poniedziałek, 16 lipca 2012

10. Can you blow my whistle baby, whistle baby ?

Otworzyłam oczy, wszystko mnie bolało, bo leżałam zwinięta na kanapie. Herbata dawno już wystygła. Rozejrzałam się i zobaczyłam kapcie Bena, jeden leżał w kuchni pod krzesłem a drugi leżał na półce z kluczami.. Trochę mnie to zastanowiło, jak on to zrobił, ale widocznie zaspał..
W kuchni nie znalazłam nic do jedzenia, no tak  piątek, dzień w którym robimy wielkie zakupy na resztę tygodnia..
 Zabrałam karton z sokiem i wyszłam przed dom, Chuck leżał i grzał się w słonku, które przyjemnie padało na moją twarz. Weszłam do środka, spiełam niedbale włosy, ubrałam sportowy top, krótkie spodenki i wyszłam przed dom. Po drodze spojrzałam w lustro, wyglądałam całkiem całkiem. Ostatnio troche schudłam z  tych całych nerwów przez szkołę, zaręczyny.. Wyciągnełam z garażu kosiarkę i już miałam ją odpalić jak zobaczyłam, że przed domem staję taksówka. Patrzę i nie mogę uwierzyć własnym oczom. Zbigniew! co on tu robi?! Podchodzi do bramy, ale zaraz przybiega Chuck i szczeka. Biegnę tam
-Chuck, chodź tu. - Łapię go za obroże - Co Ty tu robisz ?!-
-Jak napisałaś, że trzeba kosić, to stwierdziłem, że chętnie pomogę. Jak byłem młodszy zawsze lubiłem zapach świeżo skoszonej trawy, a to jedyna okazja chyba. W Spale panowie konserwatorzy nie dadzą mi pokosić trawy..-
-Myślisz, że ja dam ?! Jeszcze cos Ci się stanie, trener by mnie zabił. W ogóle jesteś ZB9, nie jesteś od koszenia trawy. - wyszczerzyłam się do niego
-No weź, opalę się trochę przy tym, będą myśleli, że byłem na wczasach na parę dni :D i nikt nie pomyśli, że jestem taki leniwy, że mi się nie chciało nigdzie jechać - puścił mi oczko, odłożył torbę z którą przyjechał na taras. Krzyknął, że napije się soku. Czuł się jak u siebie, nawet szklanki nie potrzebował.
-Dawaj mi tą maszynę!- zawołał i ... ŚCIĄGNĄŁ KOSZULKĘ.
:O - tak właśnie wyglądałam. no może nawet tak - : (     )
-Co Ty robisz? ubierz się.- ledwo powiedziałam, bo nie mogłam oderwać wzroku od jego ciała.
-To jak bym miał się wtedy opalić ? - Zaśmiał się i odpalił kosiarkę.

Patrzyłam na niego jeszcze chwilę. Musiałam się czegoś napić i ostudzić swoje emocje. Przecież widziałam go już bez koszulki, miliony razy, w koncu takie zdjęcie zdobi wyświetlacz w moim telefonie.
Wyłączył kosiarkę, bo miał już pełny kosz, a ja siedziałam i łapałam promienie słońca.
-Może mała przerwa na sok ? -
-Co Ty, myślisz, że się zmęczyłem ? pff, nagroda po skoszeniu całej działki.- uśmiechnął się i popatrzył na prażące słońce.- no dobra, może po połowie - zaśmiał się, pogłaskał Chucka, który o dziwo był przyjaźnie do niego nastawiony.
Stwierdziłam, że nie wypada tak leżeć i patrzeć na niego, tylko trzeba coś robić. Tak! umyję auto. Trochę udobrucham Bena.

