piątek, 13 lipca 2012

8. We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love.

-Ale miał Pan wybrać tylko dwie..-
-Wiem, wiem, ale ta- pokazał w katalogu - jest dla tej Pani- i pokazał na mnie. Wszystkim opadła szczena.
-Ale pierwsze niech Kama jakaś wybierze, to jest ważniejsze - starałam się przeciągnąć czas.

 **
- ooo ! to jet to !-
-Zati bedzie zachwycony !-
-Wyglądasz jak księżniczka.-
-Aż brakuje słów!-
-Bierzemy ją! -
- Mi też się podoba- w jej oczach zobaczyłam łzy.
-Kochana, wyglądasz cudownie. Lepszej nie znajdziemy, każdą będziemy porównywać do tej !-
-Ah.. dobra, ale słyszałam że Ty też jakąś musisz przymierzyć ! Poczekamy tu na Ciebie-
Lekko się skrzywiłam co zaraz skomentował Bartman
-Proszę podać tej Pani sukienkę, będzie czekała w przymierzalni.- i wepchnął mnie tam siłą.

Gdy wyszłam, zobaczyłam na ich twarzach 'rybki', wszyscy mieli otwartą buzię i nic nie mówili.

-Napatrzyliście się ? Mogę to zdjąć ? Igła nie rób zdjęć !- ale dostałam tylko fleszem po oczach..
-Wyglądasz idealnie.. Idealna na twój ślub !-
-Jaki znowu mój ślub?!-
- No przecież ostatnio się zaręczyliście- Kama zrobiła zdziwioną minę.
-No tak, ale to nie znaczy, że weźmiemy ślub! -
- Ale jak to..-
- Po prostu, nie chce ślubu! Nikt mnie do niego nie zmusi. Po co mi papierek do szczęścia ? - już miałam powiedzieć, że od tego papierka zaczyna się wszystko popsuć, ale się powstrzymałam ze względu na obecną przyszłą Pannę Młodą.
-Coo ? Nie chcesz wziąć ze mną ślubu? - Teraz to ja miałam rybkę na buzi, gdy zobaczyłam wychodzącego zza wieszaków Bena.
-Ben..- chciałam do niego podejść, ale nie zdążyłam, bo wybiegł ze sklepu, pobiegłam za nim, ale zobaczyłam że wsiadł do auta i odjechał.
Za mną pojawił się Zbyszek
-Przepraszam to moja wina..-
-Nie Twoja, kiedyś musiałby się dowiedzieć. Mam swoje zasady, których nie złamie tak łatwo.. Nie lubie robić czegoś wbrew sobie.-
-I tak się czuje winny..-
-Nie powinieneś, chodźmy do środka, bo pomyślą, że chce ukraść tą suknię.-
- Ale wiesz co ? Mimo wszystko pięknie w niej wyglądasz- uśmiechnął się i otworzył mi drzwi.
Wszyscy patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem, a ja jak gdyby nic poprosiłam panią, żeby pomogła mi ją zdjąć.

Zarezerwowaliśmy sukienkę dla Kamy, miała przyjść za miesiąc na przymiarki. Potem wszyscy się rozeszli, zostałam na rynku z Bartmanem i Kubiakiem.
-Podwieźć Cię ? - zaproponował Kubiak.
- Nie trzeba, chyba muszę się przejść i pomyśleć co powiedzieć Benowi..-
-Pójdę z Tobą-
-Nie trzeba, wolałabym zostać sama.-
-Nie pozwolę iść kobiecie samej do domu, zaraz zrobi się całkowicie ciemno. Pójdę parę metrów za Tobą chociaż, nawet nie zauważysz. -
-No nie wiem...-
-Kubiak pakuj się do auta, dam znać potem gdzie jestem, to po mnie wpadnij.-
-Dobra stary, trzymaj sie Emm, wszystko się ułoży..-
-nie wiem czy tego chce- wyszeptałam, nie usłyszał tego, tylko Bartman dziwnie na mnie spojrzał, ale nic nie powiedział. Dostałam buziaka na pożegnanie i obietnicę, że zobaczymy się za niedługo.

Ruszyłam w stronę domu, miałam milion myśli w głowie, z tego wszystkiego nawet nie wiem kiedy zaczeły mi się lać łzy. Zbyszek szedł parę kroków za mną, ale usłyszał jak pociągam nosem.
-Ej Mała, masz trzymaj- podał mi chusteczkę.
-Nie powiesz, że mam przestać ?-
-Nie, czasem trzeba płakać, z łzami wylewaja się złe emocje.. Choć nie lubie jak kobiety płaczą.-
Zwolnił i znowu szedł parę kroków za mną.
-Podejdz tu,. nie wygłupiaj się. Czuję się jakby mnie ktoś śledził. Jakiś gwałciciel czy coś.-
- Ja gwałcicielem ?!-
-Masz dobre parametry. Wzrost, siłę.. Choć powiem Ci, że jakbyś mnie zaatakował to moja obrona wyglądałaby mniej więcej tak ;
o nie, nie Zbyszek Bartman chce mnie zgwałcić. i co ja teraz mam zrobić ? Chyba pomogę mu mnie rozebrać!
zaczęliśmy się tak śmiać, że musieliśmy się zatrzymać.
-Jesteś wariatką, w dodatku masz moje zdjęcie na tapecie!-
- Ja wiem, nie tylko dlatego jestem wariatką, ale też temu, że przyjęłam oświadczyny, a nie mam zamiaru wychodzić za mąż..-
-Dlaczego ? -
- Po prostu, nie potrzebuje tego do szczęścia. Wszyscy dookoła mnie się rozwodzą, mają problemy co zrobić z domem, wszystkimi rzeczami, dziećmi.. Ja nie będę miała takich problemów. Może to głupie, ale serio nie dam się zmusić.-
-Rozumiem, każdy ma swoje zasady, ale Ben Cię kocha, widziałem jak patrzył na Ciebie w tej sukni, i potem to rozczarowanie w jego oczach jak usłyszał Twoje słowa..-
- Skąd on się tam wziął w ogóle ? Może nie powinnam była tak mówić.. mogłam to wcześniej załatwić..-
- Jak ubierałaś suknie to dzwonił do Kamy, że jest niedaleko centrum i pytał gdzie jesteśmy. Przepraszam, gdyby nie mój głupi pomysł..-
-Przestań! To nie Twoja wina, tylko moja.. Dobra jesteśmy, tutaj mieszkam.-
-Ładny dom. To dzwonię do Miśka, a Ty idź z nim porozmawiać- pokazał ręką huśtawkę na której siedział Ben..
-Dzięki, za to że mnie odprowadziłeś.- Dałam mu buziaka w policzek, dodatkowo wymieniliśmy się jeszcze numerami telefonu i weszłam do ogródka.

Ben siedział i patrzył w gwiazdy. Usiadłam koło niego, Chuck przybiegł i wesoło machał ogonem, usiadł koło nas i jakby czekał na to co się wydarzy..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz