznikiem, na włosach zrobiłam turban. Już otwierałam torbę, żeby zobaczyć co w ogóle zapakowały mi dziewczyny gdy usłyszałam głośne
-Kurewa!- wybiegłam z łazienki żeby zobaczyć co się stało. Bartek stał i trzymał się za czoło, a Zibi zwijał się ze śmiechu, gdy mnie zobaczyli ucichli. No tak mam na sobie ręcznik ledwo zakrywający pośladki i pełno kropelek wody na ramionach.
-Co sie stało?- zapytałam
-Otwierałem półkę no i...- Zibi znowu zaczął się śmiać. - Bartek stał i dostał drzwiczkami.- teraz to i ja buchnęłam śmiechem.
-Bardzo, kurewa śmieszne. Jak tak dalej pójdzie to będę miał więcej siniaków i innych zadrapań po tym wieczorze niż po całym sezonie..-
-Z Wami jak z dziećmi.- wróciłam do łazienki i wyjęłam z torby kosmetyczkę, myjąc zęby szukałam w torbie jakiegoś dresu, ale dziewczyny zapakowały mi same... sukienki, które przeznaczone są na imprezy i wielką kposmetyczkę. Nawet nie ma koszulki do spania. A wszystkie rzeczy po dzisiaj są brudne..
-Zajebiście.- kolejny raz w ciągu 5 minut takie słowo. Co miałam zrobić, chodzić nago? Ubrałam jakaś wygodną sukienkę, no ale co z tego jak to była obcisła, bandażowa mini..
Wyszłam z łazienki, a chłopaki nakrywali do stołu. Zibi podniósł głowę i na mnie popatrzył i nakrywał dalej, ale naraz popatrzył po raz drugi i otworzył buzie. Bartek miał oczy jak spodki filiżanek.
-Co Ty masz na sobie?- Zbyszek odzyskał mowę.
-Noo..- zaczęłam się jąkać- tylko to znalazłam w torbie, którą spakowały dziewczyny..-
-No to się laski postarały- Bartek podszedł bliżej i zlustrował mnie z góry do dołu. -Zjedzmy coś i wybywamy z domu, nie marnujmy takiej okazji, jak Emma tak wygląda, co nie Zbychu?-
-No w sumie..- Zbyszek wyglądał jakby mu zaschło w gardle.. 
-Zbyszek, dałbyś m jakaś koszulkę, żebym mogła w niej zjeść i się nie ubrudzić ?- zrobiłam słodka minkę.
-Jasne, już Ci czegos szukam w szafie- i poszedł do sypialni. W tym czasie Bartek podszedł bliżej i szepnął mi na ucho 'kusisz'. Tylko się uśmiechnęłam i zrobiłam krok w stronę kuchni, żeby uniknąć jakiegokolwiek kontaktu cielesnego z Kurkiem.
Usiedliśmy przy stoliku, ja w wielkiej koszulce Zbyszka, która była dłuższa niż moja sukienka.. Zapadła niezręczna cisza..
-Pizza będzie za 10 minut..-
-To ja wyjdę z Chuckiem jeszcze, żeby potem mieć więcej czasu się ogarnać.- zaoferował.. Zbyszek. Wygląda to jakby chciał nas zostawić samych albo po prostu tak polubił Chucka..
-Zostaw, ja z nim wyjdę.-
-W takich ubraniach ?- zapytał.. No tak, gdzie ja w długiej koszulce.. albo w sukience która ledwo zasłania tyłek.
- No fakt..-
-To idę- pozbierał się, ubrał bluzę i poszedł, a my z Bartkiem znowu zostaliśmy sami, czułam się trochę nieswojo, ale zadzwonił mój telefon
-Halo? Cześc Ben- powiedziałam
-Byłam z dziewczynami w Warszawie, a teraz czekam na kolację..- to chyba nie kłamstwo? Bartek tylko dziwnie na mnie spojrzał i podszedł trochę bliżej.
-Tak, tak uważam na siebie i nie robię głupot- zaakcentowałam ostatnie słowa i spojrzałam na Kurasia. Był blisko mnie, za blisko.. - A Ty jak tam ? Fajnie jest ? - zapytałam
-Oo impreza powitalna mówisz... Fajnie się masz, może tez gdzieś wyskoczę.-
-Ja Ciebie też- cmoknęłam do telefonu.
-Ładnie tak kłamać?-
-Nie okłamałam go przecież, tylko ominęłam parę szczegółów.-
Bartek tylko pokręcił głową i poszedł do kuchni. Udałam się za nim.
-Chyba już- powiedział i wskazał na piekarnik. Zobaczyłam że ser na górze nie jest już żółty a raczej brązowy..
-Jasne ze już! Spali się zaraz- powiedziałam i szybko otworzyłam piekarnik, znalazłam jakąś ścierkę i wyjęłam blachę z pizzą, ale przy pokładaniu jej na blat poparzyłam dłoń od środka.. szybko odłożyłam pizzę i syknęłam z bólu i złapałam za rękę.
-Co jest ?  Pokaż mi to-
-Ale to boli- zaskomlałam.
-Włożymy pod zimną wodę i będzie dobrze- pociągnął mnie za rękę w stronę zlewu, nie puszczając mojej dłoni, stanął za mną i skierował dłoń pod wodę.
-Ałć-
-Niezdara z Ciebie-
-Ze mnie ? A kto wylądował dzisiaj na tyłku tyle razy i porwał koszulkę ? - podniosłam głowę żeby zobaczyć jego twarz. Była tak blisko..
-No ale jesteś kobietą, w kuchni nie powinny zdarzać Ci się takie wypadki.-
-Co ? Szowinistyczna świnia, myślisz że jak kobieta to tylko do kuchni ?- wyrwałam rękę i zaczęłam bić go po klacie,
-Holla holla Mała.- złapał mnie za nadgrastki i przyciągnął do siebie
-Przestań! Jesteś okropny, traktujesz mnie jak przedmiot i wykorzystujesz swoją siłe przeciwko mnie- zaczęłam mówić, i nadawałabym dłużej tylko że... zatkał mi buzię swoją wielką dłonią. Więc go ugryzłam.
-Ała!- krzyknął.
W tej chwili wszedł Zbyszek i zobaczył każdego z nas trzymającego się za dłoń.
-Chyba spaliliście moje dzieło.. czuć w całym bloku. Co się wam stało?-
-Ugryzła mnie!-
-Oparzyłam się- powiedzieliśmy jednocześnie.
 -Daj, mam w apteczce spray na oparzenia..- Zbyszek wziął mnie za ręke i poszedł do łazienki.
-Auć, boli i szczypie-
-Jak to zrobiłaś?-
-Przy wyciąganiu pizzy..-
-Ty ją wyciągałaś?  Ależ z tego Kurasia dżentelmen..- zaśmiał się.- powinno pomóc- spryskał mi dłoń. -Więcej nic się nie działo ?-
-Ben dzwonił..-
-i co mu powiedziałaś?-
-Że byłam w warszawie a teraz czekam na kolację..-
-Ale nie powiedziałaś że z nami?-
-ominęłam parę szczegółów..-

~~~
wrzesnien to chyba pechowy miesiąc
1 wybuchła wojna
11 WTC
no i 16...

wtorek, 11 września 2012

26. Wake me up in July!

Po paru nieciekawych przygodach, dodaję... może nie zniknie tym razem
**

-Ciekawe jak on wysiądzie z tej windy.-
-To Kuraś, da se rade-
-Dałby, gdybyś nie dorzucił tej torby w ostatniej chwili..- zaśmiałam się. Staliśmy tak chwilę w ciszy..
-Fajnie, że Asia dała radę jednak być.-
-No, ale tyle ją widziałem co na lotnisku.. Nie ma co się teraz rozczulać, winda w końcu zjechała, pakujemy się!-
Wszystko w windzie ja z tyłu podtrzymuje torbę żeby na mnie nie spadła, bo mądry Zbyś, położył jedna na drugiej i wyskoczył z tekstem
-Daj Chucka, wyprowadzę go i zrobie małe zakupy po drodze, zaraz wrócę- Zabrał m ismycz z ręki, wcisnął 7 i zamknął drzwi windy.. Nie zdążyłam nic powiedzieć.