wyjechałam z garażu, odkurzyłam w środku i przetarłam wszystko, więc czas umyć je z zewnątrz. W tym czasie Zibi kosił i wyglądał, jakby sprawiało mu to radość. Dziwny człowiek :P
Podłączyłam węża ogrodowego z zamiarem opłukania auta. Zbyszek usiadł na tarasie z kartonem soku i patrzył w moja stronę.
-Nie patrz tak na mnie, bo zrobie coś głupiego pewnie.-
-oo dlatego chętnie popatrzę - popatrzył się na mnie tym swoim zadziornym wzrokiem.
Dobra skup się Em ! Spokojnie odkręciłam wodę, ale nie spodziewałam się że będzie pod takim ciśnieniem i wąż po prostu wypadł mi z rok i zaczął 'skakać' dookoła i oczywiście byłam od razu cała mokra, zanim zakręciłam wodę. Bartman popluł się sokiem, tak bardzo się śmiał. Ja skapitulowałam  i tez parsknęłam śmiechem.
-Mówiłam Ci, to wszystko Twoja wina!- zawołałam. -Za karę musisz mi pomóc !-
-Skosiłem Ci trawę, a Ty mnie chcesz jeszcze wykorzystywać ?!- mimo tych słów, podszedł do mnie. Załapał węża i z ciekawości popatrzył na niego. W tym czasie szybko włączyłam wodę, która go oblała.
-Ej! zimne ! aaaaaaaa!- puścił węża i zaczął uciekać. Teraz to ja zaczęłam go gonić i lać wodą.
-Łatwiej Cię opali teraz! -
-Jesteś okropna!-
-Dziękuje, pracuje na to 22 lata!-
W końcu nam sie znudziło i na serio zaczęliśmy myć samochód. Oczywiście byliśmy cali mokrzy i w pianie,
 ale to nam nie przeszkadzało. Dobrze sie dogadywaliśmy, a Chuck wesoło skakał dookoła.
Po 'pracy' położyliśmy się na tarasie, żeby trochę wyschnąć.

-Chodź sie umyć, zaraz będziesz się świecił jak nawoskowane auto - zaśmiałam się i pokazałam by wszedł do domu.
-Dobrze, że sie rano pakowałem i zabrałem parę rzeczy. -
- Jedna torba? a gdzie masz resztę ? -
-Doba hotelowa się skończyła o 10, i wszystkie rzeczy zawiozłem do Zatiego, bo razem jedziemy do Spały-
-Ręcznik jest w szafce nad pralką- powiedziałam i zaprowadziłam go do łazienki, a sama poszłam do drugiej, która była w naszej sypialni.
Wyszliśmy praktycznie w tym samym czasie
-Tak szybko ? Myślałem że kobiety spędzają w łazience co najmniej pół godziny- zaśmiał się
-Nie jestem taka jak wszystkie -
-To już dało się zauważyć..-
-Niestety, nie mam nic do jedzenia..-
-To też zauważyłem, Ty w ogóle coś jesz ? - podszedł do mnie, złapał w pasie i przestawił. Tak po prostu jak jakiś przedmiot
-Ej ! przestań, co Ty robisz ?! -
-Jesteś strasznie chuda.-
-To moja sprawa. Ostatnio nie było czasu, za dużo stresu i tak jakoś wyszło. Chodziło mi o to, że co piątek robimy wielkie zakupy.. Nie wiem jak będzie dzisiaj.. -
-No właśnie, to może zamówmy pizzę ? -

Śmialiśmy się, gadaliśmy jak starzy znajomi,  miałam wrażenie że czuje się przy mnie bardzo swobodnie, co nawet mi powiedział. Niestety, czas zleciał szybko, była już 17 kiedy pod dom podjechał samochód z Zatim w środku.

-Dzięki za miły dzień - uśmiechnął się
-Miły ? Skosiłeś mi trawę, pomogłeś umyć auto i dalej twierdzisz, że było miło ? -
-Tak, to było miłe. Czułem sie w końcu jak normalny człowiek.. Brakuje mi tego czasem.. W sezonie nie ma czasu na takie rzeczy, no i nie mam nawet gdzie kosić, mieszkam sam, w bloku, bo po co mi dom..-
-Poczekaj jakiś czas, to pewnie Cię usidli jakaś wielbicielka, a ich na pewno nie brakuje! Właśnie !! co z Twoim transferem ? -
-Tajemnica, ale obiecuje, że dowiesz się ode mnie - zatrzepotał swoimi rzęsami, dał mi buziaka w policzek i kazał zadzwonić jak będę potrzebowała. Nawet w nocy.
Stałam na tarasie patrząc na dym za odjeżdżającym samochodem, gdy na rowerze przyjechał Benz  pracy.  Uśmiechnął się lekko do mnie..

~~
o nieee, końcówkę mogłam sobie odpuścić KLIK.

1 komentarz:

  1. O mateńko, poczułam się jak w dzieciństwie. Że też Bartman kosił tę trawę z takim zapałem, najwidoczniej brakowało mu ogrodowych obowiązków. :P I ta walka z wężem - coś przekomicznego, w mojej wyobraźni wyglądało to tak zabawnie, że aż nie mogłam się nie roześmiać. :D Sam widok Zbyszka bez koszulki przyprawiłby mnie o przyjemne dreszcze, Em pewnie zresztą też. ;) Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością! ;*
    Caroline [ siatkarscy-herosi & w-objeciach-smierci] z blog.onet ;)

    OdpowiedzUsuń