Dotarłam na 7 piętro, ale tak szarpnęło, że torba spadła mi na nogę, przeklinając pod nosem zobaczyłam że ktoś otwiera mi drzwi, był to Bartek... BEZ KOSZULKI!
-Czemu jesteś topless? -  zapytałam gdy pomógł mi podnieść torbę ZB9, patrzyłam w podłogę by ukryć zachwyt? no takie ciało mieć.. zawsze mnie to pociągało, no ale wracajmy do rzeczywistości..
-Wyciągając torby wpadłem na barierkę i trochę się porwała, to ją zdjąłem- no tak, bo lepiej paradować z gołą klatą niż w porwanej koszulce..W końcu udało się wszystko wyjąć z windy, gdy mistrz spostrzegawczości zauważył
-Gdzie jest Zbychu?-
-Poszedł po jakieś zakupy z Chuckiem.-
-Aa.. - zamyślił się - dobra nie stójmy tak, otwieraj drzwi-
-Przecież nie mam klucza, Ty tez nie masz?!-
-No jajebie.- pacnął się otwartą dłonią w czoło.. -Jak Zibi coś wymyśli..-
Zrezygnowani usiedliśmy na schodach, oparłam sie na łokciach na schodku wyżej, a Bartek siedział, dwa schodki niżej. Miałam bardzo fajny widok na jego plecy, które były tak wielkie, że przesłaniały mi pół świata.
-Masz cos do jedzenia kobieto ?-
-Kobieto ? Ty jako samiec alfa powinieneś sobie coś sam upolować.-
-Widzę przed sobą całkiem fajny kawałek mięsa, trochę kościsty ale jest..- wstał i zbliżył się do mnie, oparł ręce na schodku gdzie miałam łokcie i nachylił się do mojej szyi, przeszedł mnie niesamowity dreszcz, nie mogłam się poruszyć.. Schylił się i delikatnie dotknął ustami mojej szyji, przesuwał się w stronę środka twarzy, popatrzył mi w oczy i ... odsunął się bo właśnie usłyszeliśmy, że winda się otwiera. Nie wiedziałam co się dzieje, czy gdyby nie winda byśmy się całowali ?!
-O kurewa! zapomniałem Wam dać klucze..- Zibi chciał zrobic facepalm, ale uniemożliwiły mu to ręce zajęte pełnymi reklamówkami i smyczą. Doszedł do drzwi, i nie wiem jak ale wyjął z kieszeni klucze i otworzył swoje królestwo.
-Uwaga, może być troche kurzu, dawno tu nie byłem.- i poszedł do kuchni.
Mieszkanie było fajnie urządzone, tak nowocześnie ale bez przesady. Zabrałam swoja torbę i weszłam do środka, za mną Bartosz targał się ze swoim bagażem.
-Kuraś, czemu Ty nie masz koszulki ? Emma Cie tak załatwiła ? - zażartował Zibi.
-Długa historia stary ..-
Znieśli wszystkie torby, część wywalili i włożyli od razu do pralki.
-Jako że śmierdzisz najmniej z nas wszystkich, idziesz się myć ostatnia- zaśmiał się Kurek i wszedł do łazienki. W tym czasie poszłam do kuchni zobaczyć co robi Pan Bartman.
-Co robisz? - zapytałam i usiadłam na blacie.
-Rozpakowuje zakupy, pomogłabyś..-
-Widzę że dobrze Ci idzie- zaśmiałam się i dostałam.. garścią mąki!
-Co Ty robisz? - zeskoczyłam i zaczęłam strząsać z siebie biały proszek
-Zasłużyłaś.- powiedział poważnie, a ja zbliżyłam się w tym czasie do zlewu i ochlapałam go wodą.
-Wojna!- krzyknął i rzucił się na mnie
-Niee!! jesteś cały mokry!-
-Ciekawe dlaczego?- zaczęłam uciekać, ale za bardzo nie miałam dokąd, złapałam pierwsze co miałam pod ręką i schowałam za plecami, gdy sie do mnie zbliżył, dostał po głowie z.. ogórka! I to był nokaut, położył się na ziemi i trzymał za głowę i jęczał.
-Jezu! zabiłam Cię ? -powiedziałam
-Ała, nic nie widzę na oko- leżał i zwijał się. Pochyliłam się nad nim i wtedy
-Mam Cię!- rzucił się na mnie i zaczęliśmy się turlać po podłodze, szarpaliśmy się tak, że podciągnęłam mu koszulkę na głowę, a on całkiem ściągnął mi moją, wtedy z łazienki wyszedł [w samych bokserkach] Bartosz
-Co Ty masz na plecach ? I co Wy kurewa  robicie?! Co tu się dzieje?-
-Co masz na plecach, co masz na plecach- Zibi szybko się pozbierał i obejrzał mnie z góry do dołu.-Czemu tego wcześniej nie widziałem ? -
-Hmm... może dlatego że się przed Toba nie rozbierałam ? Jak mnie łaskotaliście to nie było widać.-
-Fajny ten tatuaż.. Może też sobie zrobie - Bartek ręką dotknął moich róż na plecach, znowu ten dziwny dreszcz!
 -Bartman idz się myć, bo też chce zacząć juz ten wieczór, wyskoczyć z jednego wygodnego dresiwa w drugie- klepnęłam po tyłku wstającego Zibiego, ten w odwecie złapał mnie za rękę, pociągnął do góry, wziął na ręce i wystawił na balkon. Na 7 piętrze. W samym staniku i dresie. No i zamknął drzwi patrząc mi prosto w oczy, jeszcze cwaniak oczko mi puścił.. i poszedł się myć.
-To są chyba jakieś żarty.- powiedziałam i oparłam się o barierkę, - Bartek wpuść mnie, proszę- zrobiłam oczy jak ze Shreka..
-Nic za darmo- powiedział i lekko uchylił drzwi i przytrzymał je nogą.
-Zimno mi już, no weź, to nie jest takie śmieszne- próbowałam przepchnąć drzwi, no ale jak przy takim wielkoludzie dać sobie radę..
-Mówię Ci, nic w życiu za darmo się nie dostaje.-
-Dobra. Co chcesz?- zapytałam
Puścił drzwi i pociągnął mnie za rękę do środka i objął w pasie.
-Co robisz?- zapytałam gdy patrzył mi w oczy i powoli się pochylał.. Dobrze że wtedy mnie nie sparaliżowało
-Przecież jesteś moją dziewczyną.-
-To była ściema, przecież wiesz że mam narzeczonego..-
-Narzeczony nie ściana, można go przesunąć- szepnął mi do ucha.. obejmował mnie tak, że nie mogłam się wyrwać. Postanowiłam zagrać w jego grę i przysunęłam się do jego szyi i lekko ugryzłam. Widać że go to zdziwiło, bo lekko zwolnił uścisk i wtedy się uwolniłam. Uciekłam do kuchni, po drodze zabrałam jakąś pierwszą lepszą koszulkę, włączyłam radio i zabrałam sie do przygotowywania pizzy, bo zobaczyłam wszystkie składniki i przepis przypięty do szafki. Przygotowałam wszystkie składniki do ciasta, pokroiłam paprykę, szynkę, pieczarki, brokuły.. Bartosz przyszedł w połowie, ubrany w spodnie od dresu, ale bez koszulki. Uświadomiłam sobie że to jego koszulkę mam na sobie.
-Oddasz mi ją?-
-Serio? Teraz ją chcesz? -
-Tak. Chcę. Oddaj- wyciągnął dłoń.
Hmm chyba trochę go zdenerwowałam
-Proszę.- zdjęłam jego koszulkę, a on ją założył. Dobrze, że w tej chwili Zibi wyszedł z łazienki. Bez słowa zabrałam swoje rzeczy i weszłam do zaparowanego pomieszczenia. Wychyliłam sie tylko i rzuciłam
-jak wyjdę to chce mieć coś do picia i jedzenia na stole chłopaki!-
-Tak jest pani sierżant- zaśmiał się Zibi a Kurek nie powiedział nic.


~~~~
taki zwrot akcji, co Wy na to ? :) zapraszam do komentowania, to motywuje! :*

a w Krk będę chodziła w stroju ludowym xd co nie Bożenko ? hahaha

czwartek, 6 września 2012

25. Ta krew jest słodka, ta krew, ta krew..

-Czemu nie powiedziałaś, że będziesz ?-
-Do końca nie wiedziałam, obudziłam sie w samochodzie, z dziewczynami, które mnie uprowadziły jak spałam.. Widzisz ze w dresiwie jestem jeszcze-
-Oj tam, ładnemu we wszystkim ładnie przecież.-
-Widziałam, że Asia jednak była..-
-No tak, o właśnie idzie, poznasz ją- powiedział zadowolony, gdy zobaczyliśmy zbliżającą się do nas dziewczynę z wielką walizką.
-Kochanie, to Emma, wspominałem Ci o niej.-
-Tak, tak, widziałam parę Twpoich filmików, na serio są fajne- uśmiechnęłą się i podała mi rękę - Niestety, za godzinę mam samolot do Hiszpani - i tu zwróciła się do Zbyszka - odprowadzisz mnie, bo odprawa sie już zaczęła-
-Jasne, do zobaczenia Em- powiedział i zabrałwalizkę Asi..


Doszłam pod samochód, gdzie czekali siatkarze z dziewczynami
-No nareszcie, ileż można czekać.-
-To nie moja wina, że umiem sie zgubić koło domum, a co dopiero w wielkiej Warszawie!-
-Rachunki za nasze auta, pozostawione na parkingu koło lotniska będą kosmiczne..- powiedział Jarski
-Wygraliście grubą forsę, to chociaż będzie na parking- zaśmiałam sie i wypuściłam Chucka z auta. Siatkarze od razu sie na niego rzucili i zaczęli sie z nim bawić, choć przecież to bulterier, do najsłodszych psów nie należy.. Staliśmy tak chwilę, gdy dołączył do nas Zbyszek. Michał zapytał
-Poleciała?-
-Jeszcze nie, ale siedzi już w samolocie i czeka..-
-Ważne, że była, choć na chwilę- poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Dobra chłopaki dość tego dobrego, pakujemy sie z Chuckiem do auta i komu w drogę temu czas.-
-Nigdzie nie jedziesz.- stanowczo powiedział Zbyszek. Popatrzyłam na niego z dziwną miną
-Przenocujesz u mnie, nie opłaca się po prostu jechać, za długo by to trwało i w ogole..- zaczął się tłumaczyć- Kuraś też u mnie zostaje dzisiaj, bo auto jest ciągle u mechanika... mistrz- powiedział z ironia w głosie.
-No skąd mogłem wiedzieć, że mu to tyle zajmie.. głupie auta.-
-To jak będzie?- popatrzył na mnie, a Kuraś wyglądał zza niego z błagalną miną.
-Zgódź się, będzie fajnie !-
-Ocho, juz się zaczynam bać, ale chyba nie mam innego wyjścia..-
-Huuuraaaa- wiadomo, Bartka lubi czasem ponieść, i w tej chwili zaczął mnie miażdżyć w swoich wielkich ramionach.
-Idioto, zaraz z ją połamiesz!- Jarski próbował mnie wyciągnąć z jego objęć i na szczęście mu się to udało.
-Do zobaczenia Emm- powiedział i przytulił mnie Misiek, a zaraz za nim rękę podała mi Monika, która przyjechała po niego. Potem pożegnałam się z Kubą, Agą, Kamą i Zatim. Po drodze pomachał nam jeszcze Winiar z auta. Staliśmy tak w 3 i zapadła niezręczna cisza. Każdy z nich miał koło siebie dwie duże torby..
-A Ty nie masz auta? Zwróciłam sie do ZB9-
-Nie, bo przyjechałem z Miśkiem i Monią..- i podrapał się po głowie.
-Jakoś musimy się zmieścić..-
-Nie ma innego wyjscia- każdy z nas podrapał się po głowie, zastanawiająć jak to wszystko pomieścić w małym bagażniku..
-Zbychu, bedziesz trzymał psa na kolanach z tyłu, a koło Ciebie wrzuci się jeszcze jedną torbę i będzie spoko-
-Czemu ja z tyłu ?!-
-Bo jesteś mniejszy-
-Wielkolud się odezwał-
-Nie kłócić mi się tu. Nie musicie jechać jak się Wam nie podoba-
-Dobra, dobra już będziemy grzeczni.-
-Wielkie dzieci z Was-
-Ciagle to słyszymy, sprzątaczki w hotelach najczęściej tak mówią-
-I maja rację, a teraz wbijać sie do środka i tłumaczcie Cioci Emmi gdzie jechać-
-Taka z Ciebie ciocia, jak z Kurasia tancerka go-go-
-Hmm ,przekonamy się wieczorem, Kurek obiecywał, że będzie fajnie..- zaśmiałam się.
-No właśnie, mówił że bedzie FAJNIE -zaakcentował to słowo Zibi
-Ej, możecie mnie nie obgadywać jak jestem obok ? wredoty. strzelam focha.-
-Strzelaj se strzelaj, możesz spać na wycieraczce pod mieszkaniem.- dobry szantaż nie jest zły 3:)
Po paru sprzeczkach i 'kurewach' na innych kierowców, dotarliśmy wreszcie na całkiem ładną okolicę, gdzie było pełno nowych bloków. Zbyszek powiedział gdzie mam zaparkować, i zaczęliśmy sie zbierać z auta... Torby się poklinowały, że przy wyciąganiu Bartosz tak ciągnął że urwał ucho torby i wylądował na tyłku. Prawie płakaliśmy ze śmiechu. Udało się w końcu wszystko wyciągnąć, ale teraz jak to zabierzemy...
-Pomogę Wam, mogę zabrać jedną torbę jakoś..-
-Masz Chucka, swoją torbę, poza tym połamiesz się przy tym.-
-Nie zaczynaj Zbigniewie.-
-Ty se grabisz...- i machnął torbę żeby mnie uderzyć, jednak odskoczyłam i zaskoczony Kuraś znowu wylądował na ziemi..
-Ejjaaaa, - prawie miał łzy w oczach..- ja chce przeżyć ten dzień..- i pozbierał się. Obładowaniu ruszyliśmy w stronę wejscia.
-Dobrze że jest winda, i Kuraś się wpakował ze swoimi walizkami do środka, Zbyszek dołożył jeszcze jedna swoją, wcisnął 7 i zamknął drzwi.. Słyszeliśmy tylko jakieś przekleństwa Kurasia.
-Jaki Ty niedobry- zaśmiałam się,
-Przecież i tak byśmy się nie zmieścili..- powiedział i diabelsko się uśmiechnął.

~~~~
średni taki post.. gdzieś mi zniknęła wena z poprzedniego ;)

poniedziałek, 3 września 2012

24. Na prawdziwą miłość, pierwszą, drugą, siódmą masz tylko pięć minut..

Wsiadłam do auta, już jako kierowca, dziewczyny wygodnie usadowiły się z tyłu, a Chuck siedział koło mnie i patrzył przez okno, biedaczek.. Jechałam wg trasy wyznaczonej przez GPS, minęłyśmy znak informujący nas, że jesteśmy w Warszawie
-To teraz tylko tysiące uliczek, korków i jesteśmy na miejscu- stwierdziłam z przekąsem, bardziej sama do siebie, bo zobaczyłam w lusterku że dziewczyny śpią. Po paru soczystych 'kurewach' dojechałam w końcu na miejsce. Zaparkowałam w pobliżu, przecież nie będę płacić milionów za parking koło lotniska...
-Laski, budzimy się!- krzyknęłam, te się ocknęły.
-mamy jeszcze 20 minut zanim wysiądą i sie ogarną- powiedziała Aga po przeczytaniu sms-
-No to idziemy !- powiedziała Kama i spojrzała na mnie znacząco
-Nigdzie nie idę, jestem w dresie, bez make-upu- zobaczyłam ich oczy, jak koty ze Shreka.- poza tym ktos musi zostać z Chuckusiem- próbowałam sie wykręcić. Ale Kama bez słowa wyjęła z torebki tusz do rzęs i podkład
-To Ci powinno wystarczyc, a dres jak najbardziej spoko, taki wyjściowy nawet- próbowała tłumić śmiech.
-Spadaj małpo! O wszystkim pomyślałyście a o spodnioach dla mnie to już nie ?-
-Wszystko jest, na wszelki wypadek, ale w bagażniku w torbie..-
-INTELIGENTY!-
Szybko pomalowałam sie w lusterku, w sumie ładnemu we wszystkim ładnie, liczy się wygoda, a dres jest chyba najlepszym wynalazkiem wszech czasów. Najlepszym i najwygodniejszym.
-Idziemy i bez gadania, Chuckowi zostawimy uchylone okno, postaramy się szybko wrócić.-
No i oto tym sposobem dałam się namówić.. Powinnam poćwiczyć przed lustrem asertywność.

Weszłyśmy na lotnisko i zobaczyłyśmy tłum nastolatek i nie tylko z kartkami, flagami, w koszulkach. Stanęłyśmy gdzieś z boku, gdy nagle jakaś kobieta zaczęła machać na Agę
-Aga, Aga, chodzcie tutaj- zawołała, stała w wyznaczonym miejscu z boku, ale tak że było z niego wszystko widać, koło niej stały inne kobiety, dzieci, ludzie, jednak nie byli wymieszani z resztą przybyłych. Okazało się, że to specjalnie wytyczone miejsce dla rodziny.
Dziewczyny spojrzały na mnie
-Idzcie, ja tu postoję.-
-Nie zostaniesz tu, wkręcimy Cię tam- powiedziała Kama i pociągnęła mnie za rękę w stronę wyznaczonego miejsca. Wołającą kobietą okazała się żona Rucka. Pan z ochrony dziwnie na nas spojrzał,
-Agnieszka Jarosz- powiedziała i uśmiechnęła się jak najładniej umiała - a to narzeczona PAwła Zatorskiego- pokazała na Kamę - A to..- zastanowiła się - dziewczyna Bartka Kurka - stanęłam jak wryta i tylko zmierzyłam ją wzrokiem. Ochroniarz popatrzył na żonę Rucka, ta tylko kiwnęła głową, a ten nas wpuścił. Gdy juz się oddaliłyśmy od niego
-pojebało Cię !? Nie mogłabym być czyjąś siostrą? Tylko do razu dziewczyną? i to Kurka?! jajebie.-
-Spokojnie, ważne że nie poniesie nas tłum nastolatek- zagotowało się we mnie. Nawet nie zwróciłam uwagi, że stoi koło mnie żona Winiara, rodzice Zbyszka (poznałam po jego tacie), a koło nich chuda, wysoka blond włosa dziewczyna, pewnie Asia, do tego żony, narzeczone, dziewczyny i pewnie reszta rodzin. Stałam zła i zdenerwowana, jednak wszystko ze mnie uszło, gdy na horyzoncie pojawili się siatkarze i wszyscy zaczęli śpiewać hymn, a póżniej 'Dzię - ku- je - my '. Niesamowite chwile. Mimowolnie się uśmiechnęłam, a Aga objeła mnie ramieniem. Oj, niech nie myuśli sobie, żew tak łatwo jej to odpuszczę, no ale nie psujmy tej chwili. Usłyszeliśmy tylko
-Drodzy Państwo! Polska Reprezentacja Siatkarzy i ich złote medale! Prosimy nagródźmy ich wielkimi brawami.- nawet już nie pamiętam co się wtedy działo. Ludzie zaczęli się poruszać w ich stronę, prosić o autografy i zdjęcia a żony i rodziny spokojnie czekały z boku, choć było widać, że mają ochotę rzucić się im w ramiona. Potem poproszono o parę wywiadów, komentarzy i po około 1,5 godziny chłopaki mogli rzucić się na rodziny. Stałam jak słup soli na środku i tylko patrzyłam jak wszyscy dookoła witają sie ze soba, całują, płaczą.. To nie był dobry pomysł żebym tam jechała,a Chuck biedny siedzi w aucie.. Nagle zobaczyłam Bartka, choć w sumie trudno go nie zauważyć. Podeszłam do niego od tyłu i wcisnęłam mu palce w żebra.
-Cześć wielkoludzie- zaczęłam niepewnym głosem. On się odwrócił i.. tak po prostu położył torby i mnie porwał w ramiona. Nie spodziewałam się takiej reakcji.
-Jesteś wariatem, puść mnie!- próbowałam się wyszarpać, ale trochę cieżko.. W końcu mnie odstawił i spojrzał, że stoję w strefie dla rodziny i dziwnie na mnie popatrzył
-O nic nie pytaj.. Aga mnie wkręciła, mówiąc, że jestem Twoją dziewczyną..- popatrzyłam na niego niepewnie- Mogła powiedzieć że jestem siostrą, ciocią, cokolwiek, a ta od razu wyskoczyła z takim tekstem, przykro mi..- powiedziałam jednym tchem a on... zaczął się śmiać! po prostu, najzwyczajniej w świecie mnie wyśmiał
-Miliony kobiet chciałoby być na Twoim miejscu, a Ty taka wystrachana hahahaha-
-Strzelam focha!- Bartek sie zamyślił..
-Chodź tu do mnei moja dziewczyno, która ma narzeczonego, idziemy do reszty- objął mnie ramieniem i pociągnął za sobą
-Na serio, jesteś pojebany- zaśmiałam sie i ruszyłam za nim..
Podeszliśmy do paru siatkarzy, którzy zebrali się w jednym miejscu, by pewnie omówić szczegóły dotarcia do Spały za 3 dni.
-Chłopaki, patrzcie kogo Wam przyprowadziłem!- zawołał z daleka.
-Emmaaa!- rzucił się na mnie Kubiak, porwał mnie w ramiona tak, że miałam przed swoją twarzą twarz Zbyszka, uśmiechnęłam się tylko i rzuciłam nieme 'cześć'
-Misiek, wariacie, połamiesz mnie.- objęłam go i przydusiłam a potem potargałam jego włosy.
Ten łaskawie mnie postawił
-Dzięki Ci moja wybawicielko, nie będę spał na wycieraczce!- przytulił mnie Jarski.
Zbyszek podszedł i dał mi buziaka w policzek, wydłużając tą chwilę i powiedział mi na ucho
-czemu nie mówiłaś, że przyjedziesz?- Widząc to, Bartek
-Holla, holla, odczep się od mojej dziewczyny.- Wszyscy na niego dziwnie popatrzyli, ale widzialam że nie powie nic wiecej wiec przejęłam inicjatywę
-Aga m,nie wkręciła w stferę 'vip' - pomachalam palcami - mówiąc, że jestem jego dziewczyną - wskazałam na Kurasia.
-Hahaha co tej mojej Agusi do głowy nie przyjdzie- zaśmiał się Jarski.
-Dobra chłopaki, ja wam nie będę przeszkadzać, ale będę sie zbierała, bo czeka mnie długa podróż do Krakowa.. a Chuck siedzi w aucie i pewnie tęskni biedaczek.-
- Ty chcesz jechać do Krakowa? Teraz? przecież korki są.. w nocy dojedziesz..-
-Ale dojade. Idę po dziewczyny, bo bagaże mają u mnie-
-To my tez idziemy- pwoiedzieli
Popatrzyłam na zgraję siatkarzy idących przed siebie, którzy unikają jak mogą fanek, nie dziwię się im, pewnie zmęczeni. Jarski zabrał Agę pod ramię, ta pomachała na Kamę i wszyscy ruszyli w stronę wyjścia. Szłam z tyłu a koło mnie Zbyszek..

~~~~
za dużo weny mam  :D gdybym chcial skonczyc to pisac to byscie to czytały dwa dni, a za to w nagordę nasttępny post pojawi się dość szybko, bo Czubek [ja] ma wolne ;) buziaki :* piszcie koentarze, uwielbiam je czytać :*

wtorek, 28 sierpnia 2012

23. Jestem Ci wdzięczna i zapamiętaj, na pewno przetrwam, kiedy nie będzie nas.

-Emma wstawaj ! zaspałyśmy na pociąg do warszawy ! - po co jechać pociągiem jak mają samochody..
-Co ? Która jest ? -
-No 7! 10 minut temu odjechał pociąg, a za 4 godziny lądują. I co my teraz zrobimy? Nastepny jest za 1,5 godziny, nie zdążymy żeby ich przywitać - Mówiła Aga łamiącym się głosem
-Przecież mamy samochód. Każda z Was ma.-
-Ale ja mam od brata, bo po co mi tu auto..-
-A ja od taty, bo swój mam w Bełchatowie..-
-To pożyczę Wam mój.-
-Ja nie kieruję!- krzyknęła Aga
-Ja nie prowadzę!- w tym samym czasie powiedziała Kama, i tak zaczęło się piekło.. Dziewczyny kłóciły się, było tak głośno że nic nie dało się zrozumieć.. W sumie Aga mówiła tak szybko, że czasem nie dało się jej zrozumieć w normalnej rozmowie..
-No to nie jedziecie nigdzie- powiedziałam, bo już sama nie wiedziałam co zrobić, pewnmie któraś skapituluje.. One tylko popatrzyły na siebie znacząco
-Ben w pracy?-
-Dostał w nocy telefon od brata i pojechał na tydzień na szkolenie.. -
-No to jedziesz z nami i prowadzisz, problem rozwiazany!-
-I co ja tam będę ? Musiałabym Chucka zabrać ze sobą, bo kto by się tu nim zajął ? Odwiozłabym Was i co ? musiałabym wracac od razu, albo spać w aucie na stacji benzynowe, o dziękuje bardzo za taką podróż.-
-Ktoś Cię przenocuje i Chucka tez, przecież zmieści się z nami w aucie. A siatkarze się ucieszą, no Emm nie daj się prosić- i zrobiły minki smutnych szczeniaczków..
-nigdzie nie jadę.-
Popatrzyły na mnie obrażone i poszły spakować swoje rzeczy po cichu spiskując. Jako że spałam 4 godziny może w sumie, to zasnęłam ponownie, zawsze jak jestem taka zmęczona to śpie jak zabita. No ale żeby się obudzić w... samochodzie to przesada!
-Co to ma kurwa znaczyć?!- rozbudziłam się.
-Tak słodko spałaś, nawet nie poczułaś jak Cię porywamy.-
-Ale co z domem ? Zamknęłyście go chociaż ? Bo Chuck widzę, że grzecznie patrzy przez okno..-
Zamknięty, okna też, na wszelki wypadek wszystko z prądu też wyłączyłyśmy- popatrzyły na mnie dumnie.
-No dobra, ale to czemu mnie zabrałyście, jak Kama prowadzi jednak ?-
-Co będziesz sama siedzieć, trzeba Ci dostarczyć paru przeżyć!- Aga sie zaśmiała i podgłośniła radio tak, że nie słyszały już moich narzekań i przekleństw.
-Chuck, jak mogłeś na to pozwolić zwróciłam się do psa..-
-Ej!!!! ktoś wie że jadę z Wami? -
-Nie, niespodzianka będzie- szatańsko zaśmiała sie Aga..
-Diablice z Was, a teraz skręcaj, bo się posikam ! I Chuck pewnie też, i w ogole głodna jestem..- zaczęłam wyliczać, a Aga znowu podkręciła głośność w radiu.
-Wredoty!!- zawołałam i uderzyłam w ich fotele od tyłu. Łaskawie zjechała na stację paliw. Poszłam do toalety, Kama z Chuckiem w krzaki, a Aga do sklepu.
Kolejka, a mi się tak chce siku, że też akurat teraz musiała jakaś wycieczka przyjechać, do tego przyglądają mi się dziwnie.. Dobra mnie mam makijażu, jestem w dresie, bo wyniosły mnie z domu tak jak spałam.. Ale żeby od razu obgadywać mnie za plecami...
-To ona, mówię Ci.-
-Niee, tamta miala inne wlosy i była ładniejsza..-
No chyba sie zdenerwuje zaraz..
-Przepraszam, że przeszkadzam w jakże ciekawej rozmowie, ale mogłyby panie zachowywać sie nieco ciszej, albo obgadywać mnie nie w moim towarzystwie ? - wysiliłam się żeby sie na żadna nie rzucić z pazurami..
-Przepraszamy, bo kogos nam Pani przypomina i po prostu głośno myślimy.-
-Kogo jeśli można wiedzieć ? -
-Ma Pani coś wspólnego z siatkarzami ? - skąd takie pytanie w ogole wzięły.
-A dlaczego pytacie? - są w moim wieku, to co będę 'paniować'
-Bo oglądałyśmy ostatnio 'Igłą Szyte' i wszyscy siedzieli wokół laptopa i wygladasz jak kobieta z którą rozmawiali.. No i pod filmem był link do Twojego kanału z filmikami, o ile to Ty-
No ja go chyba kiedyś uduszę, robię sobie filmiki, ale żeby on robił mi reklamę? Trochę się speszyłam i powiedziałam, że musiały mnie z kimś pomylić. Zaraz po skorzystaniu weszłam w telefonie na swój kanał na YT, 500 nowych subskrybentek, tysiące komentarzy.. Jaacie, niby fajne uczucie ale i tak mu się dostanie kiedyś za to. Przeglądałam niektóre komentarze stojąc w kolejce z lizakami w ręku i jakimś sokiem no i rogal, bo przecież nie będę sie truła hot-dogami ze stacji.. Przeszkodził mi jednak sms z jakiego dziwnego numeru, pewnie bramka internetowa.

'Szkoda, że Cię dzisiaj nie będzie. Nawet Asia od Zibiego zmieniła plany i będzie.. Za niedługo ladujemy, koniec tej męki.. Bartek'

Hmm no to sie zdziwi.. chociaż, może zostawię same dziewczyny i wrócę do domu, po co ja tam..


~~
no i jak? czekam na komentarze :) w ogóle to Jaaaa uwielbiam jąąąą, ona tu jeeeest i taaańczy dla mnie!  Co nie Domii ? :*

no i wraca Bartek, specjalnie dla Ani i Karoliny :)

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

22. Ukryj mnie, nim zabiorą skrzydła nam..

-Co się stało?- zapytałam przestraszona
-Takie tam..-
-Przestań, wystraszyłam się, a Ty teraz będziesz owijał w bawełnę!- już sie zdenerwowałam, moja cierpliwość jest baaaardzo, ale to bardzo mała.
-Parę spraw, wolałbym pogadać w 4 oczy, ewentualnie 6 jak będę w okularach-
-8 jak ja ubiorę swoje -
-nosisz okulary ?  -
-nie o tym mówimy.-
-jutro z rana mamy samolot i będziemy po południu w Polsce..-
-Wiem, dziewczyny się tak ekscytują, że już ledwo mogę je słuchać, ale z drugiej strony się im nie dziwię.- uśmiechnęłam się w duchu
-Asia, w sensie moja dziewczyna nie będzie na mnie czekała.- acha! rozterki miłosne.- ma sesje zdjęciową gdzieś w hiszpanii i nie może przyjechać..- powiedział - ale to nawet nie o to chodzi. Znowu nie zagrałem do końca..-
-Mówiłam Ci już, co o tym myślę-
-Wiem, to nawet nie o to chodzi..-
Wygodnie ułożyłam się na huśtawce, jak na tą porę roku, to było dość chłodno..
-To co się stało?- dobra, może nie jestem jakaś uczuciowa, ale się przestraszyłam..
-Kontuzja się odnawia.. Boli jak cholera, a ja boję się przyznać. Przecież siatkówka to cale moje życie..-
To był najczarniejszy scenariusz jaki mogłam usłyszeć. Po każdym ataku, gdy siatkarz spada na ziemię i się nie podnosi od razu mi staje serce. Jakiś uraz do kontuzji z przeszłości..
-Jeżeli to całe Twoje życie to się przyznaj, że Cię boli, teraz są takie metody że wszystko można zrobić i naprawić. A pewnie nie jest tak źle, musisz odpoczać i dać się zregenerować ciału, mięśniom..-
-Pewnie jak zwykle masz rację. Misiek też tak mówi..-
-Jak już mówią tak dwie osoby to coś w tym musi być. - zawiesiłam głos - a.. co do Twojej dziewczyny to przykro mi, pewnie jutro każdy będzie miał się di kogo przytulić na lotnisku a Ty.. chyba że rodzice przyjeżdżają ? -
-Nie, wyjechali na wakacje..-
-Wiem kto Cię chętnie przytuli! Jakiś milion napalonych hotek, które mdleją na Twój widok - zaśmiałam się.
-Przestań.. dobra, mieć fanki to fajna sprawa, ale nie będę pedofilem i zostawie te czternastolatki - usłyszałam jego szyderczy śmiech
-Jesteś taki zły, haha -
-Życie, jak to ktos mi ostatnio powiedział, nikt nie obiecywał, że bedzie łatwo.-
-Ej to są moje słowa!-
-Tak? a myślałem, że to Guma albo Winiar cos takiego mądrego powiedzieli..-
-Osz Ty! Weź się odwal, idz spać, pakuj sie czy coś, bo wylatujecie za parę godzin jak się dobrze orientuję-
-A Ty nie siedz tyle na tej hustawce! idz coś zjeść -
-Nie zaczynaj znowu ! Przytyłam dwa kilo przez te wariatki, które ciągle zamawiają coś do jedzenia, chipsy do meczu i piwo! Więc to w sumie wasza wina jest, bo tle meczy musieliscie grać..-
-Wina? Chyba zasługa-
-Dostaniesz, normalnie nie wytrzymam i Ci sczele!-
-Sczelisz mi ? - tak sie zaśmiał, że musiałam osunąć ucho od słuchawki.
-Tak! Sczele Ci tak, że Cię zaboli. -
-A co do bólu... to bądź czujna bo wesele się zbliża i będę musiał z kimś tańczyć!-
-i to jest ta kara, którą dla mnie wymyślaliście? - hahah lubię być wredna :D
-O Ty! to teraz ja Ci szczele za ten tekst. Pożałujesz tego. -
-Co mi zrobisz? Krzywo trawkę przytniesz?- Czułam jak wyrastają mi rogi na głowie ^^
-Jesteś okropna, wiesz o tym ? -
-Wiem, dziękuje, miło mi to słyszeć -
-Dotknij się po czubku głowy, czy jakieś rogi Ci nie wyrosły, Diable Wcielony!-
-Taki ze mnie Diabeł jak z Ciebie Aniołek-
-Czyli Diabeł wcielony, tak jak mówiłem-
Zaczęliśmy się śmiać jak pojebani.
-Dobra ja kończę, bo widzę że ktos po domu zaczyna chodzić..-
-Dobra, dzięki za rozmowę, od razu mi lepiej -
-Widzisz nie taki diabeł ze mnie -
-Wiem, wiem, buźka Mała-
-Nie jestem Mała! Jestem po prostu... nie za wysoka. Trzymaj sie wariacie. -

W tej chwili przed dom wyszedł Ben i machnął na mnie ręką, podeszłam
-Z kim gadałaś ? - No chyba nie jetsem głupia, żeby się przyznać że gadam o 3 rano z Bartmanem..
-Z Kadi, wiesz takie tam babskie problemy.. Obudziłeś się bo było Ci niewygodnie ? Miałam Was budzić jak wrócę, bo widziałam w jakich pozycjach spaliście-
-Nie, to znaczy też, już nie czuję połowy pleców.. Ale dzwonił do mnie Błażej, grypa żołądkowa go dopadła czy coś a o 4 miał wyjeżdżać na szkolenie do Sopotu... Szkoda żeby miejsce się zmarnowało, dlatego zadzwonił i poprosił żebym pojechał za niego.. Co Ty na to? - zapytał.
-Yy no.. fajna sprawa. A na ile ? -
-No.. Tydzień..-
-Już tęsknię- powiedziałam i przytuliłam się do niego.
-Ja też Słońce, ja tez- pocałował mnie w czubek glowy.
-Trzeba Cie spakować, chodź, bo mało czasu.-
-Ale najpierw trzeba ogarnąć dziewczyny, bo nie wstaną rano, a jadą przecież do tej Warszawy-
Weszliśmy do domu, później do salonu.. A dziewczyn nie było. Widocznie jak ben wstał to się obudziły i poszły spać do siebie.. Tyle że spały sobie smacznie w naszym łóżku! Nie moglismy się powstrzymać ze śmiechem, ale nie chcieliśmy ich obudzić. Spakowaliśmy po cichu rzeczy Bena, wsiadł i odjechał a ja zasnęłam na sofie w salonie..
A rano..


~~
Czeeeeść, dwa dni wolnego, czyli mam czas pisać rozdziały, moze uda mi się jeden do przodu napisać :) jak tam co tam? zapraszam do komentowania i takie tam ;) jestem naładowana pozytywną energią ! :)) Przepraszam za ewentualne błędy i za to, że nie wszędzie są polskie znaki, ale dopiero oswajam się z klawiaturą w laptopie i łatwiej mi się pisze bez ą ę ź ż ć  :)
buziaaaaaczkiii :*

wtorek, 21 sierpnia 2012

21. You can count on me like one-two-three

-Siadamy i oglądamy!- Krzyknął Ben, widać uświadomił sobie, że gramy o złoto. Brazylia... 3 mecze z nimi wygraliśmy, jeden przegraliśmy, a teraz gramy o najważniejsze właśnie z nimi. Widać, że podniosła się im forma przed igrzyskami, wygrali z Kubą..
Pierwsze dwa sety siedzieliśmy i nic nie mówiliśmy do siebie. Każdy z nas był skupiony na meczu. Prowadziliśmy dwa zero i zmiany Brazylijczyków nic nie dawały. Po dwóch setach, wiadomo dłuższa przerwa, kolejka do toalety nawet u nas w domu, dobrze że są dwie :P Z powrotem przed telewizorem, kazdy nerwowo patrzył w ekran.. Co się stało? Tego chyba nikt nie umie wytłumaczyć. Za Zbyszka wchodzi Jarosz, Aga miała całe białe ręce bo tak mocno ściskała kciuki.. Za Kurka Kubiak.. Zero zagrywki, praktycznie tylko Żygadle przechodziła piłka przez siatkę, blok Brazylii był jak wielki, żelbetonowy mur nie do przebicia..  Te zmiany nie pomogły, choć graliśmy trochę lepiej. Przegraliśmy 3 seta. Ale wszystko do wygrania. Szampan stał w kieliszkach na stole, chipsy, ciastka. Nikt nie jadł, każdy był tak skupiony. Czwarty set w zmienionym składzie. Bartman siedzi z zaciętą miną w kwadracie i rozciąga mięśnie. Kurek nerwowo gryzie palce.. Jest 20:15 dla nas, coraz blizej złota. Skupienie na ich twarzy jest widoczne tak jak u małego dziecka które próbuje dopasować do siebie puzzle. Po kolejnej akcji środkiem, Nowakowski zdobył punkt, 21:15. Ben wstał i podszedł do lodówki, wyjął szampana i postawił na środku stołu. Każda z nas siedziała na krawędzi sofy. Jakież to były emocje! 24:17 i ostatni punkt, na zagrywce Kubiak i... jest ! As ! Wygraliśmy i mamy złoto!! Final Six nasz! Siatkarze skaczą, a my.... Każda z nas tańczy swój taniec radości. Benek, wariat ustawił kamerę na półce która nagrała to wszystko... Skoki, obroty, przysiady.. czego myśmy nie zatanczyły ! W tym czasie moje kochanie otworzyło szampana, powiedział coś do kamery i podszedł do nas. A co tam kieliszki, taka radość, że możemy pić 'z gwinta'. Łzy w oczach, uśmiech na ustach, to na prawdę dobry dzień. Aga dostała sms 'kocham Cię! To dla Ciebie wszystko!', a Kama 'widziałaś ? Ciągle nie mogę w to uwierzyć! :* ' ja też dostałam, nawet dwa i to praktycznie w tym samym czasie.
1. Pijemy dzisiaj szampana z dwóch okazji! Szkoda, że nie grałem do końca, ale radość taka, że ledwo piszę tego smsa !! Jesteś dumna ? ;>

2. Jestem beznadziejny, chyba trzeba mi przerwy. Wpadnę choć na dwie godziny pokosić trawę, zapuść ją trochę. Ale... mamy złotoooooooooooooo!!

Dziwne te wiadomosci. Odczytałam je po cichu w toalecie, żeby Ben nie zauważył, sama nie wiem po co się kryję, ale nie ma co go denerwować niepotrzebnie..

Odpisałam Zbyszkowi 'Głowa do góry, było dobrze, to sport drużynowy! Dasz się pobawić złotym kółeczkiem ? Bawcie się tam dzisiaj, widziałam właśnie, co robiliście w szatni wariaty, napij się za mnie ! :* '
Zastanawiałam sie czy odpisywać Bartkowi, no ale wypada więc 'Gratuluje ! My też przy szampanie świętujemy, bo jest co! Złoto.. świetna sprawa! jestem prałd of ju Dżoana! haha'

taki mały akcent na koniec, nie mogłam się powstrzymać. Już nawet nie czekałam na odpowiedź, bo wiedziałam, że nie będą mieć na to dzisiaj czasu. 
Weszłam do salonu zobaczyłam istne pobojowisko, Kama na podłodze turlała się po całym pokoju, a Aga tańczyła na kanapie 'nossa nossa' Ben wszystko kręcił, skierował kamerę na mnie
-też coś zatańcz, Kama tańczy break dance, Aga... tańczy to co tańczy, a Ty ? -
-A ja.- zamyśliłam się- zatańczę coś specjalnego - włączyłam pierwszą lepszą piosenkę Seana Paula i zaczęłam tańczyć dancehall, w końcu to była moja pasja kiedyś. Zaczęłam robić 'szejki', Ben zrobił szybkie zblizenie, i potem szybko pokazał swoją twarz
- o nie, nie. Co za dużo to niezdrowo - zaśmiał się, położył kamerę i zaczął tańczyć.... makarenę! Szybko znalazłam to w podtwarzaczy na playstation i wszyscy tańczyliśmy
-Prawie jak w High School Musical!- krzyknęłam, zaczęliśmy sie śmiać. Muzyka sie wyłączyła a my zmęczeni padliśmy na sofę.
-Trochę mała ta sofa, jak dla naszej 4..- Ben
-posuńcie się trochę, macie tam miejsce- Kama
-nie mam siły, Ben zanieś mnie do łóżka- Aga
-chciałabyś! on może nosić tylko mnie - ja.
-Ej... oni wygrali.. Mają złoto! Jak myślicie na IO też się im uda ? - Kama
-Mam nadzieję, ale wszystko się może zdarzyć..-
-Pewnie teraz wszyscy będą o nich mówili, a wcześniej to nikt nie wspominał o takim sporcie jak siatkówka...-
-Ciężkie jest to życie- położyłam głowę na ramieniu Bena. - Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo-
-Chyba pora spania, moje Panie. Dajcie im spokój na dzisiaj, niech się cieszą- Ben sie podniósł i zabrał im telefony
-Ej! oddaj! on zadzwoni zaraz po ceremoni!- Krzyknęła Aga i rzuciła sie na mojego narzeczonego, a Kama razem z nim i zaczęły go gilgotać.
-aaaa! wariatki- Ben leżał na podłodze, Kama klęczała mu na ramionach tak, że nie mógł się ruszyć, Aga na brzuchu i łaskotała go po stopach.
- Dobra koniec gupki, ceremonia się zaczyna!- przywołałam ich do porządku. Usiedliśmy w miare jako tako i oglądaliśmy, Kuba na 3 miejscu, Brazylia na 2 no i my. Pierwsze, zaszczytne miejsce. Hymn narodowy, to najpiekniejsze uczucie jakie może być dla mnie. Po hymnie zrobili przewrót i wskoczyli na podium, na ich twarzach malował się taki uśmiech, że nie dało się patrzeć i nie uśmiechać razem z nimi. Ukradkiem otarłam łzę, widziałam że dziewczyny też mają szkliste oczy..

Późniejsze wywiady, śmiechu było co niemiara, wybiote jedynki Winiara, uśliniona kamera przez Dzika, taniec Pita, Rudy Kojot kochający Agę, Kuraś bez koszulki, wygrane grube MILIUNY, moja praca obroniona na 5.. to wszystko złożyło się na najpiękniejszy dzień w życiu.

Zasnęliśmy na kanapie, obudził mnie telefon, wstałam i popatrzyłam na powykrzywiane ciała. Stwierdziłam że obudzę ich za chwile, żeby poszli spać do łóżek bo przecież rano będą połamani, a ja masować ich nie zamierzam. Zobaczyłam ze mam parę smsów, jak zwykle zalozylam bluze i poszłam na huśawkę w ogrodzie

Kuraś
' gold is bjutiful! a na mojej klacie prezentuje sie wyjątkowo... dobrze! pewnie już spicie, a dzięki za doping, Twoje zdrowie, za tą piąteczke ! '
[jak się później dowiedziałam] Dziq
'złotko mamy złotko ! z tej okazji powinnaś sobie oprawić ta swoją piąteczke w złotko ;d tak na naszą cześć, i ozdobić żołędziami, żebym mogł się tym zainteresować' wariat-to swoją drogą :D
Igła
'złoooooooooooooooooooooooooooooto ! złoooooooooooooooto!'
Winiar
'Czerwone koooraleee coraz bliżej, ze złotym naszyjnikiem będę tańczył :))'
aż w końcu dotarłam do sms'a od Zibiego
'Daj znać, jak będziesz miała czas pogadać. O każdej porze dnia i nocy. Przepraszam, że Cię tak wykorzystuje, ale Ty zawsze wiesz co powiedzieć. No i .... ZŁOTO Maleńka!'
trochę się przesytraszyłam, co się mogło stać. Czy znowu chodzi o to, że Jarosz wszedł za niego, czy jeszcze coś innego.. Szybko wybrałam jego numer i zadzwoniłam. Odrzucił moje połączenie i oddzwonił
-Nie będę żerował na Twój koszt, bo ta rozmowa może być długa, albo to będzie długie milczenie- o co mu mogło chodzić....


~~
prawie 3000 wyswietleń! i nowe czytelniczki ! musiałam napisać ten rozdział :* dajcie znać co myślicie i w ogóle :D
A no i pozdrowienia z nowego laptopa!

sobota, 18 sierpnia 2012

info ;)

mam tyle pracy, że prawdopodobnie dopiero we wrześniu pojawi się coś nowego :) chyba że uda mi się zrobić wam niespodziankę.. ale w pracy ciężko bo koniec sezonu... no i witam nowe czytelniczki <3 dobrze jest Was mieć ! :*

wtorek, 14 sierpnia 2012

20. Hold my hand I'll be there girl, you know I care girl.

na początek - ZAKOCHAŁAM SIĘ !!!! Sprawdźcie

Obudziłam się rano, Ben wyszedł do pracy, zostawił karteczkę z odbitymi CZERWONYMI USTAMI i podpisem
'poświęciłem się dla efektu, love :* '
Dziewczyny spały, ja szybko się pozbierałam, ubrałam białą obcisłą koszulę z długim rękawem a na nią czarną sukienkę, do tego wszystkiego wysokie szpilki, trzeba się poświęcić, ale wrzuce je i tak do auta, bo nie umiem w nich jeździć. Napisałam dziewczynom, że będę koło 14, mają się nie krępować i czuć jak u siebie, ale tak żebym miała do czego wracać :) Nawet nie zdążyłam się zestresować, wyjechałam szybko, zabrałam jeszcze jakieś dokumenty i wioo na uczelnie. Po drodze odczytałam smsa od Zbyszka

'Wszyscy trzymamy kciuki, nawet przy trenowaniu na siłowni :) Przesyłamy pozytywne wibracje ! :* '

Uśmiechnęłam się do siebie i zaparkowałam samochód i poszłam. Dziwnie, bo wiedziałam że z takim tematem jak mój nie mogą mnie zagiąć żadnym pytaniem, ale kto ich tam wie. Przed salą stało jeszcze paru innych studentów z roku. Im dłużej czekałam na swoja kolej, tym bardziej zaczynały pocić mi się dłonie, aż do czasu

-Emilia Motyl- samo moje nazwisko mnie przeraża. Bardziej niż pająków i innych robali boję się motyli..
Weszłam do środka za 'miłą panią'.
Po wyjściu miałam mieszane uczucia, ale raczej zaliczyłam, teraz tylko czekać na jaką ocenę. Z reszta ludzi z roku poszliśmy na koktajl do klubu studenckiego obok akademików. Każdy się przekrzykiwał, opowiadaliśmy sobie kawały i takie tam. Zaczęliśmy sie zbierać powoli, bo miała zostać wywieszona lista. Poczułam wibracje telefonu...

-Halo słucham ?-  nawet nie popatrzyłam kto to

-I jak ?  I jak ? - usłyszałam Kubiaka, lekko mnie zamurowało, spojrzalam na telefon i zobaczyłam, że dzwoni od Zibiego.
-Cześć, też miło Cię słyszeć - powiedziałam
-no, no, Ty też. Mów jak tam wyniki bo my tu się stresujemy ! - żeby siatkarze sie tak przejęli ?
-Chyba meczem! Dzisiaj finał !! -
-Ale wyniki..- mówił zniecierpliwiony.
-Właśnie patrzę na listę i szukam swojego nazwiska..- powiedziałam i przeciągnęłam...- chyba go nie ma.- cisza, poczułam jak wzdycha, żeby mi cos powiedzieć..- a nie jednak jest! i to u samej góry, koło oceny BARDZO DOBRY !- zapiszczałam
-Chłopaki! Piąteczka! Piąteczka!- usłyszałam w słuchawce. 
-Wiedziałem, mądra dziewczynka- słyszałam głosy z tyłu. W tym czasie skakaliśmy z radości z ludzmi z roku, bo żadne z nas nie miało niżej niż cztery :)
-To jak, ja mam piąteczke, a wy złoto ? - zapytałam, a ludzie dookoła mnie dziwnie spojrzeli
-Wypadałoby chłopaki...- powiedział Jarski. Acha! czyli głośnomówiący znowu w akcji.
-Dobra ja to ide jakoś uczcić i może powiadomię Bena, bo nic nie wiedział..-

-Oj to będziesz miała troche przejeeebaaaneee - 'zaśpiewał Kubi
-Niby czemu? -
-Czuje , że może być troche zły, że mu nie powiedziałaś- 
-Dobra koniec gadania, wyciszacie się i wygrywamy to Panowie! Do zobaczenia w telewizorze- rzuciłam i sie rozłączyłam.
- Ty z kim Ty rozmawiałaś ? - od razy kumple na mnie naskoczyli..
-No z ... siatkarzami, ale to długa historia -  uśmiechnęłam się - a teraz wybaczcie, wypijemy kiedy indziej, ale mam w domu gości i muszę jechać- cmoknęłam w powietrzu i pobiegłam z dyplomem, który w miedzy czasie dostalismy.

Podjechałam samochodem pod zakład Bena, weszłam po cichu i zobaczyłam, że moje kochanie pracuje. Podeszłam do niego od tyłu i zakaszlałam

-Emmuś ? Coś się stało ? Czemu jesteś tak ubrana? Co się stało ? -
-Też miło Cię widzieć - zaśmiałam się
Przeprosił na chwile klientkę i poszliśmy na zaplecze 
-Więc? - patrzył na mnie pytającym wzrokiem
-Piąteczka! -
-Co ? -
-No piątkę dostałam! Obroniłam licencjat dzisiaj ! -
-Cooo ? - porwał mnie w ramiona, podniósł i okręcił -Ale czemu mi nie powiedziałaś ? -
-Chciałam Ci zrobić niespodziankę Misiakuu - przeciągnęłam i pocałowałam go zachłannie
-policzymy się za to jeszcze i pogadamy w domu- powiedział i pogroził mi palcem - a teraz zmykaj, ja wracam do pracy a Ty do... tych dwóch wariatek w domu, bo zostawiłaś je same...-
-Chyba boję sie tam wrócić - zaśmiałam sie, skradłam mu buziaka i wyszliśmy.

Po drodze do domu kupiłam dwa wielkie szampany, w końcu trzeba uczcić dobry dzień. Jeden wypijemy z okazji mojej obrony, drugi z okazji, mam nadzieję zwycięstwa. Wróciłam do domu, a tam czekały na mnie Aga z Kamą i... kamerą ! od samego wjazdu przed dom coś krzyczały i machały do mnie, szybko wysiadłam

-Witamy Panią Licencjat ! Jakże tam mija dzień ? - oficjalnie zaczęły
-A dziękuje, wszystko w jak najlepszym porządku.-
-Ty guupia ! Czemu nam nie powiedziałaś ? Zamiast trzymać kciuków spałyśmy jak susły! Dobrze, że Ben zadzwonił! - krzyknęłam Aga i rzuciła się na mnie, wycałowała mnie i prawie udusiła. 
-Niestety, nie mamy prezentu, ale już my coś wymyślimy...- zobaczyłym diabełki w oczach Kamy..
-Już się boję- zaśmiałam się- ale w tym czasie to może....- i pokazałam im butelkę szampana 
-Idealnie bedzie pasował do chińszczyzny, którą zamówiłyśmy - każda przez chwilę się zamyśliła i wszystkie sie roześmiałyśmy 
-Fuj, może jednak zostawimy szampana na mecz, a drugiego na po meczu... wygranym oczywiście- puściłam oczko.
-Mi pasuje-
-I mi też- Aga skierowała po kolei kamerę na każdą z nas, poźniej stanęłyśmy blisko siebie i nagrałysmy krótki filmik dla siatkarzy, trzymamy na nim kciuki i przesyłamy buziaka. Trzeba im to szybko wysłać, moze obejrzą przed meczem.
Gdy obrabiałam lekko film i przesyłałam, Kama z Aga siedziały obok, obie zamyślone..
-Ej co jest ?- zapytałam
-Bo ja tak tęsknię...-
-I ja też... do tego igrzyska zaraz po finale...-
-Na szczęście, albo i nie Paweł nie jedzie, ale będzie miał treningi w Spale a później już Bełchatów bo sezon się zaczyna.-
W tym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Koniec smętów! Pewnie żarełko przyjechało, dokończ to a my pójdziemy przygotować stół- powiedziała Aga i zniknęły za drzwiami. Ja wysłałam filmik, i odebrałam smsa

'Gratuluję, był taki harmider, że nie zdążyłem Ci tego powiedzieć. Mam nadzieję, że będziesz z nas dumna, tak jak my z Ciebie. Bartek :) '


zrobiłam rybkę ' :O ' ale odpisałam,

'trzymamy kciuki, sprawdźcie pocztę Jarskiego, czeka tam niespodzianka. Koncentruj się i wielki kop w dupę na szczęście, buźka ! '


~~~~
uff, cos sie tam napisało znowu. Marzę tylko o tym, żeby był już wrzesień. Ale kasa sie przyda bo planuje zrobić tatuaż :)

A ta piosenka.. po prostu jak czytam słowa to mam w głowie smutnych siatkarzy no i łzy w oczach KLIK !

środa, 8 sierpnia 2012

Tyle emocji..

No i sie nie udało :( To był jeden jedyny mecz jaki oglądałam, bo praca mi nie pozwoliła na więcej. Ale planuje zakup nowego laptopa, co równa się z tym że będę mogła ściągnąć te mecze albo obejrzeć je w sieci, bo nie odpuszczę..
Głos Zbyszka... taki trzęsący, chciałabym go przytulić, ale on by pewnie tego nawet nie poczuł. Za 4 lata damy radę, a Paulina Chylewska niech się zajmie czymś innym a nie komentowaniem.

I tak Was kocham !! 

19. You make me feel like natural woman.

-Tak Kochanie?- powiedziała
-Wygraaaaaaaaaaaaaaaaliśmy!- było słychać, nawet pare metrów od telefonu. Aga odrzuciła telefon gdzieś na sofę w pierwszym odruchu.
-Gupi jesteś?! nie krzycz mi tak. Wiem, że wygraliście, oglądałam mecz i mam dla Ciebie niespodziankę, bo oglądałam mecz z Emmą, Kamą i Benem !- powiedziała do telefonu i włączyła na głośnomówiący
-Czeeeść Wam! Chłopaki Kama, Ben i Emma po drugiej stronie ! no i moja Agusia! - czuliśmy ze skacze po szatni.
-Czeeeeeść - krzyknęli wszyscy
-Gratulujemy meczu! Jeszcze tylko jutro i ... jesteśmy w domu Panowie. - powiedziałam
-Koncentacja i jeszcze raz koncentracja, to się teraz liczy - usłyszeliśmy głos Magneto.
-Agusiu, ja sie szybko umyje i zadzwonię do Ciebie z autobusu za pół godzinki, Paweł mi macha, że do Kamy też zadzwoni.-
-Pa kochanie, nie utopcie się tam - cmoknęła do słuchawki i się rozłączyła.
-Wariaty z nich.. ale nie zamieniłabym go na nikogo innego.- powiedziała unosząc kąciki ust do góry., pozbieralismy jakies chipsy, schowaliśmy wino do lodówki i dziewczyny rozeszły się w miejsca gdzie można spokojnie porozmawiać.. Nagle dostałam sms'a

' Dasz radę porozmawiać ze mną ? '

'Jasne, a coś się stało ? '

'Wszystko Ci wyjaśnię, muszę z kimś pogadać bo wybuchnę zaraz i przyjebie komuś. Zadzwonię dopiero za godzinę, jak będziemy w hotelu, nie chce żeby chłopaki słyszeli..'

Ciekawe co mogło się stać.. No tak Zbyszek nie zagrał dzisiaj dobrego meczu, w 2 secie musiał zmienić go Kuba i on już się nie pojawił na boisku.. Nie mógł przebić się przez blok, zagrywka leciała w siatkę, dobrze że Andrea go zmienił, dobrze się uzupełniają z Jarskim.

Ben stał w kuchni oparty o blat i patrzył na mnie. Siedziałam w dresie na przeciwko niego na krześle z nogami pod brodą. Przeszywał mnie takim wzrokiem, że wiedziałam jak się skończy ten wieczór. Podszedł do mnie, nachylił się i zbliżył do mojej szyi, tak że jego ciepły oddech pieścił to miejsce delikatnie. Podniósł mnie, oplotłam jego biodra nogami, zaczęliśmy się całować
-Ben.. ale dziewczyny- starałam sie powiedzieć, ale pocałunki były takie wspaniałe...
-Są zajete, nawet nie zauważą, będą myślały że już śpimy..- wychrypiał mi do ucha i skierował się na górę do naszej sypialni. Otworzył drzwi i nasze ciała ogarnął przyjemny chłód letniego powietrza. Zamknął drzwi i oparł mnie o nie, patrzył mi głęboko w oczy, a rękami dotykał moich ramion i pleców, zdjął ze mnie biały top. Stałam przed nim w słodkim koronkowym staniku szarym luźnym dresie spod którego wystawały zadziornie MĘSKIE bokserki. Moje opalone ciało wyglądało niesamowicie,  nie dziwię się że Ben stał dłużej i patrzył na nie..
-Kochanie, bo się rozmyślę - zaśmiałam się lekko i przyciągnęłam do siebie za koszulkę, którą od razu zdjęłam. On też wygląda coraz lepiej, powoli zaczynaja zarysowywać się mu mięśnie na brzuchu..
-Kocham Cię, wiesz? -
-Dawno mi tego nie mówiłaś- powiedział i wpił sie w moje usta. Staliśmy tak pod drzwiami, nasze ciuchy latały po całym pokoju, aż w końcu miałam na sobie tylko bransoletkę.. Ben zatykał mi buzię pocałunkami, żeby nie było słychać moich krzyków w całym domu. Kochaliśmy się jak szaleni, aż w koncu wycieńczeni padliśmy na łóżko.. Nasze ciała błyszczały od potu. Już zasypiałam gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Faktycznie, Zbyszek miał dzwonić.. Może lepiej żeby Ben nie wiedział, po ciuchy wymknęłam sie z pokoju, uprzednio wyciszając telefon, wiedziałam, że zadzwoni drugi raz. Ubrałam dres na gołe ciało, i jakąś bluze która wisiała na krześle i wyszłam. Po drodze zobaczyłam ze dziewczyny śpią z uśmiechami na twarzach. Telefon zadzwonił ponownie

-Przepraszam, ale Ben spał i nie chciałam go budzić a ...- zawachałam się, co mu powiedzieć ?!
-A .. ??-
-Musiałam sie jeszcze ubrać- co mi tam, jesteśmy dorośli, każdy uprawia sex przecież.
-Czyli między Wami juz wszystko dobrze? -
-Dobrze jest, tamten temat nie istnieje i mi to pasuje.. Bo ale nie po to dzwonisz.-
-Oglądałaś mecz, prawda ?-
-No oglądałam, jeszcze raz gratulację- powiedziałam wesoło
-Dzięki, ale nie masz mi czego gratulować-
-Jak to, przecież wygraliście-
-Ale nie ze mną w składzie..-
-Przecież grałeś na początku-
-Tego nie można nazwać grą ! Grałem jak ostatni idiota, nic nie kończyłem.. No ja pierdole.. Przecież ja muszę być najlepszy, nienawidzę jak Kuba mnie zmienia,  i zanim coś powiesz- szybko dodał bo już nabrałam powietrza. - wiem, że to dla dobra drużyny. Ale ja nawet jak grał jak patałach to chcę być na boisku, pokonywać granicę..-
-Nie zawsze przecież ma się dzień.-
-Ale ja go chcę mieć codziennie!-
- Wiesz co ? Zachowujesz sie jak małe dziecko. BA! nawet gorzej. I nie przerywaj mi - wiedziałam ze chce mi sie odgryźć.- Jesteś pieprzonym egoistą i na pewno nie jestem pierwszą osoba która Ci to mówi. Wolisz przegrać i zejść z boiska i patrzeć na zawiedzionych kumpli, czy patrzeć, cieszyć się i skakać po wygranej ? Jak to pierwsze to masz dziwne mniemanie. To drużyna i to sie liczy. Gracie wszyscy a nie tylko Ty. Przecież macie pełno psychologów tam, nie powinieneś mieć takiego podejścia. Musisz być najlepszy, ale pomyśl też czasem o tym, że liczy się zwycięstwo, bo chyba gra sie zazwyczaj po to. - skończyłam swój monolog
-Chciałbym być niezastąpiony-
-Nikt nie jest niezastąpiony, tym bardziej w  takim sporcie. Powinieneś sie cieszyć i robic teraz wszystko, żeby Twoja forma nie falowała. I nie mam na myśli więcej treningów i koksu- zaśmiałam się. - Musisz zmienić to co masz w głowie. Od małych rzeczy.. Ale chyba bardziej by tu pomógł jakiś psycholog i doradził co robić.. Wyciszyć się.. Jak jesteś zdenerwowany to nie mów, tylko trzymaj to w środku i zostaw na trening albo ściskaj gumowa piłeczkę.-
-Wiem.. Dziękuje i przepraszam za to.. Ale nie miałem do kogo zadzwonić..-
-A Twoja dziewczyna ?-
-Asia ? Chodzi o to, że ona woli mnie zostawić po przegranym meczu samego bo się mnie boi.. No dobra jestem wtedy zły i mam ochotę cos rozwalić.. no ale i tak potrzebuje wsparcia.. i tych samych słów powtórzonych milion razy.. żebym za milionowym którymś to w końcu zrozumiał..-
-Zawsze jestem do usług -
-W ogóle dzwoń od razu jutro do mnie po obronie! - Kompletnie zapomniałam ! o 9 mam być w szkole.. a jest godzina 1 w nocy.
-Dzieki, że przypomniałeś  bo prawie zapomniałam. Liczę, że jutro świętujemy dwa zwyciestwa.-
- Też mam taką nadzieję. - A teraz idź spać bo nie wstaniesz. Dobranoc Emiś- ale śmiesznie zdrobnił moje imię..
-Trzymaj się Zbyś, no i pamiętaj. D R U Ż Y N A.- też zdrobniłam jego imię i wyłączyłam się, pobiegałm do domu, bo w czasie rozmowy z Zbyszkiem przeszlam 3 razy ogród do okoła.. Ubrałam długą koszulkę i jakieś majtki i wskoczyłam Benowi pod kołdrę, troche sie wzdrygnął bo miałam zimne stopy, ale objął mnie ramieniem nawet się nie budząc..

~~
1300 wejsc !! ale mnie to cieszy ! Gdybym, nie chodziła do pracy to bym dodawała dzień w dzień jakieś posty z radości :) ale po 12 godzin to trochę za dużo.. dłonie puchną, nogi bolą ale kasa na życie w Krakowie będzie. ! Pozdrawiam !!

Możecie zostawiać adresy blogów, czasem cos czytam w wolnej chwili :*